Do tej pory nie miałem szczęścia do książek wydanych czy to w ramach self publishingu czy w formie "współfinansowania" i wiem też, że część recenzentów omija tego typu publikacje. Nie dziwię im się, bo sam zacząłem podchodzić do tematu bardziej selektywnie. Jednak, gdy jakiś czas temu napisał do mnie Kacper Sawala, z pytaniem czy chciałbym przygarnąć Jego debiutancką powieść do recenzji, po przeczytaniu opisu przez głowę przemknęła mi iskra, takie - no wiecie - przeczucie, że może tym razem to będzie to. Że Mieszkamy obok raju okaże się jedną z tych historii, które będą mógł Wam polecić, i że tym razem nie narażę się kolejnemu Autorowi złą recenzją. I wiecie co? Ta iskra, która możecie nazwać intuicją, przeczuciem lub jakkolwiek inaczej, tym razem miała rację.
Mieszkamy obok raju, to powieść grozy, która zaczyna się jak wiele innych powieści grozy - od przeprowadzki do nowego domu, który oczywiście obowiązkowo musi mieć swoje lata. Motyw wytarty jak stare dżinsy w kroku? Być może, ale mi się on chyba nigdy nie znudzi. Stare domy zawsze będą we mnie wzbudzały niepokój. Uwielbiam opowieści o nawiedzonych posiadłościach, a powieść Kacpra Sawali jest jedną z nich. A zatem... Jest to historia rodziny Ferenców, których problemy finansowe zmusiły do przeprowadzki z Wrocławia do Świdnicy. Tak trafiają do ponad stuletniej willi, która pierwotnie należała do niejakiego Manfreda von Richthofena - niemieckiego lotnika z czasów pierwszej wojny światowej. Teraz dom jest podzielony na kilka mieszkań i Ferencowie mają zająć jedno z nich.
Już pierwszego dnia natykają się na Anielę - sąsiadkę z parteru, która jest dość dziwna. Zresztą wszyscy mieszkańcy tego domu są dziwni i każdy coś ukrywa. W dodatku Barbarę Ferenc - kobietę po przejściach, a do tego żonę i matkę dwójki dzieci, zaczynają nawiedzać bardzo realistyczne koszmary, w których pojawiają się tajemnicze dzieci, a po przebudzeniu kobieta odkrywa na łydkach ma ślady zadrapań. Co gorsza, podobne ślady znajduje na nóżkach swojego kilkuletniego synka Michasia. Barbara próbuje to jednak racjonalnie wytłumaczyć i nie dopuszcza do siebie myśli, że z domem jest coś nie tak. Do czasu.
Kacper Sawala znakomicie buduje atmosferę grozy. Mieszkamy obok raju, to jedna z tych powieści, które od początku wzbudzają niepokój i ten przyjemny dreszczyk będący mieszanką lęku, zaciekawienia i ekscytacji. Im bardziej zagłębiałem się w tę historię, tym więcej napotykałem tajemnic, które były jak mury ze szczelinami - coś tam niby było widać, ale niezbędne okazywały się kolejne podpowiedzi Autora, aby rozkminić całość. Czytając Mieszkamy obok raju odniosłem wrażenie, że Kacper Sawala inspirował się pierwszym sezonem American Horror Story. Zaczerpnął kilka elementów i rozwiązań (nie napiszę jakich, żeby nie spoilerować), które świetnie sprawdziły się w jego powieści. Wyszedł więc taki nasz Polish Horror Story, ale nie odbierajcie tego, jako przytyk. Wręcz przeciwnie, to komplement i to od gościa, który jest fanem produkcji FX.
Mieszkamy obok raju, reprezentuje ten rodzaj grozy, który bardzo lubię. Klimatem przypominał mi nieco Całopalenie Roberta Marasco, czy wspomniany już American Horror Story. Sawala zaczerpnął też z historii samej Świdnicy. Nigdy nie byłem w tym mieście, ale pokopałem trochę w "internetach" - nawet nie musiałem kopać zbyt głęboko - i dowiedziałem się, że willa, w której rozgrywa się akcja powieści, istnieje naprawdę i faktycznie należała do tzw. "Czerwonego Barona", jak nazywano von Richthofena. Wątek historyczny niewątpliwie dodaje całej opowieści smaczku i szczypty wiarygodności.
Nim książka do mnie dotarła i zanim wziąłem ją w ręce, moje największe obawy krążyły wokół szeroko rozumianej stylistyki. Nie wiedziałem jak ta powieść została napisana, a mając w pamięci inne publikacje samowydawców... Jak to mówił Reacher? "Licz na najlepsze, szykuj się na najgorsze". Na szczęście szybko okazało się, że Kacper Sawala niezwykle sprawnie posługuje się słowami, a powieść ma odpowiedni rytm oraz dynamikę. Tutaj nie ma niepotrzebnych scen czy dialogów, co często jest głównym grzechem debiutantów, i nie wnikam czy w tym przypadku jest to zasługa samego Autora, czy może Redaktorki? Dla mnie i dla Was nie jest to takie istotne, ważne jest natomiast, że dostajemy bardzo dobry tekst, który świetnie się czyta, a sama historia wciąga jak skurczybyk. Mieszkamy obok raju, to dla mnie jedno wielkie pozytywne zaskoczenie. To świetnie napisana groza, która - owszem - jest opowieścią o duchach, ale nie tylko. Ma też kilka innych smakowitości. Jakich? Nie, no, nie powiem Wam. Wszystkiego nie mogę zdradzić. Sami się dowiedzie, sięgając po Mieszkamy w raju, do czego Was bardzo zachęcam, bo to - i teraz pojadę Bogusiem Lindą - bardzo dobra powieść jest. A bardzo dobre powieści z przyjemnością polecam.
© by MROCZNE STRONY | 2022