Kinga Hryc jest bardzo młodą kobietą, dopiero co stawiającą pierwsze dorosłe kroki. Tuż przed wyrobieniem dowodu osobistego, doznała urazu, po którym zapadła w śmierć kliniczną. Z pierwszych strof umieszczonych w tomiku „Raj utraconych” możemy domyślić się jakoweś urazy do ludzi, depresji i latawca, kołyszącego się od prawdy do kłamstwa.
I nie jest ważne że będzie bolało, potrzeba ściągnięcia wszystkiego tego co przeszkadza jest silniejsza od każdego bólu, który zaistnieje. Kinga, tak domniemywam, uprawia masochizm liryczny. Pamiętamy zdanie z historii literatury – to o wylewaniu żalu przed kobietą. Młoda kobieta ma zamiar wylać wrzątek na gołe ciało. Adam Mickiewicz mówi o bólu duszy, jeżeli już podajemy to porównanie. Z pewnością jest to ból niewidoczny, ale równie
Kinga Hryc zmierza ku gwałtu nieomalże - pragnie aby ktoś jej bliski podarł jej włosy. Kim jest ów życzliwy, nie wyjaśnia. Być może to ktoś wyimaginowany, siedzący w głowie Autorki. Na to pytanie nie odpowiem – jest w wierszu pod koniec tomiku. Do tego pytania Kinga dochodzi przez cały tomik. Stojąc nago przed czytelnikiem. Przypominam że to tomik wierszy – zatem nago oznaczać może duszę, nie ciało. Inaczej niż w drugim akapicie.
To jest przecież podróż po ludzkim istnieniu – zatem jestem przekonany że Kinga Hryc opowiada ( jeśli można opowiadać w wierszu) o dwóch materiach człowieczych. Substancji płci i substancji wewnętrznego ja.
Kinga zadaje pytania – przywilej młodości, ktoś odpowiada. Być może to ten sam Ktoś, Kto miał podrzeć włosy Poetki. A może kto inny. Tak naprawdę to nieistotne. Chory umysł chce wygadać się. Lecz jest wiersz ( „Kawa”) w którym podmiot liryczny obawia się że stracił kontakt z ukochaną osobą. Po tym wierszu następuje część pod tytułem „Kim jesteś?” Pytanie dopomina się odpowiedzi, ale czy naprawdę dotyczy rozmówcy Poetki? Może jednak kwestia tożsamości dotyczy samej Kingi?
Jest to poezja wymagająca. Od czytelnika doprasza się odwagi podjęcia czytania o trudnym temacie, skupienia i światła wiedzy. Wiedzy o człowieku, chorobie, młodości. Ktoś zapyta czy młoda kobieta ma jakąkolwiek wiedzę o życiu. Ma prawo wypowiadać się na tematy o których filozofowie ułożyli księgi? Nie wiem czy wszystkich młodych dotyczy, lecz z pewnością Kinga ma prawo. Mówi się że egzaminem dojrzałości jest tak zwana matura. Moim zdaniem lepszym, bardziej wiarygodnym świadectwem dorosłego życia są wydarzenia, ciąg wydarzeń, które kształtują nasz charakter i byt. Na maturze sprawdzamy tylko wiedzę, nie całą resztę życia. Przepraszam za taki skrót myślowy, ale dążę do tego, aby pokazać że zbyt często i w nieodpowiednich momentach używamy słowa „dojrzały”. Kinga z pewnością zdała maturę celująco, lecz przecież nie ukształtowała swojego życia. Dopiero wydarzenie o którym pisze w niejednym wierszu, dało jej sposobność do przemyśleń o kwestiach nietrwałości w trwałości. Bo tak jest z poetami. Musi coś się zadziać, aby poeta napisał wiersz. Coś co wytrąca nasze życia z równowagi. Gdy, chcąc nie chcąc, objeżdżamy główną drogę. Oczywiście – wracamy po jakimś czasie na właściwą autostradę.
Kinga aż nadto ma doświadczeń poza maturalnych aby nie sięgnąć po pióro.
Być może Autorka powinna wykreślić po kilka słów z każdego wiersza. Przepraszam, pani Kingo, lecz jest pani gadułą. Wynika to – tak myślę, z osobowości Poetki. Być może jest jeszcze inna przyczyna – chęć wylania na papier wszystkich problemów.
Jednak dostaliśmy tomik poezji w takim kształcie, w jakim dostaliśmy. I winniśmy to zaakceptować, albo odrzucić.
Ja przyjmuje. Młodość ma swoje prawa. Prawo do (prze)gadania również. Takie też jest prawo debiutanta, jakim jest Kinga Hryc.
Ocena 6/6