Kiełbie we łbie recenzja

Powrót na Kresy...

Autor: @Meszuge ·3 minuty
2020-07-20
Skomentuj
1 Polubienie
Zieliński nigdy nie był pisarzem znakomitym, czy wybitnym – raczej świetnym rzemieślnikiem, niż wielkim artystą, a to oznacza, że jego książki (nie wszystkie znam!) czyta się dobrze, może nawet bardzo dobrze mimo, że nie powalają na kolana. Ale i nie muszą. To kawałek dobrego pisarstwa po prostu, choć nie wirtuozerii.

„Kiełbie we łbie” czytałem po raz pierwszy w wieku lat nastu i bardzo mi się to podobało. Później, w bliżej niewyjaśnionych okolicznościach, książka zniknęła z domu. Po wielu latach rzuciła mi się w oczy w bibliotece, na półce z pozycjami w cenie 1,00 złoty za egzemplarz. Kupiłem oczywiście, choć – co zabawne –nie pamiętałem już zupełnie, o czym ona jest. Tylko tytuł budził dobre, ciepłe wspomnienia; wiedziałem, że tę książkę kiedyś miałem, czytałem, że mi się podobała – to wszystko.
Teraz „Kiełbie” znowu leżały u mnie w domu, ale – jak to często bywa – stale miałem coś nowszego, ważniejszego do przeczytania. Aż wreszcie, całkiem niedawno, zauważyłem nowe wydanie w witrynach księgarskich i to dopiero zmobilizowało mnie do powrotu do „Kiełbi”. Oczywiście po kilku stronach przypomniałem sobie resztę fabuły bez problemów, ale z przyjemnością i bez wysiłku doczytałem ją uważnie do końca.

Autobiograficzne opowiadanie „Kiełbie we łbie” traktuje o wczesnym dzieciństwie i młodości autora. Warte zauważenia i przeczytania jest z dwóch powodów: pierwszym jest specyficzny język Zielińskiego, jego niewymuszony humor i urocza zdolność podkpiwania z samego siebie, po drugie, czasy, miejsca i wydarzenia, jakie opisuje. Zieliński urodził się w 1917 roku w Kijowie (dziś to stolica Ukrainy), a książka zaczyna się od wspomnień o tym mieście, zanim znalazło się ono w granicach Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich. Są to więc wspomnienia autora, przemieszane pewnie nieco z zapamiętanymi opowieściami rodzinnymi, o rewolucji, o wojnie 1920 roku (zwłaszcza wyprawie kijowskiej Piłsudskiego), o repatriacji do Polski. Opowiadanie Zielińskiego obejmuje dalej okres międzywojenny, majowy przewrót Piłsudskiego, naukę w gimnazjum im. Stanisława Staszica w Warszawie, służbę wojskową i wreszcie wybuch drugiej wojny światowej. W tym „miejscu” się kończy.
Wspominam ważne wydarzenia historyczne jedynie po to, żeby umiejscowić fabułę w czasie. „Kiełbie we łbie” nie są rozprawką historyczną czy polityczną, ich styl porównywałbym raczej do „Wspomnień niebieskiego mundurka” Gomulickiego; to po prostu lekkie wspomnienie beztroskiego dzieciństwa i młodości z wielką historią w tle.

