Ten post, tak naprawdę nie jest łatwym do napisania postem. Naprawdę ciężko ubrać w słowa to co się działo po przeczytaniu takiej lektury, jaką jest Rodzina Borgiów. Oczywiście nie zrozumcie mnie źle, bo przez TAKĄ, mam na myśli wyjątkową i wzbudzającą wiele emocji powieścią, a nie ambitnym i zmuszającym do myślenia arcydziełem, chociaż jeszcze w przedostatnim przypadku mogłabym polemizować, gdyż ja podczas tej lektury wiele myślałam na temat religii nie tylko w tamtych czasach, ale i w obecnych. Oczywiście, wiem że autor starał się nie tylko przedstawić wydarzenia, które miały miejsce w przeszłości, ale i też wprowadził trochę fikcji literackiej, która nadała całości ciekawej i spójnej historii. Uważam, jednak że to co wyprawiał sam papież Aleksander mogło dziać się naprawdę i właśnie wtedy tak się działo. Ta książka pokazała mi (podobnie jak obecne wydarzenia) jednak, jak łatwo i szybko moja wiara w Kościół może zostać zachwiana.
Autor powieści, Mario Puzo był przekonany, że rodzina Borgiów, była pierwszą rodziną mafijną w dziejach historii. Jak możemy przeczytać na końcu powieści w notatce od jego żony: "Ich działania były bardziej perfidne, niż te, które opisywał w swoich książkach o mafii. Wierzył (Mario Puzo), iż papieże byli pierwszymi donami, zaś najpotężniejszym z nich - papież Aleksander". Z tej notatki możemy również dowiedzieć się, że autor bardzo interesował się epoką renesansu we Włoszech, a zwłaszcza dziejami rodziny Borgiów. Prace do tej książki na ich temat zbierał ponad 20 lat. Niestety, nie udało mu się w pełni skończyć i wydać tej powieści, co za niego zrobiła w późniejszym czasie jego żona, za co ja jestem jej dozgonnie wdzięczna.
Historia to nigdy nie był mój ulubiony przedmiot w szkole. Zwykle się na nim nudziłam i uczyłam z przymusu dzień przed zapowiedzianym sprawdzianem. Uwierzcie mi, ja jestem tak słaba z tego przedmiotu, że nie pamiętam nawet podstawowych informacji, co już chyba od zawsze będzie moim wiecznym utrapieniem. Nawet gdy staram się nauczyć jakiś rzeczy na dłużej i tak z czasem je zapominam. Mario Puzo książką Rodzina Borgiów pobudził we mnie chęć walki z moim problemem oraz pokazał, że historia jednak w jakiś sposób może być ciekawa.
Na samym początku byłam sceptycznie nastawiona do tej książki, wiadomo z jakich powodów (czyt. tekst powyżej), jednak ze względu na serial, który chciałam obejrzeć, stwierdziłam, że sięgnę najpierw po pierwowzór. Nie żałuję, że podjęłam taką, a nie inną decyzję.
Muszę przyznać, że mi losy rodziny Borgiów przed przeczytaniem tej powieści nie były znane, jednak teraz autor przybliżył mi nieco historię ich panowania. Dzięki temu, kolejne fakty z ich życia z każdą kolejną stroną coraz bardziej mnie zaskakiwały oraz ciekawiły. Lekturę czytałam z wypiekami na twarzy. Uwierzcie mi, mimo historycznego akcentu, książka wciąga. Ciężko było mi się od niej oderwać. Przystępny język autora powoduje, że Rodzina Borgiów nie nudzi, a zachwyca. Chce się ją czytać, czytać i czytać. Pochłania nas na kilka przyjemnie spędzonych godzin.
Wydaję mi się, że zamysłem autora nie było tylko odświeżenie znanego fragmentu przeszłości, ale również pokazanie pozycji religii w tamtych czasach. Mario Puzo również przybliżył nam stosunki jakie panowały w rodzinie, np. kazirodczy związek Lukrecji i Cezara oraz szczególne uwielbienie Aleksandra do swojego syna Juana. W książce również pokazane jest, że nie zawsze wszystko idzie zgodnie z naszym planem, a życie po trupach do celu, zawodzi, a z czasem nawet obraca się przeciwko nam. Sama postać papieża wiele nam mówi i przestrzega przed popełnianiem takich czynów jak on. Coraz bardziej zagłębiając się w książkę nie mogłam uwierzyć, że ktoś z tak wielkim religijnym autorytetem oraz władzą, zaufaniem ludzi potrafi uknuć tyle intryg, zabić i unieszczęśliwić tak wielu ludzi. Mimo, że czytałam o tym któryś raz kolei, za każdym razem nie mogłam się temu nadziwić.
Według mnie Rodzina Borgiów to lektura warta przeczytania. Może nie każdemu przypaść do gustu, jednak wydaję mi się, że nie jest ona tylko i wyłącznie dla osób lubiących książki historyczne, czego w tym przypadku ja jestem przykładem. Szczerze mówiąc bardzo polubiłam tę powieść i będzie mi w najbliższym czasie brakować losów rodziny, do której w jakiś sposób zapałałam sympatią. Chciałabym wam już tylko ją gorąco polecić. Chyba już wykorzystałam limit słów :)