Jak sprzedać nawiedzony dom recenzja

Straszna inwestycja w nieruchomości, gdy słychać Kakawewe!

Autor: @spirit ·3 minuty
2024-02-17
Skomentuj
3 Polubienia
Och, olbrzymi jest mój niedosyt po przeczytaniu tej książki, kiedy oczekiwania wobec niej były tak wielkie jak wielkie są arbuzy. Temat nawiedzonych domów i laleczek w historii grozy wydaje się być jak bułka z masłem- czymś oklepanym. Kiedy przeczytałam opis, że to przerażająca, a zarazem mrocznie zabawna opowieść o rodzinnych sekretach z przeszłości byłam przekonana, że autor jakimś cudem stanie na rzęsach i połączy to co zostało zapowiedziane, choć czułam że jest to trudne do wykonania, bo bać się i jednocześnie śmiać się z czegoś to ciężkie połączenie.

No i tak się stało. Poznajemy bohaterów tej książki, którzy stają się spadkobiercami domu po swoich zmarłych rodzicach. Jesteśmy świadkami jak siostra z bratem początkowo drą koty z powodu nierównego podziału majątku, jak siebie traktują, co o sobie myślą i co sobie wygarniają. Autor w precyzyjnych szczegółach zagłębia się w ich punkty widzenia i powody skomplikowanej relacji. Wchodzimy w ich teraźniejszość, ale i przede wszystkim przeszłość. Również przeszłość ich rodziców i jeszcze dalszej rodziny; ciotek czy kuzynek. Można byłoby spokojnie narysować drzewo genealogiczne od najstarszego do najmłodszego członka tej rodziny i połączyć je czymś co udręczyło ich wszystkich czyli: Pupkinem- pacynką.
Bardzo dokładnie po nitce do kłębka przez całą książkę coraz lepiej i lepiej wychodzą rodzinne tajemnice jakie zaczęły się jeszcze w innym pokoleniu, a ich skutki sięgały aż po małą córeczkę Louise. To skrupulatne prześwietlenie każdej osoby muszę przyznać zmęczyło mnie i zaczęło denerwować. Rozumiem, że mogło być to konieczne żeby powstał odpowiedni klimat i żeby czytelnik zrozumiał cały sens „Nawiedzonego domu”… ale czułam momentami, że robi się z tego jakaś telenowela. Każdy ma swoje racje i każdy ma tajemnice, a w tym wszystkim jest czytelnik, który próbuje analizować co, kto, przez kogo, dlaczego, po co i jak? Dziwne to było i uważam, że odrobinę ten przerost formy nad treścią spowodował przekombinowanie.

Niestety muszę stwierdzić też, że w większości te „przerażające przygody” były przewidywalne i oklepane. Nie wspomnę, że absurdalność i groteskowość raziła jak słońce w oczy, gdy zapomina się okularów słonecznych na nos założyć w upalny dzień. Nie chcę za bardzo zdradzać szczegółów, ale naprawdę trzeba mieć dystans czytając jak wyglądał atak pająków czy wyjątkowych wiewiórek na domowników i jak bardzo było to traumatyczne. Starał się autor sporo tych strasznych ataków stosować, ale nie wiem czy używanie młotka jako śmiertelnej broni było dość wiarygodne… to z piłą mechaniczną też takie oderwane od rzeczywistości i niby brutalne, a jednak jakoś tak gładko to poszło… No i tak, można by tu powiedzieć, że właśnie o to chodziło Hendrixowi. Ktoś kto ma dystans, poczuje właśnie mroczną zabawę o przerażającym zabarwieniu, tyle że dla mnie to książka typowo młodzieżowa i taki klimat już mnie średnio rajcuje. Ogólnie też miałam wrażenie, że cała procedura sprzedaży domu zeszła na boczny tor, a skupiała się znacząco na tej relacji brat- siostra- lalki. Oraz na ich walce między sobą.

Zaczął mi się podobać bardziej pod koniec książki ten pomysł, gdy wszystkie złe wydarzenia skupiły się poprzez dziwny zbieg okoliczności na małej Poppy- córeczce Lousie. Jeszcze większa determinacja, by raz na zawsze zrobić porządek z przeszłością i pacynką zaowocowała tym, że moje narzekanie ostatecznie nie osiągnie kulminacyjnego szczytu. Tylko, że ponownie jak już zaczęło dziać się coś bardziej strasznego to musiał nastąpić ten „zabawny” moment co psuł mi wszystko. Ech… próba przekupienia pacynki słodyczami m&m’s była jakimś nieporozumieniem. Cóż, może jestem zgorzkniała, wybaczcie. Muszę dodać jednak, że to jak się potoczyła cała ta sprawa finalnie… zmusza do zastanowienia nad… duchami i ich ostatecznym spokojem, a to już bardzo poważna sprawa z której w sumie głupio się śmiać.

