„(…) zawsze chcemy zobaczyć coś szokującego, tylko po to by odwrócić wzrok. By za żadne skarby już dłużej na to nie patrzeć. „
Uwielbiam kryminały, chyba zdecydowanie bardziej niż powieści obyczajowe. Czasem zastanawiam się, dlaczego? Myślę, że powód jest prosty, lubię poczuć przypływ adrenaliny, przeżyć coś niezwykłego, rozwiązywać kryminalne zagadki, podążać tropem mordercy i prowadzić skomplikowane śledztwo. A już w pełni jestem usatysfakcjonowana, gdy autor w ciekawie zbudowaną historię wplecie losy postaci z krwi i kości, które prowadzą zwyczajne życie, a kłopoty rodzinne, ze zdrowiem bądź sercowe, mają istotny wpływ na ich pracę. Dlatego tak fascynują mnie powieści Roberta Małeckiego, bo to wszystko, co tak cenię w dobrym kryminale znajduję w jego książkach. Mając w pamięci „ Skazę”, która zrobiła na mnie niezapomniane wrażenie, miałam świadomość, że biorąc „Wadę” do ręki zostanę wyłączona z życia na kilkanaście godzin, że nie odetchnę, nie spocznę, aż wraz z Grossem nie rozwiążę sprawy.
A nie jest łatwo. O ile w „Skazie” były ciała i nic nie wskazywało na udział osób trzecich, to w „ Wadzie „ jest miejsce zbrodni, są ślady krwi, ale nie ma ciała i nie ma sprawcy. Dla egocentrycznego prokuratora to oznacza, że sprawa nie ma pozytywnych rokowań i trudno go przekonać do kontynuowania śledztwa. Zależy mu jak na najszybszym umorzeniu i zamknięciu sprawy , ale nie jest to żaden argument dla starego wygi Grossa, który jak myśliwski pies już podjął trop. Dla niego liczy się tylko śledztwo, nie odpuści dopóki nie doprowadzi sprawy do końca. Komisarz Gross oprócz skomplikowanej sprawy musi się zmagać z osobistą tragedią, która spotkała go w przeszłości, a w pracy z personalnymi rozgrywkami załogi, gdy niespodziewanie zostaje kierownikiem wydziału. Odchodzący na emeryturę przełożony przekazuje Bernardowi akta sprawy sprzed trzydziestu lat, której nie udało mu się wyjaśnić, ale liczy na to, że uda się to Grossowi. Od tej chwili toczą się dwa śledztwa, które nieustannie się mieszają. Miałam jednak przeświadczenie, że te pozornie niepasujące do siebie sprawy, mają wspólny mianownik, pomimo, że dzieli je trzydzieści lat. Motyw dwu spraw jest bardzo interesującym zabiegiem autora, chociaż jak mam być szczera, to sprawa z przeszłości intrygowała mnie dużo bardziej.
Robert Małecki napisał fascynujący kryminał, moim zdaniem lepszy od „Skazy”. Stworzył mistrzowską intrygę, co chwila rzucając nowe poszlaki i tropy, które skutecznie mnie myliły, by na koniec zupełnie mnie zaskoczyć. Oprócz tego Małecki świetnie odmalował polskie realia, małe zamknięte homogeniczne społeczności, w których mroczne rodzinne sekrety są ukrywane przez lata. Doskonale nakreślił sylwetki bohaterów, nie opisuje uczuć i emocji, lecz znakomicie je oddaje poprzez zachowanie danej postaci, co najbardziej jest widoczne w przypadku Grossa. Natomiast praca polskiej policji w powieści nie ma nic wspólnego z obrazkami pokazywanymi w amerykańskich serialach. Policjanci, bowiem, z Grossem na czele z trudem łączą kolejne fakty, oczekują wyników badań, które pozwolą ruszyć śledztwu dalej, a przede wszystkim są ludźmi, dla których świat nie kończy się tylko na pracy, zdarza się im popełniać błędy.
Podobnie jak „Skaza „, „ Wada” nie jest dla czytelników, którzy lubią dynamiczne tempo i zaskakujące zwroty akcji, gdyż jest to kryminał, który wymaga skupienia i nie nadaje się do szybkiego czytania. „ Wada” to książka dla fanów kryminalnych zagadek, żmudnego, ale nie nudnego śledztwa. Podobnie jak w „ Skazie „ autor w „ Wadzie” sprawnie tworzy duszny klimat spowodowany nie tylko opisami upalnego i burzowego lata, ale tym, że znakomicie buduje napięcie i tworzy atmosferę niepokoju i niedopowiedzeń. Odnosiłam wrażenie, że każda postać coś ukrywa, jakąś tajemnicę i ma coś na sumieniu, a rozwiązanie obu spraw staje się wręcz niemożliwe. Polecam z czystym sumieniem i najlepiej zacząć czytanie od „Skazy”, aby zachować chronologię i niczego nie utracić, bo „Wada ”stanowi kontynuację pierwszego tomu. Z niecierpliwością oczekuję „ Zadry”, bo jestem bardzo ciekawa, co autor przygotował dla swoich bohaterów w kolejnej części.
„ Wszyscy umrzemy na to samo. To tylko kwestia czasu, kiedy postawią nam taką sama diagnozę. „