Christian Roudaut "Przy stole z tyranem",
Jak mówi angielskie przysłowie "Żeby jeść z diabłem, trzeba długiej łyżki".
Kilka lat temu miałam okazję wysłuchać audiobooka Witolda Szabłowskiego "Jak nakarmić dyktatora", książka jest z resztą przywoływana przez autora w przypisach, więc podczas lektury "Przy stole z tyranem" trudno mi było uniknąć porównania ich obu, tym bardziej że dotyczą tej samej tematyki. Witold Szabłowski w zgłębianiu tematu idzie jednak dalej, bo spisane w książce historie opiera miedzy innymi na rozmowach z kucharzami, którzy dla dyktatorów gotowali.
Christian Roudaut w przypadku części przywoływanych postaci nie miałby już takiej możliwości. Stara się jednak na tematykę preferencji żywieniowych wybranych przez siebie sześciu dyktatorów spojrzeć nieco szerzej, przywołując również po krótce kontekst historyczny, uwzględniający również spotkania dyplomatyczne z przywódcami innych krajów, ukazujący położenie społeczeństwa, gdzie gospodarka rolno–spożywcza w wielu wypadkach była regulowana wytycznymi państwa.
I chociaż tym razem zobaczymy ich w zupełnie odmiennej roli, bo jako zasiadających do stołu, goszczących zagraniczne delegacje, poznamy ich żywieniowe preferencje, to w tle nie obejdzie się bez wielkiej polityki, dyktatorskich rządów, które wpłynęły na losy świata. Nie zabraknie odniesień do kryzysów żywnościowych poszczególnych krajów, komunalnych jadłodajni Mao Zedonga, substytutów i zamienników spożywczych w kuchni rumuńskiego społeczeństwa pod rządami Nicolae Ceaușescu czy radzieckiego strachu przed otruciem, jednej z fobii Józefa Stalina, dla którego zakrapiane, z udziałem licznych towarzyszy trwające do rana kolacje, zawsze były wyjątkową rozrywką.
A jednak mimo tego kontekstu polityczno–społecznego, który przywołuje autor "Przy stole z tyranem" jest książką, w której na pierwszy plan wysuwają się anegdoty, ciekawostki, tym bardziej widoczne, że język którym posługuje się autor w opisywaniu preferencji kulinarnych czy przywar polityków, jest raczej lekki, jakby mający na celu ich ośmieszenie, niewspółmierny do popełnianych przez nich czynów. Dla jednych czytelników ta lekkość i kompaktowość poszczególnych opowieści będzie zaletą, inni, bardziej dociekliwi, mogą poczuć niedosyt.
W świecie polityki tematy kulinarne nie stoją z pewnością na pierwszym planie, choc wielu z nas z ciekawością otworzyłoby drzwi niejednej kuchni, żeby zajrzeć do prywatnych garnków i porównać ich zawartość z tymi, w których gotowało czy nadsl gotuje niejedno społeczeństwo. I chociaż "Przy stole z tyranem" nieco mnie rozczarowało, to jednak również przypomniało o książkach, których autorzy dotknęli tematyki, która w latach rządów dyktatorów była im zupełnie obca, czyli głodu . Chciałabym wreszcie znaleźć czas i sięgnąć po "Głód" Martina Caparrosa czy "Czerwony głód" Anne Applebaum.