John Perry jest starym człowiekiem w młodym, zmodyfikowanym genetycznie ciele.
Nie potrzebuje zbyt wiele snu. Jego zielona skóra potrafi czerpać składniki odżywcze z fotosyntezy. Jego płuca są bardziej wydajne. Jest szybszy, zwinniejszy i silniejszy. Pod każdym względem lepszy od zwykłego człowieka. Może komunikować się ze znajomymi bez używania słów, za pomocą systemu BrainPal, który jest jedną z nieodłącznych i podstawowych części nowego ciała.
,,W dniu swoich siedemdziesiątych piątych urodzin zrobiłem dwie rzeczy. Najpierw odwiedziłem grób żony. A potem wstąpiłem do wojska.''
John żyje w świecie, który daje ludzkości wybór - można się zestarzeć, zgodnie z naturalną koleją rzeczy, i umrzeć w spokoju, w łóżku, w otoczeniu rodziny i bliskich, albo w domu starców, zależnie od tego, jaki los komu przypadł. Można też w wieku siedemdziesięciu pięciu lat wstąpić do służby w Siłach Obrony Kolonii. Można wyruszyć na podbój kosmosu w nowym, młodym (odmłodzonym?) ciele. Wystarczy przeżyć dwa do dziesięciu lat w służbie, a potem można osiąść na wybranej planecie i po raz trzeci dożyć swoich dni, w kolejnym wcieleniu, jako kolonista-zdobywca. Kusząca propozycja, prawda?
Tylko, że przeżycie w Kosmosie wcale nie jest takie proste.
,,(...) przejebane mieliście już w momencie, kiedy trafiliście do mojego plutonu. A teraz biegiem.''
W swoim nowym życiu John natrafi na wielu ludzi - z niektórymi się zaprzyjaźni, spotkania z innymi okażą się zaskakujące, na chwilę nawet otrze się o Brygadę Duchów, chociaż nie powinien zbyt wiele wiedzieć o jej istnieniu. Niestety, Johna, który zafiksuje się na jakimś problemie wcale nie będzie tak łatwo spławić. Przekonają się o tym ci wszyscy, którzy będą chcieli wybić mu z głowy poszukiwania Duchów.
W swoim nowym życiu John odwiedzi też kilka obcych planet i pozna nowe gatunki istot zamieszkujących rozległy Kosmos. Będą wśród nich wojowniczy i bardzo rozwinięci technologicznie Consu, Whaidowie i Rraeyowie, których atak na kolonię Koral stanie się przyczyną zupełnie nieoczekiwanego zwrotu akcji.
,,Dowodzę dobrymi żołnierzami. W tym życiu trudno oczekiwać czegoś więcej.''
,,Wojna starego człowieka'' jest nie tylko dobrą, rozrywkową powieścią, której akcja rozgrywa się w nieograniczonym Kosmosie przyszłości. Jest też kawałem naprawdę dobrej, nostalgicznej historii o miłości, która zdarza się tylko raz w życiu. Uczucie Johna jest prawdziwe i trwałe, nie przesłania jednak głównej akcji - w tym tkwi jego siła, w szczegółach i drobnostkach, które pojawiają się co jakiś czas w rozmowach ze Starymi Prykami, albo innymi towarzyszami.
Scalzi, tworząc postać Johna Perry'ego, odrobił lekcję - główny bohater ,,Wojny...'' jest naprawdę dobrze rozpisany i wiarygodny. Czuć, że niesie na barkach bagaż życiowych doświadczeń; czuć, że nie jest szalonym młokosem, który bezmyślnie zaciągnął się do wojska - po chwałę i przygodę. Jest postacią wrażliwą, kreatywną, oddaną i zdeterminowaną by przeżyć. I ochronić swoich przyjaciół.
Czy mu się to uda? O tym musicie przekonać się już sami.