To nie jest miła książką. Zresztą, jak podejrzewam, nikt, kto zna serię, której kontynuacją jest „Nowa Laleczka”, nie powinien spodziewać się niczego innego.
Benny powraca. Świat przekonany, że historia okrucieństwa i sadyzmu zamknęła się wraz z płomieniami liżącymi dom, w którym pozostawiła go na pastwę żywiołu poprzednia Laleczka, będzie musiał stawić czoła przerażającym faktom- Benjamin żyje. Żyje i ma się dobrze. Żyje i ma cel. Celem jest Laleczka. Jego Laleczka. Tym razem nie jest sam. Tym razem ma sprzymierzeńców. Potężnych sprzymierzeńców.
Na pierwszy plan tej książki z całą pewnością wysuwa się jej mroczna, brutalna strona. Krew, pot, sperma- ludzkie wydzieliny mieszają się ze sobą na nieomalże każdej kartce. Sceny sadystycznego spółkowania, które trudno nawet nazwać seksem, mogą napawać poczuciem obrzydzenia lub w pewien wstydliwy sposób fascynować- to już zależy od wrażliwości oraz granic estetycznych czytelnika. Same w sobie, pod kątem warsztatu, są jednak napisane sprawnie. „Nowa Laleczka” jest dziełem dwóch współpracujących autorek i muszę przyznać, że o ile sama fabuła po prostu mnie odrzucała, tak konstrukcja momentów, których zadaniem było przecież od początku szokowanie, była sprawna. Bez nadmiernego patosu, nieprzegadana, bardzo realistyczna. Odrzucająca, ale naprawdę dobrze napisana.
Sama fabuła z pewnością jest przemyślana i pozbawiona błędów logicznych. Sytuację ułatwia nieco omnipotentna mogłoby się wydawać postać Tannera, który parę sytuacji bez wyjścia rozwiązuje niestety w stylu „deus ex machina”. Szkoda, bo duszna atmosfera polowania z pewnością byłaby ciekawsza, gdyby nadbudować wątek o jednoczesne bycie zwierzyną. Niemniej na poziomie samej fabuły dzieje się tak dużo, że jestem w stanie przyjąć, że z perspektywy autorek dodatkowe wątki mogłyby wprowadzić niepotrzebne zamieszanie. A może po prostu były zbyt skupione na kolejnej scenie brutalnego, bolesnego seksu, kto wie…
Konstrukcja psychologiczna postaci jest zastanawiająca. Poza głównym bohaterem, którego psychika jest niejako opisana i przedstawiona w poprzednich seriach, mamy tutaj tak naprawdę tylko dwie prawdziwie interesujące postaci- Elizabeth, której zachowania i motywacje, z początku niezrozumiałe, stają się uporządkowane i w psychologiczny sposób fascynujące- duży plus za tę postać, oraz Tannera, którego świat wewnętrzny, potrzeby i pobudki znamy jedynie z obserwacji i przemyśleń bohatera. Jest to jeden z ciekawszych zabiegów tej książki, ponieważ pozostawia wiele niedopowiedzień oraz zdecydowanie uatrakcyjnia postać. Pozostała postaci są nieco płaskie, ale stanowią dobre tło dla trójki barwnych bohaterów. Nieco żałuję, że świat „dobra” w postaci detektywów ostał potraktowany trochę po macoszemu- dobry pomysł na wątek z Marcusem zaprzepaszczony całkowicie, drogie Panie, tak się nie robi!
Narracja pierwszoosobowa prowadzi nas od Potwora do Elizabeth, momentami splatając się ze światem obserwowanym oczyma Dilliona. Jest to łatwy sposób na przedstawienie motywacji i usprawiedliwienie działań bohaterów, po który często sięgają autorzy. W tym przypadku sprawdził się w stu procentach, ponieważ w przeciwnym razie ciężko byłoby w pełni pojąć skomplikowany świat zaburzonych umysłów stanowiących trzon opowieści. Szkoda, że autorki na poziomie języka postanowiły iść na całość- mam świadomość, że nikt nie podrzyna gardła prostytutce recytując dramaty Szekspira, jednak ociekające wulgaryzmami dialogi momentami po prostu męczą. Jedna-dwie kurwy na stronę naprawdę wystarczą. Serio, załapałam, że to są niedobrzy chłopcy. Dajcie odetchnąć.
Ciekawym pomysłem jest nieco „odwrócone” podejście do relacji Potwór-Laleczka. Daje potencjał na niebanalne rozwinięcie historii oraz nieco humanizuje głównego bohatera. Fabuła kończy się zaskakująco, dzięki czemu ta grupa odbiorców, którzy nie rzucą książki w kąt z obrzydzeniem po pierwszej bardziej brutalnej scenie, będzie z pewnością zainteresowana jej kontynuacją. Nie jest to jednak książka, przy której można odpocząć. Jest mroczna, brutalna, naturalistyczna. Nie przepadam za książkami pisanymi po to, by szokować, uznaję jednak, że są czytelnicy, którzy z różnych przyczyn właśnie przy takim gatunku najlepiej odpoczywają. Lubisz filmy gore? Możesz sięgać po „Nową Laleczkę”. Szukasz nowego Grey’a? Nie ten adres.