Okres PRL z perspektywy dnia dzisiejszego jawi się jako bardzo dziwny czas. Puste półki, kolejki, przydziały wydają się nam czymś niewyobrażalnym. Komedia jako gatunek filmowy okazała się dobrym sposobem zobrazowania tamtych czasów. Komercyjny gatunek, który w lekki, zabawny sposób przedstawia to, co trudne.
Kiedy pomyślę o peerelowskich komediach, jako pierwszy przychodzi mi do głowy Stanisław Bareja. Takie filmy jak "Miś" czy "Brunet wieczorową porą" zajęły godne miejsce w historii polskiego kina. Tytuły znane, nazwisko reżysera również, ale skryty po drugiej stronie kamery Bareja był dla mnie wielką niewiadomą. Tak naprawdę nie potrafiłam nawet przyporządkować twarzy do tego nazwiska. Nadarzyła się okazja, aby uzupełnić luki w wiedzy. W moje łapki wpadła świeżutka biografia reżysera "Stanisław Bareja alternatywnie" autorstwa Macieja Raplewicza.
Jaka postać wyłania się ze stron tej książki? Cichy, łagodny, skromny mężczyzna. Człowiek lubujący się w kulturze: dużo czytający, regularnie odwiedzający teatr i kino. Inteligentny, posiadający własne poglądy, nie dający się ogłupić wszechobecnej indoktrynacji.
Nie będę rozpisywała się nad postacią Stanisława Barei, bo myślę, że większości Polaków to nazwisko powinno coś mówić. Przejdźmy do książki. Warto czy nie warto? Moim zdaniem warto. Co prawda, mam kilka uwag odnośnie kompozycji (o tym za chwilę), ale nie zmienia to faktu, że została zrobiona niesamowita robota, jeżeli chodzi o gromadzenie i opracowanie materiału do biografii reżysera (pod względem treści jak i dodatków np. zdjęć). Widać, że archiwa zostały dokładnie przeszperane, a autor spotkał się, z kim się dało, żeby posłuchać wspomnień o Staszku. Udało mu się zestawić fakty z życia reżysera i opisać jego charakter. Sprawił, że duch tego człowieka stał się namacalny.
Zawsze myślałam, że biografia może być napisana na dwa sposoby: chronologicznie lub problemowo. "Stanisław Bareja alternatywnie" to hybryda tych dwóch podejść. Podzielono ją na króciutkie rozdziały, trochę jak w popularnych kryminałach, i teoretycznie wydaje się, że wydarzenia z życia reżysera będą opisane w sposób chronologiczny, ale co jakiś czas ten porządek zostaje zaburzony np. fragmentem, w którym kolega czy ktoś z rodziny wspomina bohatera biografii, czy też jakimś tematem, który autor uznał za istotne właśnie w tym miejscu poruszyć. Przykład: czytam sobie o pierwszych krokach Stanisława Barei na planie filmowym, a tu nagle fragment o tym, że był dobrym kucharzem i lubił dobrze zjeść. Szczerze mówiąc, wybijało mnie to z rytmu i sprawiało, że byłam pogubiona w tym, co czytam.
Na końcu publikacji mamy do dyspozycji listę filmów i seriali nakręconych przez Bareję oraz tych z jego udziałem, listę scenariuszy i scenopisów, wykaz planów zdjęciowych z lat 1975 – 85 oraz bibliografię. Bardzo dobrze, że zostały załączone, ja cenię takie dodatki, ale jednej rzeczy mi zabrakło. W wykazie filmów i seriali przydałoby się dodać strony, na których się o nich wspomina. Dlaczego? Maciej Replewicz, opisując życie reżysera, bardzo często wskazuje, gdzie w jego twórczości możemy zobaczyć cień danego doświadczenia, m.in. odwołuje się do konkretnych scen. Pomysł super, ALE... pomimo, że niektóre z filmów Barei widziałam kilkakrotnie, to nie zawsze udało mi się przywołać z pamięci wspominaną scenę. Znalazły się też tytuły, o których wcześniej nie słyszałam. Bardzo bym chciała obejrzeć te produkcje i móc na świeżo sprawdzić, jakie duchy z przeszłości reżysera miały swój udział w ich powstaniu. Wskazanie stron bardzo by w tym pomogło, byłoby też cennym elementem dla osób prowadzących badania naukowe w temacie wymienianych filmów.
Podsumowanie
Filmy Stanisława Barei cieszą się niesłabnącą popularnością. Patrząc na ich powodzenie można by pomyśleć, że wydanie biografii reżysera było strzałem w dziesiątkę. Wyszła z tego całkiem dobra książka. Co prawda mam kilka uwag co do kompozycji, ale nie mogę zaprzeczyć, że jest to merytoryczna publikacja. Osoby interesujące się kinem i jego historią dostaną dzięki niej dużą dawkę informacji na temat słynnego Staszka.