Łąka umarłych recenzja

Teraźniejszość nie istnieje, a przyszłość nie jest dana mieszkańcom Wielkich Lip.

Autor: @candylove27 ·5 minut
2011-07-09
Skomentuj
Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!
Są takie powieści, obok których nie da się przejść obojętnie. Wzbudzają one ogromne emocje w czytelniku i wprowadzają w stan zadumy, nostalgii i całkowitego oderwania się od rzeczywistości. Szczerze powiedziawszy, często uciekam od książek, które nawiązują do czasów wojennych. Wywołują one we mnie nieraz agresję, która w pewnej mierze może być uzasadniona. Jednak, jak długo można wspominać przeszłość i czasy, w których w ogóle nie było mnie na świecie? Nie łatwo czyta się także o czymś, co już było, ze świadomością, że nie da się tego naprawić. Także pojawia się niedowierzanie, a później odpieranie wszystkich informacji, które zostały pochłonięte wraz z daną historią. Mam przed sobą książkę „Łąka umarłych”, którą napisał Marcin Pilis. Właśnie ją przeczytałam, ale nie wiem co mam napisać, gdyż nic tak naprawdę nie wyrazi moich uczuć, jakie posiadam w stosunku do powieści, którą chcę dzisiaj zaprezentować. Może potrzebuję chwili czasu na przemyślenia i na refleksję nad tą lekturą?

Czytelnikowi zaprezentowane są trzy historie rozgrywające się w różnych okresach czasowych. Wielkie Lipy. Rok 1996, 1970 oraz 1942. Trzy opowieści, które łączy jedna wieś, skrywająca w sobie wiele tajemniczych incydentów z przeszłości. Także odbiorca dzięki temu może odkryć w sobie reakcje, na umieszczone w powieści wydarzenia. Jakie sekrety może chować w sobie mała, prawie już umierająca wieś? Mieszkańcy nie wyjeżdżają do innych miast, są tak jakby więźniami Wielkich Lip. Co spowodowało te wszystkie zakazy? „Łąka umarłych” już od pierwszych stron mnie zaintrygowała, chciałam poznać całą prawdę, dotyczącą bohaterów i mieszkańców tej wsi.

W 1996 roku, osiemdziesięcioletni Karl Strauch postanawia wrócić do polski, aby tam umrzeć. Wyrusza w podroż razem ze swoim synem, Heinzem. Podczas pobytu w Polsce, wspomina czasy, kiedy był oficerem Wehrmachtu i z zimną krwią zabijał niewinne osoby. Wrócił do Wielkich Lip, aby rozliczyć się z przeszłością i w spokoju opuścić ziemską egzystencję.

W 1970 roku, do Wielkich Lip przyjeżdża Andrzej Hołotyński. Nie jest powitany serdecznie, gdyż na samym początku zostaje pobity przez tajemniczą, śledzącą go postać. Młody student otrzymał w spadku po swoim ojcu obserwatorium i chciał go uporządkować, a przede wszystkim zobaczyć, gdyż było to jego marzeniem od dziecięcych lat. Mnisi zaopiekowali się chłopakiem, a Hanka, pełniąca funkcje pielęgniarki w Wielkich Lipach, opatrzyła jego rany. Jednak przeor Jan, oraz inni mieszkańcy wsi, nie są zadowoleni z wizyty obcego dla nich człowieka. Chcą, aby opuścił ich wioskę, zwłaszcza, że zbliża się ostatni dzień miesiąca, ważny czas dla całej ich społeczności.

