Gdy mowa o książkach przedstawiających obraz Chin, na myśl przychodzi mi jedno nazwisko – Pearl Buck. Będąc trzymiesięcznym dzieckiem pisarka wyjechała wraz z rodzicami ( misjonarzami kościoła prezbiteriańskiego) do tego tajemniczego kraju. Tam poznawała tajniki życia prostych ludzi, widziała jakie problemy ich gnębią, co sprawia radość, jaki jest ich sposób myślenia. Język chiński znała równie dobrze, jak angielski. Na czas studiów wyjechała do Stanów Zjednoczonych, następnie powróciła do Chin, aby wykładać literaturę angielską na tamtejszych uczelniach. Jest laureatką Nagrody Pulitzera oraz Nagrody Nobla (1938 rok). Pearl Buck to autorka osiemdziesięciu pięciu książek, z których mi znane są dwie – „Matka” oraz „W stronę życia”. Każda z nich posiada swój własny klimat, zachwyca plastyką języka i zgłębieniem mechanizmu ludzkiego myślenia.
„W stronę życia” to opowieść o rodzinie chińskich imigrantów zamieszkałych w Nowym Jorku. Ojciec wykładowca, obyty w świecie, inteligentny, uczony, niby tęskniący za rodzimym krajem, niby pragnący powrotu do ojczyzny. Matka to prosta kobieta, ledwo co posługuje się angielskim, czytać i pisać nauczyła się przed ślubem – taki był wymóg jej przyszłego małżonka.
Państwo ci posiadają czwórkę dzieci – dwoje najstarszych urodziło się w Chinach, młodsi w Ameryce. Co za tym idzie pierwsza dwójka pragnie powrotu do ojczyzny, a druga nie.
James, najstarszy z czwórki na początku powieści właśnie kończy studia medyczne, przez wszystkich jest mu wróżona kariera świetnego chirurga. Ten dwudziestopięcioletni mężczyzna, jest zakochany w pięknej Lili, która szczęśliwie została jego narzeczoną – czy jest to prawdziwa miłość?
James na przekór wszystkim – głównie woli ojca – pragnie wyjechać do Chin, aby pomóc odbudować swoją ojczyznę. Przemawiają przez niego idee pozytywistyczne, chęć niesienia pomocy i odbudowy złego losu rodaków.
Choć świat nie jest nastawiony przychylnie do jego pomysłu, wyjeżdża, aby realizować swoje marzenia. Niestety nie towarzyszy mu narzeczona.
Jaki wpływ będzie miało jego postępowanie na rodzeństwo? Czy uda mu się pomóc zagubionej społeczności? Jak radzić sobie w trudnej sytuacji rodzącego się komunizmu?
Autorka w swojej powieści otwiera przed nami bardzo intrygujący i wciągający świat. O ile w „Matce” patrzymy na wszystko przez pryzmat życia prostej kobiety ze wsi, która rządzi się instynktem, obserwacją najbliższego skrawka ziemi i wolą przetrwania, o tyle w „ W stronę życia” ujrzymy, jak na ludzi jej podobnych patrzy społeczność inteligentów. W obydwu powieściach pisarka wspomina o powstającym ruchu komunistów, którzy są ustawicznie tropieni i zabijani. W każdej z nich odnajdziemy także obraz ówczesnej chińskiej wsi z dokładnie uwzględnionymi zwyczajami oraz hierarchią poszczególnych członków rodziny.
Pearl Buck doskonale kreuje przedstawiane przez siebie postaci. Cześć z nich jest bardzo stereotypowa, nie wychyla się ponad schemat, część zaś spowija mgiełka tajemnicy; jest tez małe grono osób, na których temat mamy z góry określone zdanie, aby w trakcie zgłębiania treści uznać, iż było całkowicie mylne. Tak jest w przypadku matki głównego bohatera – niby niepozorna pani domu, dbająca o rodzinę, żyjąca wspomnieniami o Chinach, uznawana za głupiutką ze względu na brak wykształcenia, wśród towarzystwa szczególnie blado wypadająca na tle męża. Po dalszej lekturze okazuje się, że jest to kobieta pełna uczuć, obawy i dużej dawki intelektu. Spokojnie mogę ją uznać za moją ulubioną bohaterkę z tej powieści.
Z kolei postacią, która zdecydowanie mnie odpycha, jest ojciec Jamesa. Odbieram go, jako bohatera obłudnego, żyjącego w sprzeczności do wyznawanych idei i głoszonych przez siebie prawideł, nie doceniającego tego co ma… Jak wielu mu podobnych chodzi po Ziemi?
O każdej z przedstawionych przez autorkę postaci, o emocjach, jakie wzbudzają można by jeszcze długo pisać, ale te dwie najbardziej utkwiły w mojej pamięci.
Kolejnym aspektem na jaki warto zwrócić uwagę, jest plastyczność opisów. Nie ważne czy autorka opisuje Amerykę, Anglię czy Chiny – za każdym razem, gdy podróżowałam wraz z bohaterami powieści czułam klimat odwiedzanych przez nich miejsc – szary Londyn, zapchane ulice Pekinu, bądź radosna wieś.
Jedynym brakiem, jaki dostrzegam w lekturze to jej gabaryty – z chęcią zobaczyłabym ją podzieloną na dwie, może nawet trzy części, tak aby lepiej poznać losy wybranych bohaterów.
Jak wiadomo sam autor książki nie czyni. Do przeczytania „Matki” zachęciła mnie ciekawa okładka, bardzo klimatyczna i przyciągająca. Podejmując się lektury „W stronę życia” znałam już styl pisarki, wiedziałam co ma mi do zaoferowania, dlatego nie potrzebowałam zachęty w postaci dobrej oprawy – jednak właśnie z taką mamy do czynienia. Skromna, wiele mówiąca okładka – ptaszki za pewne mają symbolizować czwórkę dorastających dzieci, wyfruwających w świat – dobrze dopasowana wielkość liter oraz przyjemny w odbiorze papier stanowią miły dodatek do delektowania się tą pozycją.
Książkę polecam miłośnikom odkrywania nowych kultur, innego spojrzenia na świat, badaczom kultury chińskiej oraz miłośnikom dobrych powieści o życiu.