Tego jeszcze u mnie nie grali! Drogi Czytelniku, tym razem zapraszam Cię do przeczytania recenzji zbioru bajek dla dzieci w wieku 6-10 lat. "Smocze przygody" to ambitny literacki kolaż dwudziestu połączonych ze sobą fabularnie opowiadań, w których przez pięćdziesiąt stron to wpadamy, razem z Jackiem i trzema smokami, w rozmaite tarapaty, to znów się z nich ratujemy.
Zbiór ten pojawił się u mnie naprawdę niespodziewanie i rozgościł grzecznie w kolejce egzemplarzy recenzenckich na stoliku nocnym. U mnie, czyli u osoby kompletnie nie posiadającej ani doświadczenia, ani styczności z dzieciakami w tym wieku, ani tym bardziej z książkami dla nich pisanymi. Przemiła Autorka, Pani Bożenka, świadoma tego stanu rzeczy, postanowiła mimo to, powierzyć w moje ręce swoje dziecko - opowieści o smokach Józinku, Aureliuszu i smoczycy Zence, abym mogła spojrzeć na te perypetie swoim recenzenckim okiem i co nieco o nich napisać.
Jakie odczucia towarzyszą mi po tej lekturze? Otóż dosyć pozytywne, choć kilka momentów wprawiło mnie w konsternację, ale o tym wspomnę nieco niżej. Te bardzo ciekawe, ciepłe opowiadania, zostały napisane prozą rymowaną. Większość rymów wpada rytmicznie w ucho i świetnie brzmi, tworząc bardzo przyjemną całość, ale zdarzyło się też i parę zgrzytów kiedy, czytałam sobie bajki na głos. W żadnym wypadku nie przeszkadza to jednak w przeżyciu świetnej, literackiej przygody. Zakładam jednak, że są to opowieści raczej do wspólnego poznawania przez dziecko i rodzica, niż samodzielnej lektury przez pociechę. Pojawia się w nich naprawdę sporo mądrych słów, których znaczenia dzieci mogą jeszcze nie znać, a co za tym idzie potrzebować w czasie czytania dodatkowych wyjaśnień. Śmiem wyobrażać sobie, że podczas lektury pojawi się możliwość poruszenia z dzieckiem kwestii "skąd się biorą (smocze) dzieci", czym jest weganizm, albo kto to taki ten “chojrak”. Uważam to za bardzo pozytywny aspekt, ponieważ tekst może prowokować błyskotliwe rozmowy i stymulować do myślenia, co jest niezwykle ważne w czasach, kiedy słownictwo współczesnej młodzieży zaczyna stawać się coraz bardziej ubogie.
Choć w ogólnym rozrachunku uważam “Smocze przygody” za bardzo wartościową publikację, to wspomnianą wcześniej konsternację wywołało we mnie to, że niektóre z bajek nie były dla mnie intuicyjne. Gdyby nie ilustracje na towarzyszących im stronach, to mogłabym mieć niemałą zagwozdkę, o co też w nich może chodzić. Teraz nie jestem pewna, czy na przeszkodzie temu s tała właśnie moja dorosłość, a mały czytelnik poradziłby sobie lepiej w tej materii. Wiadomo, że większość dorosłych zatraca gdzieś swoją dziecięcą lotność umysłu wraz z biegiem lat i mocnym stąpaniem po ziemi. Teksty sporo zyskują dzięki oddającym ich klimat obrazkom, a wiadomo, że są one bardzo ważne dla małego czytelnika - przyciągają wzrok i pozwalają wyobraźni rozpocząć niezwykłą przygodę i dryfować tam, gdzie nawet nam się to nie śniło.