Ujawnianie tajemnicy za tajemnicą może konkretnie zmęczyć, żeby rozwikłać główną tajemnicę czyli powód „Nawiedzenia” rodzinnego domu Marka i Louise, ale wytrwali na pewno dostaną oczekiwaną odpowiedź, która może ich nieźle zaskoczyć… No i czy w końcu uda się sprzedać ten nawiedzony dom? Czy dalej taki zostanie? To już sprawdźcie sami.

Na marginesie muszę dodać, że okładka wzbudza mój wielki zachwyt, a i dwukrotna wzmianka o zespole Nirvana już w treści "Nawiedzonego domu" łechta wielce moje grunge'owe serce.

Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl

Moja ocena:

Data przeczytania: 2024-02-17
× 3 Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Jak sprzedać nawiedzony dom
Jak sprzedać nawiedzony dom
Grady Hendrix
7.5/10

Porywająca i równocześnie przerażająca opowieść o nawiedzonym domu i rodzinnej traumie… Kiedy Louise dowiaduje się, że jej rodzice zmarli, boi się wracać do domu. Nie chce zostawiać córki z byłym...

Komentarze
Jak sprzedać nawiedzony dom
Jak sprzedać nawiedzony dom
Grady Hendrix
7.5/10
Porywająca i równocześnie przerażająca opowieść o nawiedzonym domu i rodzinnej traumie… Kiedy Louise dowiaduje się, że jej rodzice zmarli, boi się wracać do domu. Nie chce zostawiać córki z byłym...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Zobacz inne recenzje

Czemu jak chciałam sięgnąć po tą książką to zatrzęsły mi się ręce może i się trochę zawahałam żeby ją przeczytać ponieważ ta okładka jest straszna od samego patrzenia na nią nieźle oddaje klimat groz...

@Allbooksismylife @Allbooksismylife

„Jak sprzedać nawiedzony dom” Grady'go Hendrixa to książka, na którą zwróciłam uwagę głównie dlatego, że laleczka z okładki bardzo przypomina postać z filmu „Laleczka Chucky”, który, nawiasem mówiąc,...

@ksiazka_w_kwiatach @ksiazka_w_kwiatach

Pozostałe recenzje @spirit

NajlePSI przyjaciele
Bez psa nic nie jest najlePSIE i przyjaciela też brak.

I znowu poczułam się dzieckiem. To wszystko dzięki tej niewielkiej książeczce, która pomimo tego iż jest typową opowiastką właśnie dla najmłodszych, niesie mnóstwo pozyt...

Recenzja książki NajlePSI przyjaciele
Detoks cukrowy. Jak mądrze unikać cukru
Muszę zjeść coś słodkiego, bo inaczej stanie się coś złego- Idę na detoks.

Nie wiem jak was, ale mnie czasami dręczy strasznie jedna myśl i nie daje mi spokoju. Ta myśl brzmi w takim stylu: "Muszę zjeść coś słodkiego, bo inaczej stanie się coś ...

Recenzja książki Detoks cukrowy. Jak mądrze unikać cukru

Nowe recenzje

Echa nieodkupionych win
Echa nieodkupionych win
@ewus1703:

Zosia Miszczyk to młoda mama zmagająca się z trudną sytuacją finansową. Z bólem serca zostawia swoją małą córeczkę pod ...

Recenzja książki Echa nieodkupionych win
Warszawa to mój Nowy Jork
Książka, która długo boli
@ewus1703:

Młoda dziewczyna przenosi się do Warszawy z nadzieją na nowe życie. Wierzy, że u boku ukochanego zacznie wszystko od no...

Recenzja książki Warszawa to mój Nowy Jork
Signal
Bardzo udany debiut
@ewus1703:

Tego lata zdecydowanie stawiam na kryminały – to mój ulubiony gatunek, więc nie mogło ich zabraknąć również w mojej wak...

Recenzja książki Signal
© 2007 - 2025 nakanapie.pl