Urządzenie centauryjskie recenzja

SŁABA STRONA ARTEFAKTÓW

Autor: @mrocznestrony ·4 minuty
2023-02-26
2 komentarze
4 Polubienia
Są takie książkowe serie, które bardzo szybko zyskują status "kultowych". W przypadku magowych Artefaktów spory wpływ na postrzeganie serii przez czytelników jest dobór tytułów. Przez ostatnie osiem lat i po 35 wydanych tomach, Artefakty zapracowały sobie na miano "serii kultowej". Dan Simmons, Ray Bradbury, Richard Matheson, William Gibson... to tylko kilka nazwisk, które można spotkać w Artefaktach. Przyznam Wam szczerze, że seria ta, to prawdziwa ozdoba mojej biblioteki i co jakiś czas sięgam po kolejny tom, aby poznać głównie klasykę science fiction, której w innych okolicznościach pewnie bym nie poznał. Dlatego też cholernie mnie zdziwiło, co też wśród takich wyśmienitych twórców i tytułów robi M. John Harrison i jego Urządzenie Centauryjskie - powieść, o której można powiedzieć/napisać wiele, ale na pewno nie to, że jest dobra.

Ok, ale może zacznijmy od początku... Wydane po raz pierwszy w 1975 roku Urządzenie Centauryjskie, było trzecią powieścią w dorobku brytyjskiego pisarza M. Johna Harrisona, który sam siebie określa jako "anarchistę". Wspominam o tym dlatego ponieważ książce, o której dziś sobie gawędzimy, można przypiąć łatkę "anarchistycznej" czy "buntowniczej", rzucającej rękawicę systemowi. Mamy tu kapitana statku kosmicznego, który właściwie handluje czym popadnie: czasem jest to jakieś ziarno, czasem prochy. John Truck stara się po prostu przeżyć, a w podzielonej na pół Galaktyce, gdzie jedną połówką rządzi Izraelski Rząd Światowy, a drugą Związek Socjalistycznych Republik Arabskich, nie jest łatwo. Aba mocarstwa preferują bardziej lub mniej widoczny zamordyzm, aniżeli demokrację, która przed wiekami doprowadziła do upadku znanego nam świata. A, właśnie, zapomniałem, Urządzenie Centauryjskie rozgrywa się w XXIV wieku, gdzie ludzkość wymieszała się z rasami z innych planet i teraz z jednej na drugą można karnąć się statkiem kosmicznym równie łatwo co SKM-ką z Gdańska do Gdyni. No więc Truck lata, to tu, to tam i załatwia swoje interesy. Aż pewnej nocy spotyka w Klubie Kolonisty kobietę, która ma dla niego dziwną propozycję. W skrócie: Truck jest ostatnim centauryjczykiem, wprawdzie jedynie pół krwi, ale jednak, i tylko on może odpalić liczącą kilkaset lat inteligentną bombę, na którą natrafiono w czasie wykopalisk archeologicznych. Problem w tym, że Johnem zaczynają interesować się zarówno oba mocarstwa oraz pewien religijny świr i anarchista. Robi się więc tłoczno i wszyscy chcą dopaść Trucka. Rozpoczyna się więc pościg i wyścig z czasem...

Gdy tak czytam ten swój opis, brzmi całkiem nieźle i - nieskromnie przyznam - nawet zachęcająco. I jeśli rzeczywiści poczuliście teraz chęć pognania do Empiku czy odpalenia Ceneo i wyszukania najtańszej księgarni z Urządzeniem Centauryjskim w ofercie, to powstrzymajcie się jeszcze przez chwilę i doczytaj do końca. Powieść M. Johna Harrisona mimo ciekawego pomysły na przyzwoitą historię w stylu kosmicznego odpowiednika Ściganego z Harrisonem Fordem czy - no dobra, wróćmy do literatury - Sygnału Patricka Lee, nie jest ani porywająca, ani choćby ciekawa. Właściwie na dobrym pomyśle kończą się zalety tej książki, za to pozostaje nam cały stos wad. Zaczynając od topornej narracji i fatalnych dialogach (ciężko nawet powiedzieć, że toczą się tu normalne rozmowy), a skończywszy na dłużyznach i głównym bohaterze, który jest tak irytująco nijaki, że ma się ochotę samemu go uśmiercić. John Truck, to - w moim odczuciu - postać płytka niczym prawie wyschnięta kałuża, mocno niedopracowana, bez choćby cienia osobowości, bez poglądów, bez zaangażowania. Niby ma żonę, ale z nią nie żyje, choć od czasu do czasu do niej wpada; niby ma kumpla, ale nie widać między nimi jakiejś szczególnie głębokiej zażyłości. Zresztą, ten brak zażyłości tyczy się też żony. Niewiele wiemy też o jego przeszłości. Niby coś tam jest wzmiankowane: że walczył, że siedział w więzieniu, ale to wszystko jest rozmyte i mgliste. Za to przez całą powieść John Truck obskakuje wciry. Jak nie od jednych, to od drugich i tak przez 200 stron. Bo i czemu by nie?! Przy czym sceny są zbyt rozciągnięte, a natłok dziwnych i trudnych słów niekiedy tak pieruńsko duży, jakby Autor chciał tym tanim zabiegiem zamaskować braki warsztatowe. Kończy się jednak tym, że Urządzenie Centauryjskie bardzo ciężko się czyta, a ten ciężar sprawił, że poczułem się autentycznie wyczerpany.

