Ostatnich kilka wieczorów spędziłam słuchając Olgi Sawickiej, która z przejęciem i zaangażowaniem przedstawiła mi książkę Magdaleny Majcher "Obca kobieta". Historia wywarła na mnie spore wrażenie, choć myślę, że gdybym sama ją przeczytała, emocje byłyby jeszcze większe.
Tytułowa obca kobieta to Weronika Tuchowska, bibliotekarka, która przed dziewięciu laty związała się z samotnym ojcem - Hubertem Janczewskim. Jego córeczka Oliwka miała wówczas rok, uczyła się chodzić, wypowiadać pierwsze słowa, a Weronika bardzo szybko zastąpiła jej matkę, której dziewczynka nie znała. Ich więź rozwijała się przez lata, umacniała i zacieśniała. Hubert i Weronika stworzyli Oliwii prawdziwą, pełną rodzinę, do czasu, gdy pewnego dnia mężczyzna zdecydował się odejść do innej kobiety i zakazał Weronice kontaktów z córką. I w ten sposób na skutek Huberta zachcianek i jego widzimisię jedyna matka, jaką Oliwia znała przez całe swoje dziesięcioletnie życie ma się stać dla niej z dnia na dzień obcą kobietą. Dziewczynka tego nie akceptuje i wbrew ojcu szuka kontaktu z Weroniką, chce z nią zamieszkać. Sprzeciw Huberta doprowadza jego byłą partnerkę przed sąd. Rozpoczyna się prawdziwa batalia o umożliwienie Weronice kontaktów z pasierbicą...
Historia opowiedziana została na dwóch płaszczyznach czasowych. Poszczególne rozdziały dotyczące obecnych wydarzeń i okresu wcześniejszego, z początków znajomości głównych bohaterów, przeplatają się ze sobą tworząc płynną i spójną opowieść. Przeszłość jest idealnym uzupełnieniem teraźniejszości. Rzuca obiektywne światło na to, co dzieje się tu i teraz, a także pozwala nam przyjrzeć się dokładniej związkowi Huberta i Weroniki oraz stosunkom na płaszczyźnie rodzic - dziecko.
Spodobał mi się bardzo temat podjęty przez Autorkę. Wątki społeczne, psychologiczne i rodzinne to tematyka, na którą zwracam szczególną uwagę w powieściach obyczajowych. Zerwanie więzi łączącej matkę z dzieckiem na skutek kaprysu, znudzenia było dla mnie posunięciem karygodnym. Weronika jako osoba przypadła mi do gustu i mocno jej kibicowałam, choć naiwność i zaślepienie uczuciem do partnera wołały o pomstę, ale Hubert to typowy pozer, który drażnił mnie od pierwszych stron swoją nieszczerością i dwulicowością. W efekcie rzeczywiście okazał się draniem, egoistą i niegodziwcem. Mocno trzymałam kciuki za Weronikę i bardzo chciałam, żeby wreszcie utarła nosa swojemu byłemu partnerowi - człowiekowi bezwzględnemu, podłemu, który wykorzystywał ją, zdradził i bez oporów wyrzucił ze wspólnego domu. Co więcej... zakazał kontaktów ze swoją córką, którą praktycznie od początku razem wychowywali.
Powieść czyta się bardzo przyjemnie i szybko. To jedna z tych książek, które napisało samo życie, więc na pierwszy rzut oka można odnieść wrażenie, że praca nad nią przebiegła gładko i prosto. Tymczasem gdzieś między zdaniami widać ogromną pracę i zaangażowanie autorki, skrupulatność i dokładność w podejściu do poszczególnych zagadnień i bardzo dobre rozpoznanie tematu. Uwielbiam takie dopracowane, doszlifowane w najmniejszym szczególe historie i doceniam naklad pracy włożony przy tworzeniu. Ogrom wątków momentami dosłownie nas przygniata, co z kolei skłania do refleksji, nieustannego analizowania i głębszego wnikania w problemy.
"Obca kobieta" to opowieść, która wymyka się nieco popularnym schematom pokazując, że serce, uczucia i więź emocjonalna znaczy dużo więcej niż pokrewieństwo zapisane na papierze. Powieść zapadła mi głęboko w pamięć i na pewno pozostanie tam na długo. To dopiero moje drugie spotkanie z Magdaleną Majcher po książce "Stan Nie! Błogosławiony" i już nie mogę się doczekać kolejnych przepięknych opowieści, które cierpliwie czekają na swoją kolej.