"Zniknięty ksiądz. Moja historia", czyli biografia, która moim zdaniem w obecnych czasach jest niezwykle potrzebna, bo kto opowie lepiej o życiu księży niż były ksiądz?
Podczas sześciu lat seminarium młodym chłopcom daje się zakaz za zakazem obiecując w przyszłości gruszki na wierzbie. Napędzani marzeniami zdarzają się z rzeczywistością, gdy trafiają na pierwsze plebanie. Oprócz swojej historii Adamiec opowiada historie innych mężczyzn, którzy wybrali drogę kapłaństwa. Hazard, alkoholizm, rozpusta, kobiety i pieniądze… różni koledzy z seminarium różne historie upadku w tym te o utracie wiary oraz polityce biskupów. „Przestałem wierzyć w Boga jako duchowny. A odzyskałem poczucie, że jestem Dzieckiem Bożym, kiedy biskup zabronił mi przystępować do sakramentów”.
Wiele z powyższych tematów było mi już dane poznać w innej bardzo ważnej książce "Celibat. O miłości i pożądaniu" Marcina Wójcika, więc nie wszystko mnie zaskoczyło.
To iż Marcin Adamiec jest byłym księdzem powinno nam dać wiele do myślenia. Jeżeli człowiek czuje powołanie, poświęca na edukację w tym kierunku sześć lat i podczas wymarzonej służby rezygnuje i nie jest w tym osamotniony… czas się nad tym zastanowić.
Po tej książce oczekiwałam, że autor bardziej skupi się na swoich doświadczeniach, opowie nam od początku do końca swoją historię, co go skłoniło do kapłaństwa, jak ono wyglądało, dlaczego je porzucił, a nie rzeczy z drugiej ręki. Tymczasem wiele opowiada o swoich znajomych z seminarium, znajomych księżach, jak wyglądało ich życie i czemu zniknęli. Własne życie potraktował bardzo po macoszemu. Nie mniej jednak jest to bardzo ważna i przerażająca historia jednocześnie. Odkrywa najczarniejsze czyny osób, do których powinniśmy mieć bezwarunkowe zaufanie.
Jest to dobry materiał do badań dla psychologów i socjologów. Dowiadujemy się tutaj, iż celibat tak naprawdę istnieje tylko teorii, a zakonni tak jak my potrzebują bliskości drugiej osoby, miłości. Nie mogąc tego doświadczać otwarcie, wchodzą w potajemne związki hetero- i homoseksualne lub popadają z frustracji w różne nałogi (autor wspomina między innymi o alkoholizmie i hazardzie). Księża są niszczeni psychicznie na każdym kroku.
Sam autor struktury Kościoła porównuje do dobrze prosperującego przedsiębiorstwa. Pieniądze muszą się zgadzać i na wszystkim można zarobić. Nie stać cię na remont? Pobieraj na tacę. A nawet jak cię stać czy uzbierasz za dużo to jesteś na plusie hulaj dusza, piekła nie ma. Ci na górze mogą wszystko, a ty masz być posłuszny i wypełniać polecenia.
Ale o czym tak naprawdę jest ta książka. Jest to książka poświęcona każdemu kapłanowi, którego poznaliście w swojej parafii i nagle nie wiadomo kiedy, nie wiadomo dlaczego został przeniesiony na inną parafię. Poświęcony tym pozytywnym bohaterom, jak i tym czarnym charakterom. Autor chce być trochę adwokatem swoich kolegów po fachu, tłumacząc dlaczego dopuścili się tak według Kurii złych czynów, że musieli przenieść ich z miasta do miasta.
Spójrzmy prawdzie w oczy. W Polsce ta książka obejdzie się bez większego echa. Ludzie są ślepo zapatrzeni w instytucję KK i nawet wyznania byłego księdza uznają za kłamstwa i atak. W moim mniemaniu takie pozycje są niezwykle ważne, bo poruszają tematy tabu. Tajemnice, o których nie wie nikt poza osobami z tego zamknięto grona. Powinno się mówić o tym często aż stanie się normą, a książkę Marcina Adamca "Zniknięty ksiądz. Moja historia" podawać jako przykład.