Już na samym początku poznajemy głównego bohatera powieści, Huberta. Jest to siedemnastoletni, rozpieszczony chłopak, któremu zależy tylko na dobrej zabawie. Kiedy na wycieczce do Paryża uczniowie otrzymują kilkugodzinny czas dla siebie, Hubert i jego przyjaciel Ernest nie zamierzają chodzić po sklepach. Postanawiają wybrać się na spotkanie z dwiema Francuzkami. Jednak zamiast do spotkania, dochodzi do ogromnej tragedii... I tu nagle główny bohater budzi się w jakimś ciemnym pokoju, siedem lat późnej. Nieźle, co?
Chłopak, będąc nastolatkiem, zdenerwował mnie już na początku swoim zachowaniem. Kiedy okazało się, że nagle stał się dorosłym mężczyzną, myślałam, że może zmądrzeje? W końcu każdy kiedyś wyrasta z durnych nawyków i zachowań. W przypadku Huberta tak było, ale tylko w połowie. Z jednej strony zachowywał się dojrzale, rozsądnie i wzbudzał mój podziw, jednak potem mówił lub robił coś, co wskazywało na to, że nadal gdzieś tam w środku jest tym denerwującym siedemnastolatkiem.
Kiedy chłopak błąkał się po okolicy i nie wiedział za bardzo, dokąd ma iść, z pomocą przyszła mu Iza. Właściwie nie wiem, czy mogłabym to nazwać pomocą, ponieważ dziewczyna nie była zbyt przyjaźnie do niego nastawiona. Dziewczyna jest córką sołtysa osady, ale z pewnością nie zachowuje się jak typowa młoda dziewczyna. Zamiast gotować, prać, sprzątać czy też szukać sobie męża, ona woli pomagać strażnikom w zabijaniu demonów, robieniu obchodów dookoła wsi, a także planuje ich grafiki. Dzięki niej Hubert zostaje takim strażnikiem.
Powinnam postawić sobie teraz pytanie: czy ja tę Izę polubiłam, czy nie? Przyznaję, że ta bohaterka bardzo mi zaimponowała swoją siłą, pewnością siebie i ogromną odwagą, ale była przy tym okrutnie irytująca. Mimo wszystko stwierdzam, że jest to jedna z tych bohaterek, które dziwnym trafem naprawdę polubiłam.
Strażnik był moim pierwszym spotkaniem z twórczością Pauliny Hendel. Owszem, słyszałam wiele o tej autorce, ale jeszcze nigdy nie miałam okazji przeczytać którejś z jej książek. Kiedy zaczynałam czytać tę pozycję, czułam się tak, jakbym wkraczała do jakiegoś nowego świata. Autorka zaskoczyła mnie już na samym początku, co mogło być zapowiedzią tylko i wyłącznie cholernie dobrej książki.
Na ogromnego plusa przede wszystkim zasługuje historia, wykreowana przez panią Paulinę. Wcześniej miałam do czynienia tylko z jedną książką, w której została przedstawiona mitologia słowiańska, ale dopiero przy okazji lektury Strażnika byłam bardziej zainteresowana tym tematem.
Bardzo spodobał mi się również styl autorki, ponieważ sprawił on, że książkę czytało mi się szybko i naprawdę przyjemnie.
Zakończenie moi drodzy. Zakończenie tej książki to było... naprawdę coś. Taka ogromna bomba, która zostaje zrzucona na czytelnika, który nawet się tego nie spodziewa! Domyślałam się, że ten tom zostanie zakończony w sposób zaskakujący, ale nie wiedziałam, że będzie to aż takie zakończenie. Mnie zabrakło już słów i nie wiem co mam jeszcze dodać.
Książka Pauliny Hendel zdecydowanie zasługuje na wielki rozgłos i naprawdę Wam ją polecam. Z niecierpliwością czekam na możliwość przeczytania następnych dwóch tomów, a także w końcu będę musiała zabrać się za Żniwiarza.
Jeżeli jeszcze nie mieliście okazji zapoznać się z twórczością autorki, to (powtórzę to raz jeszcze) koniecznie sięgajcie po Strażnika, bo naprawdę warto.