Groza po raz kolejny wędruje po świecie, tym razem za dom obrała sobie Normandię...
“Światła września” to co prawda jedna z wcześniejszych książek Zafóna, jednak na jej polskie tłumaczenie trzeba było poczekać nieco dłużej. Pomimo, że zaliczana jest do literatury młodzieżowej, z pewnością ucieszy również starszych czytelników. A że pogoda jakoś nas w tym roku nie rozpieszcza, chyba nic nie stoi na przeszkodzie, by zaszyć się w przytulnym kącie i zagłębić w mrocznym świecie autora...
Pierwsza połowa XX wieku, Francja. Wdowa Simone Sauvelle nie mogąc poradzić sobie z finansowymi problemami, decyduje się, wspólnie z dwójką dzieci – córką Irene i synem Dorianem opuścić Paryż na rzecz wybrzeża i wyjątkowo korzystnej oferty pracy, jako ochmistrzyni normandzkiej rezydencji Lazarusa Janna, utalentowanego właściciela fabryki zabawek.
Wszystko wskazuje na to, że rodzina Sauvelle wreszcie wyciągnęła szczęśliwy los. Wszyscy mieszkają w pięknym domu, zarobki Simone zaspokajają podstawowe potrzeby całej trójki, pracodawca wydaje się być wyjątkowo miłym człowiekiem, sama praca nie sprawia większych trudności. Do tego Irene poznaje młodego rybaka Ismaela, który staje się jej pierwszą wielką miłością. Jedyną ciemniejszą plamę na tym obrazie stanowi niecodzienna siedziba samego Lazariusa – pełna najdziwniejszych machin, z których wiele przybrało ludzkie kształty...
Życie toczy się leniwie naprzód, aż pewnego dnia spokój tego miejsca mąci tajemnicza śmierć kucharki Lazariusa – Hannah. Od tej chwili nic nie jest już takie same a cała rodzina musi stawić czoło sytuacjom, które mogą zadecydować o ich życiu bądź śmierci...
Powieść Zafóna zbudowana jest w bardzo przejrzysty sposób. Zaczyna się ona listem Ismaela do Irene a konczy jej odpowiedzią. Pomiędzy tymi listami, czytelnik odnajdzie szereg chronologicznie ustawionych wydarzeń, w razie potrzeby uzupełnionych o parę faktów z przeszłości. Akcja rozwija się, jak na Zafóna stosunkowo wolno, autor pozostawił nam sporo czasu by bliżej poznać głównych bohaterów, ich wzajemne relacje, radości i troski. Mimo to trudno zignorować poczucie grozy, unoszące się nad tym malowniczym zakątkiem. I chyba każdy fan autora jest w pełni świadom tego, że lada chwila musi wydarzyć się coś niespodziewanego.
Być może ze względu na młodzieżowy charakter tej książki, całość namalowana jest w biało-czarnej tonacji, zdecydowanie rozgraniczającej dobro od zła. Mimo to niezwykle łatwo jest zatopić się w tajemniczym świecie Zafóna i każdy, kto weźmie tę książkę do ręki ryzykuje, że nie będzie w stanie jej odłożyć, zanim nie skończy czytać.
Gdyby “Światła września” były pierwszą książką pisarza, którą dane by mi było przeczytać, zapewne w tym miejscu zaczęłabym wychwalać wszystkie jej walory. Jako, że jednak pierwszą nie jest, muszę przyznać, że podczas tej lektury ciągle towarzyszyło mi uczucie, że to wszystko gdzieś juz było. Nie ujawniając zbyt dużo szczegółów napiszę tylko, że w tej powieści znalazłam analogie do wcześniejszego „Pałacu Północy”, jak i późniejszej „Gry Anioła”, ale przede wszystkim do „Mariny”. Być może jest to celowy zabieg autora – tworzenie ksiażek które w jakiś niezwykły sposób łączą się ze sobą tworząc wielopoziomową, niezwykłą rzeczywistość. Osobiście poczułam się jednak odrobinkę rozczarowana, przyzwyczajona do niekończących się pozytywnych doświadczeń z innymi książkami Zafóna. Już tylko na marginesie wspomnę o pewnej analogii do „Cienia” Andersena. Odpowiednik Zafóna jest zdecydowanie bardziej mroczny i nieprzewidywalny, mimo to trudno uznać go za całkowicie nowy pomysł.
Podsumowując, „Światła września” to lektura obowiązkowa każdego wielbiciela twórczości autora, która z pewnością sprawi również dużo radości każdemu, kto nie miał jeszcze do czynienia z tym literackim fenomenem. W perspektywie wszystkich opublikowanych dotąd książek pisarza pozycja nieco słabsza, mimo to warta uwagi, pozostawiająca apetyt na więcej...