"Przywiodły mnie w to miejsce różne poplątane ścieżki. Może przemierzałam przez ostatnie lata setki kilometrów, żeby trafić właśnie teraz właśnie tu. Żeby móc rozgrzebać jeszcze raz tamtą bolesną historię, spotkać się z Piotrem i wreszcie to pozamykać."
"Zdaję sobie sprawę, że znaleźliśmy się w tym cudownym miejscu na chwilę, ktoś dał nam szansę na pozamykanie wątków, które zostały pourywane. Czuję ogromną wdzięczność, że mogliśmy się spotkać. Ale... Wiem, że to tylko na chwilę."
Historia drugiej szansy, która nie mogła się wydarzyć. Zastanawiałam się jak zinterpretować to jedno zdanie, które przez długi czas nie dawało mi spokoju. Gdy czytałam "Własną drogą" w pliku, nie byłam w stanie oderwać się od tekstu. Dlaczego? Bo w pewnej części obudziła moje wspomnienia. Te piękne dotyczące właśnie pierwszej i głębokiej miłości. Tego szaleństwa, oddania, pewności że, wszystko może trwać wiecznie. Ale i było tutaj coś co przypomniało też ból. Ogromny, nie do zapomnienia, zakopany głęboko i wracający tylko przy jednej piosence, którą słucham ze łzami, które same płyną.
Wczoraj skończyłam czytać ją drugi raz i ponownie wszystkie uczucia i emocje powróciły. To historia, która zapada głęboko w sercu.
Ta książka jest w pewnym sensie podróżą. Procesem odnajdywania siebie, swojej tożsamości, ułożenia uczuć i rzeczywistości, która nie jest łatwa. Życie potrafi dokopać i to bardzo. Na tyle mocno, że wiele wspomnień zakopujemy tak głęboko, że o nich zapominamy... Niestety, one powrócą czy tego chcemy czy nie. Ale jak się wtedy od nowa nauczyć z tym żyć? Na przykładzie Melanii, która ucieka motocyklem w drogę, w nieznane, chce być gdzieś gdzie nie boli i natrafia na dwóch mężczyzn. Mirona, który pomaga jej naprawić motocykl, a następnie swoją pierwszą miłość, Piotra. Patrząc na to co się działo w przypadku obu mężczyzn, była rozdarta. Coś ją trzymało przy Piotrze, a tam gdzieś czekał Miron. Która miłość zasługuje na szansę? Ta, która dawno przeminęła czy nowa?
Warto tu jeszcze wspomnieć, że autorka niesamowicie przedstawiła ogród sensoryczny. Przyznaję, nie wiedziałam, że coś takiego istnieje, a dzięki tej książce wczułam się w świat ogrodu zmysłów. I jak się dowiedziałam, w Polsce kilka takich istnieje! Aż mam chęć się wybrać do któregoś, bo zdjęcia w sieci wyglądają pięknie. Takie ogrody wykorzystywane są do edukacji, ale przede wszystkim do pracy terapeutycznej z osobami z zaburzeniami i upośledzeniami umysłowymi oraz niewidomymi. A w książce jest taki jeden, bardzo fajny niewidomy chłopiec, który skradł kawałek mojego serca.
Wracając jeszcze do książki. Autorka gra na naszych emocjach niczym na klawiszach. Dotykiem słów koi nasze zbolałe dusze pokazując, że czas jaki mamy by iść wspólnie w obranym kierunku nie jest dany na zawsze. Wtłacza też nadzieję i daje szansę na coś co może nas odmienić, co obudzi nas do życia i pozwoli kroczyć dalej, ale do tej walki musimy już podejść sami i nie odpuszczać.
Ja wam tę książkę polecam z całego serca. Jest wspaniała na wakacje i letni czas, bo okładka idealnie pasuje. Jednak warto się w niej zatopić w każdym momencie swojego życia.