A wszystko właściwie i tak sprowadza się do starej jak świat prawdy, że wielcy tego świata zawsze spadają na cztery łapy, a malutcy obrywają, najczęściej nie zdając sobie sprawy z tego od kogo i dlaczego. M. John Harrison, stworzył powieść w moim odczuciu, słabą, nudną i napisaną w kiepski stylu. Urządzenie Centauryjskie, to zdecydowanie słaba strona Artefaktów. Ten tytuł w ogólne nie powinien pojawić się w tej serii. Nie jest ani wizjonerski, nie ma też żadnych walorów literackich, jest jakby nieudaną kalką dziesiątek, jeśli nie setek powieści science fiction, które powstały wcześniej. Ale nade wszystko, Urządzenie Centauryjskie jest cholernie nudne, a to w literaturze jest grzechem śmiertelnym.

| © by MROCZNE STRONY | 2023

Moja ocena:

Data przeczytania: 2023-02-25
× 4 Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Urządzenie centauryjskie
Urządzenie centauryjskie
M. John Harrison
3.5/10
Seria: Artefakty

John Truck z pozoru był tylko kolejnym szemranym kapitanem statku kosmicznego. Handlował narkotykami, gdy mógł je dostać, a kiedy ich nie było, przewoził inne towary. W rzeczywistości był jednak osta...

Komentarze
@jatymyoni
@jatymyoni · około rok temu
Interesująca recenzja, a książka niestety mniej.
× 1
Urządzenie centauryjskie
Urządzenie centauryjskie
M. John Harrison
3.5/10
Seria: Artefakty
John Truck z pozoru był tylko kolejnym szemranym kapitanem statku kosmicznego. Handlował narkotykami, gdy mógł je dostać, a kiedy ich nie było, przewoził inne towary. W rzeczywistości był jednak osta...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Pozostałe recenzje @mrocznestrony

Mickey 7
FACET OD UMIERANIA

W trakcie czytania niektórych książek pojawia mi się taka myśl: to dobry materiał film. Tak jakby Autor pisząc daną historię, już widział ruchome obrazy układające się w...

Recenzja książki Mickey 7
Po zbutwiałych schodach
GDY ŚCIANY ZACZYNAJĄ MÓWIĆ

Premiery książek Anny Musiałowicz, to dla mnie takie małe literackie święta. Dnia Książki nie obchodzę, bo w sumie mam go właściwie codziennie, a z kolei na powieści Ani...

Recenzja książki Po zbutwiałych schodach

Nowe recenzje

Wyspa Alice
Szlakiem kłamstw
@Moncia_Pocz...:

"Wyspa Alice" Daniela Sanchez Arevalo to powieść psychologiczno - obyczajowa, którą od dość dawna miałam na liście prio...

Recenzja książki Wyspa Alice
Gdzie są moje zwłoki?
Sprawa znikniętych zwłok
@dominika.na...:

Ostatnio coraz częściej sięgam po kryminały. Zarówno seriale, jak i książki. To, że przeczytam kolejną powieść Małgorza...

Recenzja książki Gdzie są moje zwłoki?
Twist
Polecam
@azarewiczu:

"Miłość to spojrzenie. Miłość to uczucie. Miłość to sześcioliterowe slowo, które jest cenniejsze niż złoto. Miłość to j...

Recenzja książki Twist
© 2007 - 2024 nakanapie.pl