„Życie nigdy nie jest i nie będzie ani uczciwe, ani sprawiedliwe”
W dniu trzydziestych urodzin zostaje zamordowany Tomek, syn burmistrza. Rozpoczyna się śledztwo, a wszystko dzieje się przed samorządowymi wyborami. Czy ktokolwiek spał spokojnie w miasteczku przed morderstwem?
Szczerze mówiąc, to nie wiem jak ugryźć tę książkę. Chyba pierwsze raz nie wiem, co mam pisać.
Zapowiadała się naprawdę dobrze, ale jak zaczęłam czytać, to poczułam się, jakbym włączyła dziesięcio odcinkowy serial i oglądała od piątego odcinka. Chaos. Niezrozumienie. Nie wiedziałam co? Po co? Kto? Z kim? Jak? Każda postać, nieważne czy to kobieta, czy facet, wydawała mi się taka sama, a trochę ich było. Byłam zagubiona jak dziecko pierwszego dnia w szkole. Akcja książki od pierwszych stron jest dynamiczna, z tym że właśnie na początku jest bardzo chaotyczna, krótkie rozdziały, ogromna ilość wątków. Później (po około 150 stronach) robi się…hmm… nadal jest szybko, ale jest to ułożone, bardziej zrozumiałe. Po przebrnięciu przez te 150 stron w końcu się wciągnęłam i przewracałam kartki, które znikały w zawrotnym tempie
.
Fabuła książki ociera się o groteskę. Jest tragiczne morderstwo, a jednocześnie zauważalne staje się poczucie humoru. Poruszane są różne problemy, przemoc, uzależnienie, władza, seksizm, homofobia, korupcja, a jednocześnie zdarzają się sytuacje wręcz przerysowane i wyolbrzymione. Autor obrazuje ludzi małego miasteczka, co całkiem dobrze mu wyszło. Średnia praca, średnie ambicje, niektórzy bardziej, inni mniej inteligentni, wkurzająca druga połówka, dziecko, bo tak trzeba, ploteczki, stereotypy… Są też ci, którzy pragną władzy, żyją nią i dążą do osiągnięcia celu, idąc po trupach. I to mi się podobało. Inną kwestią jest natomiast to, że większość postaci w tej książce jest niestety płytka i przezroczysta niczym plasterek szynki delikatesowej. W ich sposobie wysławiania wszechobecne są różnego rodzaju wulgaryzmy. Jak nie mam problemu z przekleństwami w książkach, tak tutaj było ich dla mnie za dużo, o wiele za dużo. Rozumiem, że to kryminał i nie ma co oczekiwać poetyckiego języka, ale też za dużo niecenzuralnych słów to nie jest dobre. Zachowania bohaterów w dużej mierze nie wynikają z niczego, ot tak robię, bo chcę. Nie chcę Wam spoilerować, więc nie podam przykładów.
Co do samego morderstwa to tutaj nie jestem przekonana. Ciekawy pomysł, ale trochę stracił na ważności. Przyćmiła go kampania i różne układy. Przewija się on w tle i samo rozwiązanie sprawy nawet mnie zaskoczyło, za co plus dla autora, bo przeważnie się domyślam, tak tutaj nie do końca zgadłam. Ale jak tak teraz piszę, to może to morderstwo jest skutkiem? Nie mam pojęcia, ale wiem, że mnie to nie kupiło.
Zabrakło czegoś, co sprawiłoby u mnie taki zachwyt. Przeczytałam tę książkę z niewzruszonym wyrazem twarzy. Żadnego szoku, niedowierzania, złości… Parę razy coś wprawiło mnie w irytację, ale poza tym to nic.
Podsumowując, na pewno jest to udany debiut. Autor jest szczery, wali prosto z mostu, nie mydli oczu. Jednak książka niczym się nie wyróżnia. Była, minęła, nie wróci i tyle w temacie.
Myślę, że jeśli ktoś nie czyta zbyt wielu kryminałów, to będzie dla niego.
Autorowi życzę sukcesów, a wydawnictwu dziękuję za egzemplarz.