„Wędrowne ptaki”, czyli pierwsza część cyklu „Rok na Kwiatowej” już za mną. Cieszę się, że wreszcie udało mi się sięgnąć po tę opowieść. Od dłuższego czasu miałam na nią ochotę, a czytane zapowiedzi i recenzje tylko wzmagały moją niecierpliwość. Ale przejdźmy do książki…
Kończąc dość długi prolog Karolina Wilczyńska osobiście zaprasza czytelniczki do Kielc na ulicę Kwiatową, gdzie do nowo wybudowanego bloku wprowadzają się nowi lokatorzy. Wśród nich są cztery kobiety, których ścieżki dość niespodziewanie splotły się przez awarię windy. I tutaj moje myśli pobiegły do innej powieści autorki „Właśnie dziś, właśnie teraz”, gdzie losy trzech kobiet połączył pewien wypadek… To chyba jedyne tak oczywiste podobieństwo między tymi historiami.
W dość zaskakujących okolicznościach poznajemy zatem Malwinę, Lilianę, Wiolettę i Różę – cztery kobiety, cztery kompletne przeciwieństwa, które się przyciągnęły. Roztrzepana i niedojrzała Malwina, artystyczna dusza, która pomimo swoich trzydziestu lat zachowuje się jak samolubna nastolatka ma wreszcie szansę na rozpoczęcie samodzielnego życia z dala od rodziców. Wymagająca i zorganizowana Liliana, czterdziestoletnia kobieta interesu, właścicielka dobrze prosperującej firmy i wypasionego apartamentu na ostatnim piętrze całą miłością i empatią obdarowuje swojego pupila – pieska Kubusia. Towarzyska i rozszczebiotana Wiola spodziewa się dziecka. Uwielbia galerie handlowe, zakupy, a na co dzień całą jej uwagę absorbuje synek Oskar, którym opiekuje się samodzielnie pod nieobecność męża. I wreszcie Róża, nauczycielka angielskiego, szara myszka, cicha i spokojna młoda dziewczyna, która dorabia do pensji prywatnymi lekcjami.
Zaintrygowały mnie te kobiety, tym bardziej, że przeszłość każdej z nich okryta jest tajemnicą, o której nie chcą, bądź nie mogą mówić. Ciekawa jestem jak rozwinie się ta cała sytuacja i jakich niespodzianek dostarczą nam kolejne trzy tomy…
Przyznaję, że autorka zaskoczyła mnie tą opowieścią. Narracja w drugiej osobie powoduje, że jesteśmy świadkami zwierzeń każdej z bohaterek. Poznajemy cztery odmienne punkty widzenia dotyczące tych samych wydarzeń. Taka szeroka perspektywa pozwala nam lepiej poznać każdą z kobiet oraz wyrobić sobie obiektywny pogląd na sytuację. Nie wiem, czy do końca był to dobry pomysł, bo czytając po raz czwarty o tych samych faktach poczułam się lekko znużona. Tym niemniej z ciekawością sięgnę po kolejną część, bo chciałabym dowiedzieć się jeszcze czegoś więcej o sąsiadkach z Kwiatowej, o ich sekretach i przeszłości, która w taki, a nie inny sposób ukształtowała każdą z tych postaci.
Nie mogę powiedzieć, że polubiłam wszystkie bohaterki. Jedna mnie irytowała, innej współczułam, a w kolejnej odnalazłam kilka swoich cech. Jedno jest pewne – te kobiety wzbudzają prawdziwe emocje!
Moim zdaniem „Stacja Jagodno” to sztandarowy cykl pani Karoliny i jak na razie nic go nie przebije. Ale „Rok na Kwiatowej” dzielnie broni zaszczytnej pozycji wśród książek autorki swoją nieszablonowością i oryginalnością. Ciekawa jestem czym jeszcze mnie zaskoczy.