Zacznę od tego, że „Gloria” Grahama Mastertona i Karoliny Mogielskiej, doskonale wpisuje się w trend książek świątecznych, które to co roku zalewają rynek wydawniczy w okolicach grudnia. Wiecie, tych wszystkich niezbyt skomplikowanych, czysto rozrywkowych pozycji, niosących ze sobą otuchę, nadzieję i traktujących o świątecznych cudach. Tutaj jest podobnie, tylko że w drugą stronę. Oczywiście też mamy do czynienia z pozycją niewymagającą i zdecydowanie służącą rozrywce, ale magia w niej zawarta nie jest tą, której chcielibyśmy doświadczać. Zło panoszy się tutaj od pierwszych stron - mami, zastrasza i podgryza (dosłownie oraz w przenośni) każdego, kto spróbowałby stawić mu opór. „Gloria” jest więc świetnym odgromnikiem i powieścią skrojoną na potrzeby każdego, kto nie za specjalnie gustuje w świątecznym klimacie i czuje, że może nie wytrzymać nadmiaru bombardującej go zewsząd switaśności. Wiadomo, lepiej oddać się relaksującej, krwawej lekturze niż zacząć biegać z piłą mechaniczną po galerii handlowej. Czyż nie?
*
„Na Wojtusia z popielnika iskiereczka mruga, chodź opowiem ci bajeczkę, bajka będzie długa. Była sobie Baba Jaga, miała chatkę z masła…”
Wciąż mam w pamięci słowa Anny Kańtoch, która powiedziała kiedyś, że w bogatej twórczości Mastertona, owszem, pojawiają się od czasu do czasu książki naprawdę dobre i są to zazwyczaj te, które wolno się rozkręcają. Według tego klucza, „Gloria” nie może zostać za dobrą uznana, ponieważ już sam jej początek, to skok na główkę do basenu - bez rozgrzewki. Nie ma więc co tutaj liczyć na subtelności ani na jakieś specjalnie wyrywające z butów zaskoczenia fabularne. Czy to jednak powoduje, że ta konkretna książka w swojej konwencji nie jest dobra? Absolutnie nie! Bo może i „Gloria” nie jest literaturą wybitną, ale opowieści rozrywkowe na miarę dawnych Amberów i Phantom Pressów (które mają nadal rzeszę fanów) nie silą się na to by takową być. Poza tym, mamy przecież do czynienia nie tylko z horrorem klasy B, ale także z literaturą świąteczną, a ta dodatkowo rządzi się swoimi grudniowymi prawami. Przy tej historii można po prostu odpocząć. I tak Masterton, jak i Mogielska, doskonale tę potrzebę rozumieją.
Tak jak już zasugerowałam, nie ma w tej opowieści taryfy ulgowej. Akcja zaczyna się z przytupem i wciąga nas od pierwszych stron w swój baśniowo-horrorowy klimat. Główna bohaterka Marta, zatrudnia Glorię, ciepłą i przesympatyczną staruszkę, do pomocy w prowadzonym przez siebie Domu Dziecka im. Świętego Mikołaja. Robi to dokładnie pierwszego grudnia. Nie podejrzewa, że to szczególny moment: po prawie rocznym letargu, obudziło się właśnie zrodzone na Islandii zło, które aż zanadto sprawnie przystosowało się do współczesnych czasów i w niewyobrażalny sposób skomplikuje jej życie. I to gdzie? Na Opolszczyźnie! Im bliżej świąt, tym dziwniejsze i bardziej niepokojące rzeczy dzieją się w sierocińcu: ktoś w bestialski sposób morduje kota jednej z podopiecznych, instalacja elektryczna wciąż płata figle, bez śladu znikają dzieci, chłopcy dostają nietypowej obsesji na punkcie podstarzałej opiekunki, a przygotowywany przez nią ciągle brejowaty gulasz, smakuje jakoś podejrzanie i zawsze można znaleźć w nim mało apetyczne dodatki, typu włosy... Tym razem przeciwnik, zło głodne i bezlitosne, jest bardzo przebiegły i czerpie niczym nieskrępowaną radość ze znęcania się nad ofiarami. Gdyby nie tutejsza złota rączka, jego martwa córka i obeznana w temacie walki z demonami bibliotekarka, kto wie, jak tragicznie skończyłoby się tym razem Boże Narodzenie…
„Gloria” to mroczna, ociekająca tłustym i obrzydliwym gulaszem historia, która kończy się w całkiem satysfakcjonujący dla czytelnika sposób. Na uwagę zasługuje w niej nie tylko klimat grozy, budzące sympatię postacie, ale przede wszystkim pomysł na potwora. Zaintrygowana poszukałam, poczytałam i faktycznie na Islandii postacie Gryli (olbrzymki) i Bożonarodzeniowych Chłopców (trolli) są dobrze znane. Nie miałam dotąd pojęcia o tym, że w islandzkim folklorze, koncepcja Świętego Mikołaja jest zupełnie różna od tej którą przyswoiliśmy sobie na kontynencie. Uwielbiam trafiać w książkach na smaczki, które sprawiają, że dowiaduję się więcej o świecie, więc za stworzenie Baby Glorii duet M&M zyskuje ode mnie kolejnego wielkiego plusa. Dzięki nim moja świąteczna menażeria złoli się rozrosła.
„Gloria” zrobiła na mnie również wrażenie tym, jak w zakamuflowany sposób krytykuje konsumpcyjny wymiar świąt. Niepohamowaną żądzę, nienasycony głód posiadania – obżarstwo ciała i duszy. Horror, to gatunek najlepiej przystosowany do tego, by bez cenzury i w pełnej krasie ukazać ohydę takiego podejścia.
„…wychodzi z ukrycia pierwszego grudnia każdego roku, aby zaspokoić swoje pragnienie (…). Jest najpotężniejsza na Wigilię - bo to dzień jej triumfu i coroczna uczta chciwości.”
Może autorzy pokuszą się w przyszłości o podobną powieść na Zajączka? Ja bym czytała.
Dzieci z Domu Dziecka imienia Świętego Mikołaja wiele już w swoim życiu przeszły. Boleśnie doświadczone przez okrutny los, łakną miłości, ciepła i zrozumienia, a Gwiazdka jest szczególnym okresem, w ...
Dzieci z Domu Dziecka imienia Świętego Mikołaja wiele już w swoim życiu przeszły. Boleśnie doświadczone przez okrutny los, łakną miłości, ciepła i zrozumienia, a Gwiazdka jest szczególnym okresem, w ...
🧸🧸🧸 Recenzja 🧸🧸🧸🧸 Graham Masterton & Karolina Mogielska " Gloria " @Grahammasterton Wydawnictwo :Lingua Mortis @linguamortis_ph 🧸🧸🧸🧸🧸🧸🧸🧸🧸🧸🧸 " Nic tak nie wiąże jak wspólną tajemnica: jest jak br...
RECENZJA „GLORIA” AUTOR: Graham Masterton, Karolina Mogielska WSPÓŁPRACA REKLAMOWA — WYDAWNICTWO: Lingua Mortis „- Ostatecznie mamy przed sobą całe życie. Całe życie! – powiedziała z...
@marcinekmirela
Pozostałe recenzje @alicya.projekt
Afryka - to wieczne trwanie*
@Obrazek What have we done to the world? Look what we've done. Gdy byłam dzieckiem, wspólne oglądanie programów przyrodniczych było jednym z naszych rodzinnych, ni...
@ObrazekTo jedna z tych powieści, które chodzą nam po głowie długimi godzinami. „Światłoczułość” wciąż powraca do nas obrazami pełnymi odrazy i cierpienia, ale również...