Czy zastanawialiście się, jak kiedyś będzie wyglądał świat – za te 10, 20, 30 lat? Co się zmieni? Jak szybko rozwinie się komputeryzacja, medycyna? Jeszcze niedawno nikt nie ufał bankowości elektronicznej, a teraz, czy ktoś sobie wyobraża życie bez tego? Świat tak szybko mknie, że nim się obejrzymy możemy znaleźć się w Qualitylandii.
Jest to futurystyczna antyutopijna powieść niemieckiego pisarza Marc-Uwe Kling na miarę najbardziej popularnych pozycji w tym gatunku 1984 George Orwella czy Nowy wspaniały świat Aldous Huxleya. Mogę chyba śmiało powiedzieć, że to genialna książka, która zmusza nas do przemyśleń. Choć nie jest napisana w pompatycznym stylu, opowieść może przerazić czytelnika. Okraszona humorem historia skupia się na Piotrze Bezrobotnym, który żyje w Qualitylandii, krainie, gdzie wszystko jest „naj”. To miejsce, gdzie nie masz prawa mieć własnego zdania, bo superinteligencja oraz algorytmy wiedzą… wszystko najlepiej. Znają Cię lepiej niż Ty sam. System przypisze Ci klasę, punktacją od 0 do 100, gdzie zero jest nieosiągalne, bo nawet 1 musi myśleć, że jest ktoś gorszy od niego. Podobna sytuacja jest z 100, samozachwyt może być szkodliwy dla społeczeństwa. Jakie są kryteria przydziału określonej punktacji? W zasadzie tylko tajny algorytm to wie, bo to niemiecki kod, który sam się tworzy. Już nie musisz siedzieć godzinami w Internecie, aby kupić wymarzony produkt. Dron przyniesie Ci go sam, bo zna Cię lepiej. Co innego jednak uważa Piotr, który chce sprzeciwić się systemowi, bo jego „zakupy” w QualityShopie są bardzo nietrafione. Buntownicza postawa jest godna podziwu, zwłaszcza, gdy bohater jest głównie oceniany przez niską punktację, a nie przez to, co ma do powiedzenia. Wiecie co jeszcze mnie przeraziło? Już nie musisz szukać partnera, bo ten którego masz na pewno nie jest tak dopasowany jak algorytm, wystarczy, że wejdziesz na QualityPartner i znajdziesz swoją drugą połówkę. I pamiętaj. System się nigdy nie myli. Satysfakcja gwaranowana.
Qualitylandia to opowieść pełna symboliki, alegorii, zatrzymania się w nowoczesnym świecie, do którego chcąc czy nie chcąc dążymy. Przez karty historii przelewa się propaganda, manipulacja, zwłaszcza ta skupiająca się na polityce. Bo przecież QualityPeople muszą być najszczęśliwsi. Czy czasami i my nie gubimy się w tym świecie? Szukamy akceptacji w social mediach, patrząc na statystyki, lajki… Kiedyś hakerzy byli złym snem, dziś są codziennością. Bo jaki jest problem złamać algorytm inteligentnego domu, ba, czasami nawet banków? Co raz częściej zapominamy o analogowym świecie. Książka nie tylko zaskoczyła mnie swoją fabułą, ale to jak porusza naprawdę ciężkie tematy w zabawny, ale bardzo trafny sposób. I wcale jako czytelnik nie miałam wrażenia, że autor sili się na moralizatorski ton – choć na pewno poucza, nakłania do refleksji.
Ciekawym zabiegiem jest sama struktura powieści. Wątki fabularne przeplatane są przewodnikiem po świecie Qualitylandii, ale także wstawkami notatek prasowych czy reklamą, która jest idealnym przykładem propagandy. Sam fakt, że w książce trwają wybory prezydenckie, bo system obliczył, iż obecna „pani prezydentka” umrze dokładnie w tym dniu, więc przyszedł ten czas, aby zmobilizować kandydatów i rozpocząć kampanię wyborczą. Patrząc na to, co obecnie się dzieje w naszym kraju, obraz przedstawiony w Qualitylandii wydaje się być co raz bardziej rzeczywisty.
Zanim sięgnięcie jednak po książce, pamiętajcie, że jest pewna absurdów, lecz to właśnie symbol kwestii, które w naszym społeczeństwie są problematyczne. Historia Piotra to trochę śmiech przez łzy, jednak w Qualitylandii wystarczy, że podpiszesz „cyrograf” z algorytmem, składając pocałunek na QualityPadzie. Wtedy system wie o Tobie wszystko. Masz klapki na oczach i jedyne, do czego jesteś uprawniony to do akceptacji, klikania „OK” na ekranie, bo przecież system nigdy się nie myli.
Ta książka zdecydowanie otwiera oczy. Za możliwość przeczytania Qualitylandii dziękuję serdecznie portalowi Lubimyczytać.pl oraz Wydawnictwu Niezwykłe. Niesamowicie cieszę się, że zostało wydane polskie tłumaczenie tej powieści. W zasadzie, może powinno się o tym również porozmawiać na lekcjach w szkole? Aby czasami oderwać się od telefonu i podumać… Zdecydowanie polecałabym ją dla starszych dzieci, bo świat cały czas się rozwija, a to tylko od nas zależy, w którą pójdzie stronę… A kto jest naszą przyszłością jak nie obecni uczniowie?