Prawdą jest to, co zostało napisane w blurbie - ,,autor maluje swoją powieść pełną gamą szarości''. I tyle.
Możliwe, że to kwestia minimalistycznego stylu, możliwe, że to przez zboczenie zawodowe autora, który jest dramaturgiem i reżyserem, ale ,,Ślady wilka'' nie okazały się dla mnie specjalnie porywającą lekturą. A szkoda, bo miałam co do tej książki spore oczekiwania.
Bohaterowie zostali w zasadzie przedstawieni jedynie w zarysie. I nie zrozumcie mnie źle, nie jestem osobą, która musi mieć wszystko podane na tacy, ale w powieści Schimmelpfenniga brakowało mi głębi. Brakowało mi motywacji, która sprawia, że jego postacie zachowują się tak, a nie inaczej. Pewnego wyjaśnienia. Tej ,,iskry bożej'', która sprawia, że bohaterowie stają się żywi. Bo do tej pory nie wiem czemu Agnieszka zdradziła Tomasza. Nudziło jej się? Była samotna? Potrzebowała kogoś nowego? To dlatego wystarczyły jej dwa spotkania z przypadkowo poznanym chłopakiem, żeby przekreślić kilkuletni związek?
Postacie są, tak naprawdę, osobną historią. Można im w pewien sposób współczuć (Elisabeth, Tomasz), ale w zasadzie większości z nich nie da się polubić, są antypatyczne, odrzucają. Jak ciągle wytrzeszczający oczy, nie do końca zdrowy na umyśle Charly, który jest święcie przekonany, że wilk go upokorzył (a mógł zabić!), albo jak matka Elisabeth, która jest dobra w zasadzie tylko w użalaniu się nad sobą i swoją straconą bezpowrotnie karierą.
Inną sprawą jest styl autora, który momentami drażnił mnie niesamowicie przez swoje powtórzenia. Oto kilka przykładów (podkreślenia moje):
,,- Ale przecież sama widzisz, sama widzisz.
- My też wcześniej tu nie mieszkaliśmy.
- Teraz przecież też tu nie mieszkamy.
- Ależ tak, mieszkamy.
- Nie mieszkamy tu. Mieszkamy tutaj.''
albo: ,,Co widziałeś, widziałeś co, widziałeś wilka?'' czy: ,,Powiedziała, że zna się na wilkach. To nie była prawda, ale tak powiedziała. W czasie spotkania redaktor naczelny zapytał, czy ktoś się zna na wilkach, a ona, wolontariuszka, zgłosiła się jako jedyna. Spojrzał na nią, a ona skłamała. Powiedziała, że widywała wilki jako dziecko, we wschodniej Turcji. Wymyśliła to sobie, bo nie widziała wilków, nie mieszkała też nigdy we wschodniej Turcji.''
I tak, powtórzenia mogą być dobre, mogą coś podkreślić, uwypuklić ale kiedy pojawiają się w takim nagromadzeniu to ,,wiedz, że coś się dzieje''. Inną sprawą jest, że ,,Ślady wilka'' są prozatorskim debiutem Rolanda Schimmelpfenniga, więc na pewne niedociągnięcia (jak brak fabuły...) można przymknąć oko. Nie mogę się jednak opędzić od myśli, że autor powinien na razie pozostać przy dramatach i reżyserce.