"Kościół jest zawsze krok za światem, chociaż tak naprawdę powinien być krok, a może dwa przed nim".
Czy zamiłowanie do przeprowadzania amatorskich śledztw to kwestia wyłącznie osobistych zainteresowań, czy może to jednak w jakiejś części spuścizna genetyczna? Takie pytanie towarzyszyło mi podczas lektury kontynuacji "Szeptu węża", która uniosła ciężar sukcesu pierwszej części i zdecydowanie zaprzecza teorii występowania klątwy drugiego tomu. Mówiąc wprost, warto było czekać prawie rok na "Krwawe srebrniki".
Robert M. Rynkowski to urodzony w 1971 r. doktor teologii dogmatycznej, który swoje artykuły i recenzje publikował w wielu mediach, w tym między innymi w "Znaku", "Tygodniku Powszechnym", czy też "Nowych Książkach". Redaktor w Kancelarii Senatu RP, publicysta i autor książek dla dzieci, młodzieży i dorosłych.
Jacek Posadowski po niebezpiecznych wydarzeniach, jakie stały się jego udziałem, stara się prowadzić spokojne życie. Jak się jednak okazuje, nie na długo, gdyż w sąsiednim klasztorze umiera zaprzyjaźniony z nim zakonnik. Informatyk na prośbę przeora, podejmuje się więc poprowadzenia śledztwa, w którym pomaga mu niestrudzona córka Zosia. Kolejne dni poczynań detektywów amatorów odsłaniają głęboko skrywane tajemnice zakonu i powiązania sięgające najwyższych szczytów władz.
Wyobraźcie sobie ponure mury klasztoru umiejscowionego na suwalskiej prowincji, przechadzających po jego terenie tajemniczych zakonników i zagadkową śmierć jednego z członków tej wspólnoty. Toż to idealny fundament do zbudowania intrygującej fabuły powieści będącej hybrydą kryminału i sensacji. Robert M. Rynkowski, pisząc "Krwawe srebrniki" doskonale zdawał sobie z tego faktu sprawę, dlatego książka ta zdecydowanie ujmuje niepodrabialnym klimatem, podlanym literackim sosem, którego głównymi składnikami są tak ważne elementy naszej codzienności, jak religia, polityka, władza i historia, a nawet przyroda pod postacią pszczół.
Robert M. Rynkowski, idąc śladem "Szeptu węża", również w kontynuacji przemyca do fabuły ciekawostki, które mogą rozbudzić czytelniczy apetyt i jakie jednocześnie stanowią jej wartość dodaną. W tym przypadku mowa o przedstawionej historii Izydora, który został świętym, a także o istnieniu intrygującego kultu Izydora. I pomimo faktu, że w książce znajduje się więcej fikcji niż faktów to ich zgrabne połączenie pobudza wyobraźnię do snucia różnorodnych scenariuszy.
Nie byłoby wciągającej historii detektywów amatorów pod postacią Jacka i jego córki Zosi bez wątku religijnego. W płaszczyźnie tej dość mocno intryguje pytanie zadane przez autora, bo dotyka tematu samego Jezusa z Nazaretu i jak podpowiada tytuł, Judasza od srebrników. Robert M. Rynkowski pod płaszczem niespodziewanych snów z tłumaczem Arielem w roli głównej, jakie nawiedzają jednego z zakonników klasztoru izydorantów, kreśli alternatywny scenariusz znanych nam wydarzeń. A to skłania czytelnika do zastanowienia się nad tym, jaka może być prawda. Uwielbiam takie smaczki!
W fikcyjnym świecie Jacka, Zosi, ich domowoja i jak pokazuje fabula, również zupełnie nowego członka rodziny, stale mieszają się ze sobą religia, władza, służby i polityka będąca bagnem, pełnym intryg i zakulisowych działań. W kontekście tym finał śledztwa bohaterów i plot twist, jaki autor serwuje na samym końcu swojej książki, potwierdza jedynie, że w tej grze nigdy nie ma wygranych.