„Obcy horyzont” autorstwa Rafała Barnaś oraz Marcina Falińskiego to jedna z historii, o której bardzo mało się ostatnio mówi. Nie rozumiem czemu, ponieważ w moim odczuciu jest to bardzo dobra książka sensacyjna, która totalnie mnie zaskoczyła. Owszem, początek był dość spokojny jak na moje gusta, jednak później... co tam się nie zadziało. Koniecznie musicie ją przeczytać!
Stare Kiejkuty, Ośrodek Szkolenia Kadr Wywiadu, wiosna 1995 roku.
Do ośrodka przybywa tajemniczy mężczyzna, którego zadaniem jest wybranie najzdolniejszych adeptów. To oni będą realizować specjalną operację wywiadowczą wspomagającą wejście Polski do struktur euroatlantyckich.
To wyjątkowo ważna misja, bo rosyjski wywiad aktywnie pracuje nad pokrzyżowaniem polskich planów. Od jej powodzenia zależy także bezpieczeństwo nuklearne całego świata.
Troje wybranych oficerów szybko zostaje wciągniętych w bezwzględną grę pomiędzy wielkimi mocarstwami. Szpiegowska rozgrywka prowadzi ich przez Afrykę, Seszele, Azję oraz Koreańską Republikę Ludowo-Demokratyczną rządzoną przez komunistyczny reżim Kimów.
Czy polskim oficerom wywiadu uda się wypełnić misję, która zmieni nie tylko losy Polski, ale też części świata?
Przyznam, że sięgnęłam po ten tytuł ze względu na okładkę - uwielbiam kolor niebieski, a kiedy zobaczyłam trzech panów w kapturach, wiedziałam, że muszę ją mieć! Jestem świeżo po lekturze i nadal czuję nadmiar adrenaliny, którą zapewniła mi ta lektura.
„Obcy horyzont” to przede wszystkim książka, przy której obietnica „jeszcze tylko jeden rozdział” nie ma racji bytu. (Widzę po swoim przykładzie. Kiedy zaczęłam czytać, nie potrafiłam przestać i prawie spóźniłam się na zajęcia...)
Skoro jest to powieść sensacyjna, to czy mamy tutaj akcję? Oj, dzieje się i to całkiem sporo. Faliński oraz Barnaś zafundowali nam pozycję, która trzyma w napięciu od samego początku, a akcja pędzi przez cały czas. Nie ma tutaj czasu na nudę, czy na złapanie oddechu.
Cała fabula dzieje się w dwóch sferach czasowych (teraźniejszość oraz przeszłość) oraz na różnych kontynentach (m.in. Afryka, czy Korea). Spokojnie, nie oznacza to, że historia jest skomplikowana - autorzy posłużyli się prostym językiem, dzięki czemu bardzo szybko odnajdziecie się w fabule.
W trakcie czytania dało się wyczuć, że panowie doskonale wiedzą, o czym piszą. Nie wiem czy wiecie, ale pan Marcin Faliński swego czasu był oficerem Agencji Wywiadu, a pan Rafał Barnaś jest z wykształcenia historykiem. No sami powiedzcie, kto napisze książkę sensacyjną, której akcja dzieje się kilkanaście lat wstecz, lepiej niż ten duet?
Na koniec kilka słów o zakończeniu... Jak już wspominałam wcześniej, napięcie w tej książce budowane jest od samego początku, by doprowadzić nas do finału, który prawie przyprawił mnie o zawał (tak wiem, mam dopiero 22 lata, ale było to za dużo jak na moje młode serce). W ostatnich rozdziałach autorzy przygotowali dla nas tak wiele zwrotów akcji oraz emocji, że ostatnie strony czytałam trzymając się za głowę - nie mogłam wyjść z podziwu, jak wiele się w danym momencie wydarzyło.
Czy książkę polecam? Są tutaj fani filmów akcji? Jeśli tak, koniecznie sięgajcie po ten tytuł. Podpisuję się nogami oraz rękami pod stwierdzeniem, że książka ta to duża dawka emocji oraz akcji. Przygotujcie się na zarwaną noc dla tego tytułu!