Szukałam książki, która mnie zaintryguje. Znalazłam ,,WSZECHŚWIATY”. Przeczytałam opis, zobaczyłam na liczbę stron i byłam już gotowa złożyć zamówienie. To, co mnie odstraszyło, to cena. Bite 44,90 zł za marne 268 stron lektury. Z przykrością odłożyłam książkę do „schowka”, ze smutkiem, bo po opisie ,,WSZECHŚWIATY” wydały mi się bardzo ciekawą książką. Nie miałam jednak czasu długo pomarudzić, bo przede mną ułożył się na biurku nie mały stosik. Kiedy tak czytałam, czytałam, aż w końcu przeczytałam kilka pozycji, dostałam mejla z iście radosną nowiną, jakoby serwis Kotek.pl wysłał do mnie tą książkę do recenzji. Kiedy przyszedł listonosz, z uśmiechem na twarzy zaszyłam się w kącie z ,,WSZECHŚWIATAMI”.
Alex i Jenny porozumiewają się ze sobą poprzez swoje myśli. Co może nie byłoby takim wielkim… CZYMŚ, gdyby nie to, że dzielą ich od siebie setki kilometrów. On mieszka w Mediolanie, ona w Melbourne.Te ,,rozmowy” szesnastolatkowie prowadzą ze sobą od czterech lat. A przynajmniej tak to pamiętają…
Tych dwoje łączy niesamowita więź, po krótkim czasie, kiedy udaje im się w miarę panować nad tymi ,,atakami”, zdają sobie sprawę, że czują do siebie coś więcej niż przyjaźń. Dla nas, zwykłych przeciętnych ludzi to przecież absurd. Nie jeden powołałby się na stwierdzenie, że tylko wariaci słyszą głosy w swojej głowie. A zakochanie się w tej ,,urojonej” przez nas osobie – kompletne szaleństwo! Aby przekonać się, że pozostał przy zmysłach, z pomocą swego o kilka lat starszego przyjaciela Marco, Alex rusza w podróż samolotem wprost do Melbourne. No, może nie całkiem ,,wprost”, bo po drodze ma kilka przystanków… ale to szczegół. Tak jak oboje ustalili, spotykają się na molo. A raczej ,,powinni się spotkać”. Alex stoi w umówionym miejscu, ale twierdzi, że Jenny tam nie ma. Ona również znajduje się w takiej sytuacji. Po burzliwych rozmowach z Markiem, o tym, co się (nie)wydarzyło na molo, Alex dowiaduje się o pewnej teorii. Mianowicie takiej:
Według teorii wieloświatów, istnieje nieskończona liczba światów, jak i nieskończone są możliwości naszego w nich istnienia.
Z początku Alex odrzuca tezę przyjaciela, jednak po głębszych rozmyślaniach dochodzi do wniosku, że Marco może mieć rację. Zwłaszcza, że spotyka dziwnego malezyjskiego wróżbitę, i potem ogląda kasetę, którą przygotował dla niego chłopiec, wyglądający dokładnie jak on, tyle, że kilka lat młodszy i … Zaraz, zaraz, bo jeszcze wszystko najciekawsze Wam tu wyśpiewam!
Na samym początku, jak to bywa przy (prawie) każdej książce, nic ciekawego się nie dzieje. Jest chłopak, ok, jest dziewczyna, spoko. Tak naprawdę książka wciąga dopiero, gdy siądzie się przy niej dłużej, nie dla kilkuminutowych przerw ,,WSZECHŚWIATY” zostały napisane! Poza tym, aby dobrze się ogarnąć w rzeczywistości serwowanej nam przez Patrignaniego (mam nadzieję, że dobrze odmieniła, jeśli nie, wybaczcie mi, pierwszy włoski autor jaki mi się trafił xd) trzeba troszkę pomyśleć.
Książka staje się ciekawsza, im dalej się w nią zagłębimy. Dlatego z początku może się niektórym wydawać średniointeresująca. Nie można jednak powiedzieć, że druga część książki nie jest imponująca. To własnie wtedy zaczynamy się bardziej wczuwać, ,,orientować się w terenie”.
Podczas czytania wpadła mi do głowy taka myśl, która krąży w niej do teraz. Czytałam wiele antyutopii, jako, że jest to mój ulubiony gatunek. Ale nie przypominam sobie, żebym czytała książkę, której akcja dzieje się podczas apokalipsy. A opisana jest ona w arcymistrzowski sposób. Kiedy został mi rozdział do końca (ciemna noc była, gdy się zjawiła… ups! to nie ta bajka. Ale ciemno już było, w każdym razie) zabrałam swoje manatki z pokoju mojej szanownej rodzicielki i ruszyłam w górę po schodach do mojego pokoju. Szłam po ciemku, ręce miałam załadowane, a położenie schodów znałam na pamięć. Ale ciemność dała upust wyobraźni. A ja z przyspieszonym biciem serca wchodziłam coraz to wyżej. Bałam się, naprawdę się bałam, że wyskoczy zaraz jakiś facet z karabinem, albo, że usłyszę na zewnątrz jakieś strzały. Niewątpliwie po tej książce uświadomiłam sobie jak musiała wyglądać Polska podczas I,II wojny światowej.
Tak więc, pomysł na książkę interesujący, postacie barwne (jednakże te drugoplanowe bardziej interesujące niż główni bohaterowie), zaskakujące wydarzenia? Raczej łatwo jest przewidzieć co się wydarzy, ale zdarzały się niespodziewane momenty. Autor ma ogromną wyobraźnię, to widać to przeczytaniu. Akcja na początku wlecze się jak ślimak, a pod koniec książki pędzi niczym torpeda. Takie niezbyt ustabilizowane tempo…
Ogólnie książka mi się spodobała, ale jak już wspomniałam na początku, cena nie jest zachęcająca, odrzuci pewnie większość zainteresowanych fabułą. Fakt faktem, kartki ,,WSZECHŚWIATÓW” są najgrubszymi kartkami jakie to tej pory spotkałam, – są niemal pięć razy grubsze niż te normalne/przeciętne – ale nie sądzę by była konieczność wydawania jej takiej ,,mocnej”. Tak więc, polecam książkę tym, którym cena nie przeszkadza i tym szczególnie upartych na ,,WSZECHŚWIATY”. Pozostali? To już wasz wybór ;) .
Ocenę podciągnęła końcówka książki, za którą bardzo dziękuję portalowi Kotek.pl
4,5/6
→ by C.C.Clouds