Nie na sprzedaż recenzja

Cześć. Nazywam się Collie Turner. Mój ojciec ma problem z zakupem ostatniej działki w małym miasteczku Redwill. Chcę być dobrą córką, więc pomogę mu ją zdobyć. Podszyje się pod biedną artystkę i znajdę sposób na zdobycie tej ważnej inwestycji… Moim przeciwnikiem jest mężczyzna grający na gitarze i mieszkający z babcią… Czyż to zadanie nie może być prostsze? Zrobię rozeznanie i zdobędę to, o czym marzy mój tata… Tylko… czy wszystko można sprzedać?

„Takie jest życie. Nie wiemy, co dostaniemy w pakiecie z miłością. Czasami jest to wieloletnie szczęścia, a czasem cierpienie”.

Zaczynałam Nowy Rok od tej historii i przy okazji poznałam pióro autorki, której książki dłuższy czas mam na moim książkowym oku. Pióro mnie zachwyciło! A co z fabułą… cóż, myślę, że nie mogło być inaczej, bo wciągnęła mnie ta historia niesamowicie. Dwa wieczory pełne emocji! Dostaniecie tutaj zderzenie dwóch światów. Ona jest kobietą z klasą i ma dużą pewność siebie, on jest niezależnym chłopakiem z małego miasteczka. I może to motyw stary jak świat, ale autorka zadbała o to, żeby nudno nie było! Oj, nie było. Akcja nie gna do przodu, jest balans, autorka daje nam chwilę na zżycie się z bohaterami, bo jest ich tutaj sporo. Wokół nich tworzą się macki tajemnic, wątki poboczne są intrygujące i bardzo grzeszne, więc jest to historia dla dorosłych czytelniczek.

„Pierwszy raz mam do czynienia z kimś tak… nieokiełznanym”.

Collie pochodzi z bardzo bogatej rodziny, nie ma stałego partnera, uwielbia perfumy i malować… w dość nietypowy sposób. ;) Kobieta miała plan, który już od początku legł w gruzach, poznała Dawida i jego uroczą babcie. Przez kilka dni „zamieszka” w ich posiadłości i być może wiele spraw otworzy jej oczy na coś innego… A już na pewno wiele słońca wprowadziła babcia Davida… Ja, aż zasteknilam za swoją;). David był dla mnie dużą niewiadomą, mężczyzna z gitarą miał swój magnetyzm, a babcia była jego całym światem, co na każdym kroku udowadniał… choć bardzo chciał nie potrafił do końca ignorować Collie. Nie była mu obojętna, ale uwierzcie mi… będzie stawiać opór – ogromny. Autorka świetnie zbudowała napięcie pomiędzy nimi, było wyczuwalne, można było obgryzać paznokcie i czekać na fajerwerki. 😁

„(…) zrobię wszystko by go złamać”.

Collie nie raz dostała dużego pstryczka w nos, klimat małego miasteczka pokazał jej świat z trochę innej strony… Jest to w dużej mierze historia o miłości. Nie jest tutaj ona taka oczywista – prócz tej wnuka do babci i córki do ojca. Kolejne jej odsłony będą się bardzo komplikować, a my możemy jedynie snuć nadzieję na happy end. Była to powieść, która wiele razy sprawiła, że się uśmiechnęłam, skłoniła do refleksji nad tym, co w życiu ważne. Również wzruszyła. Bohaterowie byli tylko ludźmi. Popełniali błędy, starali się je naprawić i patrzeć z optymizmem w przyszłość. Z całego serduszka polecam!