Wydarzenia z 1942 roku są opisane w pamiętniku Jerzego Hołotyńskiego, nieżyjącego już ojca Andrzeja. Zeszyt z zapiskami młodego wówczas naukowca znalazła Hanna Pakuła w pokoju swojej matki. Opisana w nim historia odnosi się do czasu, kiedy do Wielkich Lip wkracza mała grupka esesmanów. Mają wywozić wszystkich Żydów. Mieszkancy próbują im pomóc, chowają przestraszonych Żydów w swoich mieszkaniach. Jednak, czy wszyscy są tak miłosierni dla nich? Dziewczyna poznaje z wszystkimi szczegółami historię, którą znała już wcześniej, jednak teraz, jest ona dokładniejsza i jeszcze bardziej wstrząsająca. Po skończonej lekturze, przekazuje dziennik Andrzejowi, aby ten zapoznał się z mroczną przeszłością wsi, do której tak bardzo chciał przyjeżdżać. Poznał także dzięki temu pamiętnikowi odpowiedź, dlaczego ojciec nigdy nie chciał go zabierać ze sobą do Wielkich Lip, tłumacząc się ogromem pracy.

Czy po upływie lat można zapomnieć o przeszłości? Rzeczy, które wydarzyły się w czasie wojny, są ciężkie dla każdego człowieka w naszym kraju. Stanowi to naszą historię, którą powinniśmy pielęgnować, aby trwała w każdym z nas. Jednak w Wielkich Lipach to, co wydarzyło się w 1942 roku odbiło piętno na całym społeczeństwie. Ta wieś zaczęła stopniowo umierać. Najmłodsi jej mieszkańcy mają po trzydzieści, czterdzieści lat. Razem z Andrzejem Hołotyńskim odkrywałam z ogromnym napięciem, mroczne tajemnice Wielkich Lip. Dowiedziałam się, że stojąc biernie i przyglądając się zbrodniczej śmierci, także jesteśmy zabójcami. Historia opisana w „Łące umarłych” wstrząsnęła mną. Nie brakuje w niej brutalnych opisów, a także szokujących decyzji ludzi.

Marcin Pilis wykreował bardzo barwne postaci. Na początku miałam mieszane uczucia do głównego bohatera, którym, przynajniej według mnie jest Andrzej Hołotyński. Wydawał mi się najpierw cichym człowiekiem, trochę uzależnionym od papierosów, który będzie udawał tylko odważnego w zaistniałych wydarzeniach w Wielkich Lipach. Jednak po pewnym czasie, zrozumiałam, że on naprawdę jest odważnym i godnym zaufania człowiekiem, który nie boi się nowych wyzwań. Tak samo nie mogłam się przekonać do postaci przeora Jana. Przyznam szczerze, że nie lubiłam go. Wydał mi się zarówno w rozmowach z Andrzejem, a także we wspomnieniach Jerzego Hołotyńskiego, człowiekiem szorstkim o ciężkim charakterze. Dziwiła mnie właśnie taka postawa mnicha. Zgodnie z moimi wyobrażeniami o ludziach duchownych, powinien być on natchniony, a także w pełni pomocny i oddany drugiemu człowiekowi. W pewnym sensie właśnie taki był. Jednak przekonałam się, że przeor musiał być twardy, aby nie zostać poskromionym przez władzę...a później, aby przekonać Andrzeja do wyjazdu.

Z autorem „Łąki umarłych”, czytelnicy mogli się zapoznać dzięki tytułom takim jak: „Relikwia” oraz „Opowieść nawiasowa”. Jednak omawiana przeze mnie dzisiaj powieść jest moim pierwszym spotkaniem z tym pisarzem, mam nadzieję, że nie ostatnim. Marcin Pilis postawił mnie w przekonaniu, że jest perfekcjonistą. Każdy element swojej książki potrafił tak idealnie dopasować i przedstawić czytelnikowi. Każda z trzech części była niesamowicie wciągająca i zadziwiająca. Także styl, jakim posługuje się ten pisarz, jest bardzo ciekawy i dość łatwy w odbiorze. Trudności jednak miałam, podczas czytania dialogów prowadzonych między społecznością Wielkich Lip. Mówili oni bowiem gwarą. Podczas zapoznawania się z lekturą, dostrzegłam także, że autor nieraz zbyt dużo uwagi poświęca monologom bohaterów. Są one bardzo ważne w tej książce, gdyż dzięki nim poznajemy odczucia postaci i ich wspomnienia związane z mroczną przeszłością. Mimo tego, czasami te momenty się dłużyły, a także odnosiłam wrażenie, że bohaterowie się powtarzają, przez co akcja traciła na swoim dynamizmie.

