Autorka, Katarzyna Berenika Miszczuk napisała "Wilka" w wieku piętnastu lat. Można by pomyśleć, że styl powinien być niedopracowany, słownictwo banalne, bohaterowie bezbarwni - ogólnie mówiąc - warsztat pisarski do poprawy. I na to się nastawiłam. Bo choć słyszałam wiele pozytywnych opinii, to, ludzi, nikt nie pisze w tym wieku aż tak dobrze! Dlatego też ogromne było moje zaskoczenie, gdy już po kilku stronach książka mnie po prostu oczarowała...
Margo jest zwykłą nastolatką. Poznajemy ją, kiedy z rodzicami przeprowadziła się do Wolftown. Nie podoba jej się ta zmiana, musiała pożegnać się z przyjaciółmi i ma rozpocząć naukę w nowej szkole. Tam od razu zaprzyjaźnia się z Ivette, a w oko wpada jej Max - przystojny blondyn z grupy metalowców. Kiedy Margo ma z nim robić projekt na lekcje, dziewczyna spędza z nim dużo czasu i zbliżają się do siebie. Jednak Max ma przed Margo coraz więcej tajemnic, a ona chce odkryć, co przed nią ukrywa, by mu pomóc. To jednak nie wszystko. Margo miewa koszmary. Co noc budzi się z krzykiem, nie może już dlużej tego znieść... Czy sny okażą się proroczymi? Czego i dlaczego nie mówi jej Max? I jakie Margo poniesie konsekwencje wścibstwa...?
Jak pisałam we wstępie, oczarował mnie styl pisarki. Nie chodzi o to, że miała niskie wymagania, więc nie trudno było mi zaimponować, nie. Cała ta książka była po prostu... Jakaś taka cudownie prosta - urzekła mnie swoją prostotą. Tutaj mam na myśli głównie styl - taki naturalny, w ogóle niewymuszony, tak po prostu. Kiedy czytałam, byłam pewna, że autorka pisała z czystej przyjemności. To było cudowne. Ogólnie mówiąc - bardzo przyjemnie się czytało, było w całej tej książce coś takiego, że nie mogłam się oderwać od lektury, wciągnęłam się totalnie, nawet gdy kompletnie nic się nie działo, nie potrafiłam przestać czytać.
Margo była świetnie wykreowaną barwną postacią. Jak autorka pisze we wstępie (bo mam II wydanie), bohaterka jest częścią niej samej w wieku piętnastu lat. Oczywiście, zmienianie czegokolwiek znaczącego w charakterze Margo byłoby błędem - jest idealna (bynajmniej nie wyidealizowana-normalna piętnastolatka, dlatego tez tak bardzo ją polubiłam). Choć niektóre jej działania mnie bawiły, miałam ochotę ją wyśmiać, to i tak zawsze wychodziła na prostą, za co miałam ochotę ją po stopach całować!
Max. Tajemniczy. Metal. Jest chichy i była to miła odskocznia od tych wszystkich aroganckich, pewnych siebie bohaterów. Nie twierdzę, że nie był pewny siebie, ale wiecie o co mi chodzi... Miał swoje tajemnice i długo nie ufał Margo - wszystkiego sama się musiała domyśleć. No, i był przystojny. Czekałam na każda scenę, w której się pojawiał. Powoli otwierał się przed Margo, nie zdradzając wszystkiego, co czyniło go tym ciekawszym. Był sympatyczny, choć początkowo czasem ignorował naszą bohaterkę... Ale mimo to uważam go za cudownego. Był tez romantyczny i czuły. Miał tez jednak swoje wady - nie był wyidealizowany i właśnie dlatego tak bardzo przypadł mi do gustu.
Na uwagę zasługuje również Ivette, przyjaciółka Margo. Od razu ją pokochałam <3 Jej ulubiony kolor to różowy, co często daje się Margo, zwolenniczce ciemnych kolorów, we znaki. Ive jeździ różowym autem, ubiera się na różowo, cały jej pokój tonie w różu. Najlepsze jest jednak to, że nie przejmuje się, co inni o tym myślą. Jest cudowną przyjaciółką, wyrozumiałą, troszczącą się. Dzięki jej zachowaniu wywołała we mnie same ciepłe uczucia.
Podsumowując - polecam, polecam, polecam! Naprawdę cudowny paranormal, powinien zadowolić wszystkich miłośników gatunku.