Ale ma książka Zielińskiego wartość inną jeszcze. Pomogła mi wreszcie znaleźć odpowiedź na pytanie, o niepojęte, do czasu, sentymenty staruszków za Kresami. W mojej rodzinie i w moim wieku były to już wprawdzie tylko dalekie echa, ale jednak. Co w tych Stanisławowach, Wilnach, Kijowach, Lwowach, było tak wspaniałego i cudownego, oczywiście poza tym, że młode lata i czasy zawsze wydają się najpiękniejsze, za czym tak bardzo tęsknili? Do czego chcieli wracać? Wiedziałem, ze nie chodziło tu o ustrój społeczno-polityczny, a w takim razie o co, tak naprawdę?
Chociaż… Właściwie przyznać muszę uczciwie, że tą odpowiedź to ja znałem już od dawna, tyle tylko, że nie do końca chciałem w nią wierzyć. Ktoś, kiedyś, będąc nieco pod wpływem, bąknął, że w tamtych czasach i w tamtych stronach każdy Polak, choćby największy łachmyta, to był KTOŚ. Mówiąc wprost – inne nacje, Ukraińcy, Żydzi (Polska była krajem wielonarodowościowym), to byli… no, oczywiście też ludzie, ale… delikatnie mówiąc, zdecydowanie innego gatunku, jakby innej klasy.
Mnie, urodzonemu w czasach demokracji (socjalistycznej – cokolwiek to znaczy), taki rasizm wydawał się nie do pojęcia, przypominał niemieckie teorie o wyższości rasy panów.
Myślę, że wątpliwości rozwiewają dwa krótkie cytaty z „Kiełbi”. Pierwszy dotyczy mundurków (mundurów) szkolnych, a drugi starej, rosyjskiej czy ukraińskiej, zabytkowej szabli wiszącej na ścianie.

Mundury, choć niby dla wszystkich jednakowe, pozwalały odróżnić z daleka, kto „pan”, a kto „prawosławny”*.

Następnego dnia przyniosła ryngraf i osobiście przybiła nad szablą, „żeby prawosławiem nie zajeżdżało od ściany”**.

No, cóż… oto Polska właśnie – chciałoby się powiedzieć… I chyba nie ma się co dziwić, że nas tam nie lubią - delikatnie rzecz ujmując.

Stanisław Zieliński zmarł w Warszawie w 1995 roku.

---
* Stanisław Zieliński „Kiełbie we łbie”, Nasza Księgarnia 1978, strona 189.
** Stanisław Zieliński „Kiełbie we łbie”, Nasza Księgarnia 1978, strona 282.

Moja ocena:

× 1 Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Kiełbie we łbie
2 wydania
Kiełbie we łbie
Stanisław Zieliński
8/10

W książce "Kiełbie we łbie" Stanisław Zieliński, znakomity gawędziarz, przenosi nas do czasów swojego dzieciństwa i młodości. Przedstawia kapitalny obraz dwudziestolecia międzywojennego, okres od 1920...

Komentarze
Kiełbie we łbie
2 wydania
Kiełbie we łbie
Stanisław Zieliński
8/10
W książce "Kiełbie we łbie" Stanisław Zieliński, znakomity gawędziarz, przenosi nas do czasów swojego dzieciństwa i młodości. Przedstawia kapitalny obraz dwudziestolecia międzywojennego, okres od 1920...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Pozostałe recenzje @Meszuge

Kairos
Tragiczne losy Górnego Śląska

Musiałem przeczytać nieco ponad dwa tomy siembiedowej trylogii, żeby znaleźć właściwe określenie na jego warsztat. Jeśli Nikifor Krynicki był przedstawicielem prymitywiz...

Recenzja książki Kairos
Rondo
Złoty róg rozmieniony na drobne

Książka bardzo dobrze wydana. Solidna, twarda oprawa, czytelna i nie za mała czcionka, przyzwoitej jakości reprodukcje zdjęć – a to ważne, zważywszy na fakt, że fotograf...

Recenzja książki Rondo

Nowe recenzje

Tylko dobre wiadomości
Z optymizmem patrzeć w przyszłość
@Moncia_Pocz...:

Już dość dawno nie sięgałam po książki Agnieszki Krawczyk, choć kiedyś czytywałam je systematycznie. Postanowiłam nadro...

Recenzja książki Tylko dobre wiadomości
Pomiędzy wiarą a przekleństwem
Jestem oczarowana
@stos_ksiazek:

Ależ wyciągnęłam się w tę książkę. Po prostu przepadałam! Nie spodziewałam się, że „Pomiędzy wiarą a przekleństwem” Joa...

Recenzja książki Pomiędzy wiarą a przekleństwem
Wegetarianka
Od wegetarianizmu do choroby psychicznej
@sweet_emily...:

Miałam się zachwycić, a pozostał niesmak, rozdrażnienie i ścisk w żołądku. Podjęcie decyzji, aby zostać wegetarianką w...

Recenzja książki Wegetarianka