[Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Relacja]
„Nigdy tak naprawdę nie widzimy serc innych ludzi”
Mała kawiarnia w Tokio ponownie zaprasza na podróż w czasie. Jednym warunków jest powrót, zanim wystygnie kawa. W tym tomie poznamy mężczyznę, który wraca, aby spotkać się ze zmarłym przyjacielem. Poznamy syna, który rozmawia z matką, na której pogrzeb nie dotarł. Każdy z nich chce, chociaż ostatni raz spotkać się z tym, dla kogo tak wiele znaczy.
Pierwszy tom tej książki mnie zachwycił. Byłam zakochana w tym klimacie, który autor zbudował. Zastanawiałam się jak książka, która ma niewiele ponad 200 stron, dostarczyła mi tak wielu emocji. Do tej pory pamiętam te uczucia, które mną targały. A powiedzieć, że drugi tom był jeszcze bardziej emocjonalny, to jak nie powiedzieć nic. Moje serce płakało przy każdej kolejnej stronie. Każda z historii tak bardzo wryła się w moją pamięć. Jestem oczarowana umiejętnościami autora.
Przepięknie napisane słowa – tak można określić tę opowieść. Autor wydobył z nich magię. Otoczył mnie aromatem kawy, ciepłem rodzinnych przekomarzanek i pięknem japońskich porównań. Jednocześnie złamał mi serce historiami, które pojawiają się w tym tomie. Pamiętam, że przy okazji pierwszego tomu miałam problem z pierwszym opowiadaniem. W tym wypadku każde z nich na stale zagościło w moim sercu. Każde z nich zostawiło we mnie cząstkę siebie.
Płakałam, śmiałam się i cierpiałam razem z bohaterami. I zdecydowanie jest to także zasługa tłumaczki, która równie pięknie przetłumaczyła książkę na język polski. Pani Joanna Dżdża podobnie jak autor mnie oczarowała. Przepięknie odnalazła złoty środek. Oddała tę magię opowieści, jednocześnie sprawiając, że nie zgubiła sensu całości.
Autor subtelnie wprowadził nas pierwszym opowiadaniem. Było bardzo emocjonalne. Do tego zostawił nas z pewnym niedopowiedzeniem. Otwartym zakończeniem, które sami możemy sobie dopisać. Drugie z nich sprawiło, że serce rozpadło mi się na kawałki, a z oczu popłynęły łzy. To było najbardziej bolesne opowiadanie z całej książki. Pokazało jak wymagania i granice stawiane samemu sobie, mogą nas przytłoczyć.
W trzecim opowiadaniu powróciła jedna z poprzednich bohaterek. To dostarczyło mi wiele przemyśleń. O szczęściu oraz o tym, jak postrzegamy świat po stracie. Ostatnie było pełne nadziei i ciepła. Przepięknie zamknęło ten tom.
Każde z tych opowiadań poruszało bardzo ważny temat. Strata oczywiście wybija się tutaj na pierwszy plan. Natomiast wyziera z nich nadzieja. Nadzieja na lepsze dni. Nadzieja na odetchnięcie i pójście dalej. Autor w tej części pozwolił nam na poznanie głównych bohaterów jeszcze bardziej. Bardziej ich przed nami otworzył. Wyjaśnił niektóre rzeczy. To sprawiło, że książkę czytało się z jeszcze bardziej walącym sercem. W końcu udało mi się poznać historię ducha na krześle. I tego, w jaki sposób działa magia tej kawiarni.
Jestem niesamowicie zadowolona z tej przygody. Cieszę się, że wróciłam do Funiculi Funicula, żeby ponownie zachłysnąć się aromatem kawy. Znowu poczułam, jakby świat składał się tylko z tej kawiarni, gdzie wszystko jest w kolorze sepii, a każdy z zegarów pokazuje inną godzinę.
Po przeczytaniu tego tomu znowu wiem, że chociaż nie można zmienić przeszłości, to zawsze możemy walczyć o lepsze jutro. Zawsze możemy nadać swojemu życiu sens. Chociaż nie zawsze widzimy szczęście, które nas otacza, to nigdy nie jest za późno na dostrzeżenie piękna tego świata.