Ten obsypany nagrodami romans z XXI wieku zaczyna się tak, że Stella, ekonomistka i milionerka (ciekawe, że w tylu romansach co najmniej jedna ze stron ma miliony) cierpi na zespół Aspergera, charakteryzujący się wybitnym intelektem i problemami w relacjach międzyludzkich. Stella ma zatem trudności z seksem i w relacjach z mężczyznami. Rozwiązuje ten problem tak, jakby miała zepsutą pralkę czy bolący ząb: wynajmuje specjalistę, czyli męską prostytutkę imieniem Michael, aby nauczył ją seksu i bycia w relacji. A potem mamy sporo nieprzekonywujących scen łóżkowych, takich bardziej technicznych, z dokładnym opisem pieszczot, w ogóle rzecz cała ma charakter techniczny, oczywiście młodzi zakochują się w sobie i po pokonaniu paru przeszkód rzecz cała kończy się Happy Endem, kurtyna.
Niestety, związek Stelli i Michaela kiepsko rokuje. Po pierwsze jego początek: kobieta kupuje sobie mężczyznę, który śpi z kobietami dla pieniędzy. Po drugie ona jest bogatsza od niego, każde badania pokazują, że wyższe zarobki kobiety fatalnie wpływają na relację, tak jest w Polsce, a w Ameryce, gdzie wartość człowieka mierzy się zawartością jego portfela, jeszcze bardziej. Tak że prawdopodobnie bajka skończy się źle, ale to już autorki i czytelników nie obchodzi...
Książka jest znakiem czasów współczesnych, gdzie nawet miłość i seks stają się towarem do kupienia, który się zamawia u specjalisty. Mnie to dziwi i bulwersuje, ale może jestem staromodny...
Są tam sceny dla mnie kompletnie niewiarygodne. Oto po paru spotkaniach, gdy młodzi już coś do siebie czują, Stella proponuje Michaelowi, aby nauczył ją bycia w związku: „Nie chodzi o seks, lecz zwykłe spędzanie razem czasu. Tak jak dziś wieczorem. Rozmowa, wspólne wyjścia, trzymanie się za ręce.” I dalej mówi „jeżeli przyjmiesz moją ofertę, będziemy spędzać razem dużo czasu i dlatego proponuję ci pięćdziesiąt tysięcy dolarów za miesiąc, płatne z góry.” No cóż, po usłyszeniu takiej propozycji każdy facet mający odrobinę honoru odwróciłby się bez słowa i poszedł w siną dal. A Michael łamie się... Kasa, misiu kasa...
Poza tym napisane to słabo, na przykład autorka staje na głowie, aby usprawiedliwić profesję Michaela, ma on wielkie kłopoty pieniężne w rodzinie i dlatego się puszcza z kobietami. Ale pieniądze można zarabiać na tysiące innych sposobów... I jeszcze, sporo tam kiczowatych zdań np.: „Świat zatrzymał się w miejscu. Zaległa cisza i tylko ich serca starały się zsynchronizować bicie.” Albo: „Philip miał płowe włosy, a poważna fryzura pasowała do jego kwadratowej szczęki.” Co to jest poważna fryzura?
Jak już wspomniałem, książka została obsypana licznymi nagrodami, no cóż, to może znak czasu: w romansie z XXI wieku kasa decyduje o wszystkim. Jednak wolę romanse XIX wieczne: 'Annę Kareninę' czy 'Lalkę' a ten XXI wieczny jakby spsiały jakiś...