Lekka, jak piórko to pierwsze, co mi przychodzi do głowy, kiedy myślę o Rosyjskiej księżniczce". Już dawno nie spotkałam się z tak przystępnym jeżykiem w książce. Szczerze wam powiem, że byłam zaskoczona. Zazwyczaj przeczytanie książki zajmuję mi więcej niż dwa dni. A tu proszę, pochłonęłam ją w półtora dnia.
"Spojrzałam na niego, nie okazując nawet cienia uczuć. - Nie musisz się martwic, nie przyniosę ci wstydu. Dobrze mnie wyszkoliłeś, papo - rzuciłam ostatnie słowo prawie z odraza."
Sasza, to kolejna kobieta ze świata mafii, z którą po prostu lepiej nie zadzierać. Z wierzchu, nie tylko jest oszałamiająco piękna, ale na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie kruchej kobiety. Ale niech was pozory nie mylą, ta kobieta to istna maszyna do zabijania. O czym doskonale przekonujemy się razem z Antonio jej mężem, który również nie spodziewał się, że oprócz ciętego języka. Jego żona posiada szeroką gamę innych umiejętności i tajemnic, o których nie wie prawie nikt.
" Masz wolna rękę. Ona ma żyć, ale nikt nie powiedział, ze musi być w nienaruszonym stanie. - Meksykanin rechotał - Zostaw nam cos na później."
Do tego romansu mafijnego podchodziłam bardzo sceptycznie. Szczególnie, że miałam do czynienia z kolejnym aranżowanym małżeństwem... Między dwójką bohaterów o niewiarygodnie mocnych charakterach.
Antonio, jak na postać męską uchodzącą za gangstera. Nie wyróżnił się zbytnio z szeregu mężczyzn ze świata mafii. Dokładnie, jak pozostali mi do tej pory znani mafiosi. Potrafi czasami przerażać, ale zawsze pozostaje czuły dla swojej kobiety. Saszę bardzo polubiłam i nie ma mam żadnych zarzutów do jej zachowania.. A to, co mnie w Saszy najbardziej urzekło. To jej trzeźwe podejście do sytuacji. Jako jedna z niewielu kobiet. Potrafiła w pełni zachować klasę, wobec innych adoratorek jej męża. I " vice versa" one też wydały mi się bardzo poukładane.
"- Co tu robisz ? - zapytałam oschle. - Czyżbyś się stęsknił za swoja żoną? - Jesteś nią tylko na papierze. Nie przypominam sobie, żebyśmy skonsumowali nasz związek - rzucił szybką ripostę. Moje policzki zaróżowiły się na myśl o tym, a przez jego twarz przebiegł drapieżny uśmiech. "
Niemniej, jednak książka pozostawiła po sobie, mały mętlik w mojej głowie. Z pewnością za szybko i za dużo działo się przez 268 stron. I wszystkie początkowe, środkowe i końcowe emocje rozeszły mi się po kościach. Dając o sobie znać, dopiero krótką chwilę po przeczytaniu książki. Nie mogę, jednak narzekać na chronologię zdarzeń, ponieważ została wyraźnie podkreślona. Nie pozwalając czytelnikowi zgubić się podczas czytania książki. Zachowanie bohaterów było jak najbardziej znośne i jakby nie patrzeć nad wyraz dojrzałe, jak na romans mafijny. Do tego z przyjemnością poznawałam przeszłość Saszy. Owiniętą od samego początku w otoczkę tajemnicy, którą poznajemy z czasem. I najlepsze zostawiłam na koniec. Sama autorka nie zasypywała mnie opisami miejsc i zbędnymi powtórzeniami, co nie jednemu czytelników jest bardzo na rękę.
MOJA OCENA 7/10 - Podsumowując" Rosyjska księżniczka" nie zwaliła mnie za jednym dobrym zamachem z fotela. Jednak i tak przysporzyła mi pewnego rodzaju dreszczyku emocji. Z pewnością, będę jej regularnie szukać. W moim ulubionym sklepie z używanymi książkami. A jak tam nic nie znajdę to na pewno skuszę się na nową :).
Pozdrawiam, Aga.