Co wiecie o SM? Bo ja na dobrą sprawę mało co… Gdzieś tam pewnie, w którymś momencie życia, jeśli z tą chorobą nie zetknął się osobiście, coś każdy usłyszał, że pod tymi tajemniczymi dwiema wielkimi literami kryje się stwardnienie rozsiane.
Dobra, fajnie nazwę już mamy, ale mogę założyć, że w większości przypadków mówi Wam ona na pierwszy rzut oka dokładnie tyle co mi… czyli NIC.
Osobiście poznałam jedną osobę, która otrzymała w dorosłym życiu taką diagnozę, ale poza tym, że miała problemy z samodzielnym poruszaniem się i wykonywaniem samemu podstawowych czynności niezbędnych do życia, nie bardzo dowiedziałam się co dokładnie dzieje się w tej chorobie.
Według informacji znalezionych choćby w Internecie to stwardnienie rozsiane jest jedną z najczęściej występujących chorób ośrodkowego układu nerwowego, chociaż przyczyna tej choroby nadal nie jest znana. Należy ona do grupy schorzeń autoimmunologicznych, w którym to organizm atakuje swój układ nerwowy, a dokładniej niszczy białkową otoczkę aksonów zwaną mieliną, co powoduje, że zmniejsza się ich zdolność do przekazywania impulsów nerwowych. Sam skrót SM pochodzi od łacińskiej nazwy choroby „sclerosis multiplex”. Sclerosis oznacza blizny lub stwardnienia, które powstają w miejscu uszkodzonej mieliny. Multiplex wskazuje na różnorodność miejsc w mózgu i rdzeniu kręgowym, w których mogą pojawić się zmiany. Niestety SM jest chorobą przewlekłą, ale nie śmiertelną.
Wracając do książki, któregoś dnia, w ramach mojego zamiłowania do kabaretów, oglądałam program kabaretowy w TV, gdzie właśnie w części stand-upowej pojawił się Jacek Noch. Jego postać od razu przykuwała uwagę, gdyż ktoś pomógł mu wejść na scenę i zająć należne mu miejsce. I się zaczęło, ten człowiek po prostu urzekł mnie swoim ironicznym poczuciem humoru, potrafił śmiać się ze swoich niedoskonałości związanych głównie z codziennym życiem z SM. Był to wspaniały występ.
Jakiś czas później natrafiłam w księgarni na jego książkę, którą bez wahania wzięłam ze sobą. Ale jak to zwykle mają książkowi zakupoholicy, musiała odczekać na odpowiedni moment. Przyszedł on niedawno. Książka również jest utrzymana w stylu występów. Jest to jak dla mnie swoista autoterapia, która pozwoliła dostrzec choremu człowiekowi, że jego życie to nie tylko choroba, że może być coś więcej.
Chcecie dowiedzieć się więcej o życiu z SM, zachęcam do przeczytania powyższej pozycji.