PS Kocham Cię recenzja

Ta książka to zdecydowanie typowy "wyciskacz łez", ale zawiera również kilka ciekawych zwrotów akcji i bardzo wciąga praktycznie już od pierwszej strony. "PS Kocham Cię" był swojego czasu absolutnym hitem i chyba tak zostało do dziś. Większość osób kojarzy film o tym samym tytule, który jest ekranizacją książki. Jeśli zadalibyście mi pytanie: Film czy książka?, to oczywiście jak zwykle polecam książkę, aczkolwiek ekranizacja jest również fenomenalna.

Historia opisana przez C. Ahren jest niezwykła, wręcz bajkowa. Głowni bohaterowie od dzieciństwa są praktycznie nierozłączni. Nie wyobrażają sobie życia bez siebie i dogadują się bez słów. Sielankę psuje śmierć Garry'ego, z którą to Holly długo nie potrafi się pogodzić. W dniu trzydziestych urodzin niespodziewanie odbiera list od zmarłego ukochanego, a potem kolejne i kolejne...każdy z dopiskiem PS Kocham Cię. W tej historii miłość okazuje się silniejsza nawet od śmierci. Holly stopniowo oswaja się ze śmiercią ukochanego i zdaje sobie sprawę, że on tak naprawdę już zawsze będzie przy niej... Nie jest to książka z typowym happy endem, ale daje dużo do myślenia i pokazuje, że nawet z najtrudniejszymi przeżyciami człowiek jest w stanie się uporać i po prostu żyć dalej.
Książka jest naładowana emocjami - zarówno tymi pozytywnymi, jak i negatywnymi. Smutek miesza się tutaj z nadzieją i wiarą w lepsze jutro. Wydaje mi się, że historia poruszy przede wszystkim kobiety i długo nie da o sobie zapomnieć. Która z nas nie marzy o takiej cudownej miłości, która pokona nawet śmierć? Autorka wykreowała fantastyczną opowieść miłosną, która wyróżnia się swoja nietuzinkowością. Tu nic nie jest takie, jak w innych historiach romantycznych. Dla mnie jest to numer jeden w kategorii powieści obyczajowych. Warto poświęcić kilka wieczorów na pochłoniecie jej w całości, a potem obejrzeć świetną ekranizację. Książkę polecam na spokojne jesienne dni z kubkiem herbaty i pod ciepłym kocem - z pewnością nie da ona Wam o sobie szybko zapomnieć ;). Wzrusza i przede wszystkim nie jest kolejną miłosną historyjką z oklepaną fabułą.