Do plusów tej książki można dodać samą w sobie hipnotyzującą okładkę. Przemawia przez nią minimalizm słowa oraz zaczarowany świat, do którego zachęca potencjalnego odbiorcę. Dziewięć zapalonych świeczek stojących w rzędzie sprawiają, że obraz tej powieści staje się dość refleksyjny.

Całkowicie mnie urzekła i pochłonęła historia opisana w „Łące umarłych”. Marcin Pilis zaprasza czytelnika do miejsca, które opiera się na przeszłości. Teraźniejszość nie istnieje, a przyszłość nie jest dana mieszkańcom Wielkich Lip. Z tego miejsca dziękuję autorowi tej książki za tę podróż, gdyż otworzyła mi ona oczy na wiele ważnych aspektów w naszym ziemskim życiu. Oddanie, miłość i przyjaźń, to wartości, które powinny przemawiać przez każdego człowieka. Dzięki tej lekturze, na pewno będę o nich pamiętać.


Recenzja została opublikowana również na moim prywatnym blogu: http://zeswiatafantazji.blog.onet.pl/
Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Łąka umarłych
2 wydania
Łąka umarłych
Marcin Pilis
8.9/10
Seria: Autorska

Rok 1996 – do zapadłej polskiej wsi Wielkie Lipy przybywa były niemiecki żołnierz, aby po latach zmierzyć się z własną wojenną przeszłością. Rok 1970 – student z Krakowa Andrzej Hołotyński odkrywa mr...

Komentarze
Łąka umarłych
2 wydania
Łąka umarłych
Marcin Pilis
8.9/10
Seria: Autorska
Rok 1996 – do zapadłej polskiej wsi Wielkie Lipy przybywa były niemiecki żołnierz, aby po latach zmierzyć się z własną wojenną przeszłością. Rok 1970 – student z Krakowa Andrzej Hołotyński odkrywa mr...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Zobacz inne recenzje

Marcin Pilis zapewne wzbudził we Mnie ciekawość swoją twórczością i wzruszył moje serce wraz z odkrywaniem tajemnicy Wielkich Lip. Mimo iż jest to fikcja historyczna to wydarzenia w niej opisane nie ...

@jagodabuch @jagodabuch

"Łąka umarłych" Marcin Pilis W Wielkich Lipach czas wiele lat temu stanął w miejscu. Ci sami mieszkańcy, codzienna rutyna i nieustannie trwający symbol wsi — klasztor. Andrzej Hołotyński dociera do ...

@sarzynskikacper @sarzynskikacper

Pozostałe recenzje @candylove27

Turkusowe szale
Świetny Dywizjon 307

Jeżeli chodzi o książki, to są dwie rzeczy, które robię rzadko, a mianowicie: sięgam po polskich autorów (chociaż to się już zmienia!) oraz czytam literaturę wojenną. Nie...

Recenzja książki Turkusowe szale
Długi wrześniowy weekend
Ostatni dzień lata

Ostatni dzień lata, to książka, która spodobała mi się niemal od pierwszej strony. Spodziewałam się mądrej, poruszającej historii i taką właśnie dostałam. Lubię, gdy tytu...

Recenzja książki Długi wrześniowy weekend

Nowe recenzje

Taniec z diabłem
Taniec z diabłem
@na_ksiazke_...:

Przyznam się bez bicia , że Santino jest moim pierwszym przeczytanym dziełem od autorki , choć robiąc przegląd półek że...

Recenzja książki Taniec z diabłem
Za nadobne
Za nadobne
@WystukaneRe...:

W polskiej literaturze mamy mnóstwo nazwisk do wymienienia, których warto wypatrywać w księgarniach. Zarówno kryminały,...

Recenzja książki Za nadobne
Wahadełko w magii
Wahadełko prawdę ci powie...
@Mirka:

@Obrazek „Wahadełko jest narzędziem, które wymaga szacunku, pielęgnacji i połączenia.” Dziś, widząc kogoś posługując...

Recenzja książki Wahadełko w magii