„Demony przeszłości” autorstwa Moniki Czugały to pierwszy tom dobrze zapowiadającego się romansu z wątkiem mafijnym. Dlaczego? Ponieważ dostaniecie tutaj to, co od takich książek wymagam - przyprawiające o zawał serca zwroty akcji, sceny działające na wyobraźnię oraz bohaterowie, którzy przez swoje czyny oraz charakter nie pozwolą zbyt szybko o sobie zapomnieć.
Świat Aymary rozpada się na kawałki w ciągu jednej, krótkiej chwili. Po powrocie z pracy znajduje w salonie ciało swojego ojca i z przerażeniem stwierdza, że przed domem minęła się z mordercą. Kobieta musi uciekać, zanim podzieli los ostatniego członka swojej rodziny.
Juan Manuel Morte, znany jako Juanma, jest baronem narkotykowym Półwyspu Iberyjskiego. Jego imię jest wyszeptywane, bo nikt nie ma odwagi, by wypowiadać je na głos. Nie zna litości, nie toleruje zdrajców i zdobywa wszystko, czego pragnie.
Mężczyzna zgłasza się do Aymary po spłatę długu ojca. Ponieważ kobieta nie ma grosza przy duszy, okrutny mafiozo porywa ją i zamyka w swojej rezydencji. Aymara staje się jego więźniem. Musi ciężko pracować, by odrobić pożyczone przez ojca pieniądze. Bezwzględny Hiszpan nie liczy się z jej uczuciami. Tu nie ma miejsca na delikatność. Lecz gdy ktoś tak wrażliwy jak ona musi się mierzyć z ogromną siłą emocji, to zapanowanie nad nimi może się wymknąć spod wszelkiej kontroli.
Pierwszym elementem, który rzucił mi się w oczy w trakcie czytania, był sposób przedstawienia świata mafii. Jak już pewnie wiecie (bądź też nie) nie znoszę sięgać po książki, które pokazują ten świat zupełnie inaczej - jako miejsce, w którym wszystko rozwiązuje się same, a gangsterzy są prędzej popychadłami, niż żądającymi zemsty mężczyznami. Czy pani Monika powtórzyła ten schemat? Na szczęście nie. Świat stworzony przez Czugałę jest wprost idealny - w pełni oddała świat, w którym jedyną zasadą jest brak jakichkolwiek zasad, za co oczywiście zdobyła moje uznanie.
Kolejny element, który jest godny pochwały to bohaterowie. Ich charakterystyka jest godna podziwu. W końcu nie dostajemy szarej myszki i bad boya, zamiast nich dostajemy postacie, które mają trudne charaktery oraz nie pozwolą sobą pomiatać.
Są tutaj fani romansów z motywem hate-love? Jeśli tak, to Aymare oraz Juana podbije Wasze serca! Owszem, momentami ich relacja nie należała do tych „zdrowych”, jednak w trakcie czytania dało się wyczuć chemię, która przyciągała tych dwoje do siebie jak magnes.
Jeśli chodzi o zakończenie, to przyznam, że pobudziło mój apetyt na więcej. Finał pierwszego tomu „Demonów przeszłości” był taki, jaki lubię - pełen emocji oraz niewiadomych, które z kolei wywołały mój strach o przyszłość niektórych bohaterów.
Czy książkę polecam? Tak, tak i jeszcze raz tak. Może i „Demony przeszłości” nie należy do tych delikatnych romansów, to jednak świetnie się przy nich bawiłam. W trakcie pisania autorka przemyślała każdy najdrobniejszy szczegół, dlatego też z niecierpliwością wyczekuję zapowiedzi kolejnego tomu.