Garsoniera- mieszkanie dla jednej osoby, w języku współczesnym kawalerka. Nam kojarzy się z miejscem uciech.
W takiej owo garsonierze zastajemy Antona Lumier'a, który siedzi w fotelu, trzymając list. Co w nim jest, nie wiemy. Czujemy jednak, że jest on niezmiernie ważny dla poety. Anton wstaje, powolnym krokiem przechodzi obok kominka i wrzuca do niego list. Następnie podchodzi do okna i ... wyskakuje przez nie. Taki wstęp zadowoli na pewno każdego wielbiciela kryminału. Duszny klimat, tajemnica, od razu jesteśmy ciekawi, jak dalej potoczy się akcja.
A dalej już tylko lepiej. Śledztwem zajmuje się komendant Sergio, który był kuzynem zmarłego. Do sprawy wyznacza dwóch strażników, którzy mają za zadanie odnaleźć sprawcę zdarzenia, gdyż śmierć utalentowanego pisarza, jest wielce podejrzana. Newran Stalhram i Sten Coven podczas oględzin mieszkania, odnajdują szczątki spalonego listu z zachowanymi tajemniczymi symbolami. Już wtedy przeczuwają, iż są one bardzo istotne i podążają tym tropem. Ślad symboli prowadzi ich do mrocznego pensjonatu, położonego w niedalekiej odległości od Karlen. Właścicielem jest Cervantes Sabelli, a willa nosi dumną nazwę Villa Vitae. Obaj strażnicy, wraz z mieszkańcami zasiadają do kolacji, podczas której- umiera Właście willi.
Od tego momentu wkraczamy w bardzo mroczny klimat. Obaj panowie, muszą wziąć pod lupę wszystkie osoby przebywające w tym, można rzecz odosobnieniu i po kolei wyeliminować każdego podejrzanego. Niczym detektyw Poirot, prześwietlają każdego z osobna, poznając ich charaktery i upodobania, a przede wszystkim cel ich wizyty. Niestety nie jest to jedyna śmierć. W tak krótkim czasie giną goście, którzy padają jak muchy i nie wiadomo, czy przyczyną ich zgonów była trucizna, czy też inny powód.
Bartosz stworzył niesamowity klimat, który już dawno na polskim rynku się nie pojawiał. Czytając, chłoniemy atmosferę miejsca z jej brudem, dusznością i przerażeniem. Odcięci od świata, walczą ze swoimi demonami, odnajdując coraz więcej wskazówek, które jak po sznurku, doprowadzają ich do zaginionego miasta, w którym króluje świątynia. Stara, podupadająca, rozpościera się nad ruinami, niczym skrzydła kruka. W niej to odnajdują księgę-grymuar, która może być świętym Graalem, tak bardzo upragnionym przez tak wielu.
Fanatyzm, chciwość, pragnienie nieśmiertelności. Te słowa tak bardzo rzucają się na myśl, zagłębiając się bardziej w historię nakreśloną przez autora. Każde słowo pozwala wczuć nam się w gęstą atmosferę. Czujemy duchotę miejsca i doskonale je sobie wyobrażamy, gdyż autor bardzo sugestywnie użył słów, a by nakreślić ten iście gotycki klimat. Szaleństwo przedziera się bagna, opary unoszące się nad nim, pochłaniają kolejne ofiary, aby ktoś mógł ziścić swoje pragnienie.
Bardzo sobie życzę takich książek więcej i mam nadzieję, że już niebawem autor zaskoczy nas kolejną opowieścią. Choć może być ciężko, bo sam sobie postawił bardzo wysoko poprzeczkę.