Życie niektórych ludzi jest tak obfite w przygody, że można nimi obdzielić co najmniej kilka osób. Na te przygody składają się podróże, niezwykłe zbiegi okoliczności, niepospolite znajomości. Myślę, że najbardziej zapada nam w pamięć to, co wymieniłam jako drugie w kolejności - zbiegi okoliczności, które są przyczyną najciekawszych i najbardziej niesłychanych historii, które powtarza się innym z wypiekami na twarzy. Najbardziej niepokojące, a zarazem najbardziej wyjątkowe są sytuacje, gdy całe czyjeś życie determinowane jest przez niespodziewane sploty wydarzeń. W końcu znane jest wszystkim powiedzenie: Chcesz rozśmieszyć Boga? Opowiedz mu o swoich planach.
Tomasz Morawski też coś w życiu planował. Szkoła średnia, studia na AGH, a potem spokojna praca na uczelni. Taki miał zamiar. Znał on jednak język angielski, więc mógł przygotowywać tłumaczenia dla kolegów, a ci odwzajemnili mu się propozycją wyjazdu do Austrii, oczywiście jako reprezentacja organizacji studenckiej. W Austrii Morawski poznał jednego z niedawnych okupantów Polski, innych Polaków, nieskorych jednak do integracji, oraz Skandynawów, z którymi znajomość powiodła go daleko. Aż do Ekwadoru.
Swoją niespokojną młodość Tomasz Morawski opisał w książce Uciekinier. Jest to próba autobiografii, w której nie przeczytamy o większości kamieni milowych biografii autora. Morawski opowiada głównie o swojej codzienności, o swoich związkach z Krakowem, o przyjaźni z artystami Piwnicy pod Baranami i z grupą, która jako pierwsza w historii pokonała kajakiem kanion Colca w Peru. Nikt nie został jednak wymieniony z nazwiska. Musimy zadowolić się wskazówkami i enigmatycznymi wspomnieniami o tajemniczej Ewie czy charyzmatycznym liderze wyprawy.
,,Tomek Morawski to człowiek zwariowany, błyskotliwy, pełen humoru podczas biesiad, ale też na wskroś dobry i empatyczny (...). I taka też jest ta książka - wesoła, choć niepozbawiona refleksji nad całym pokoleniem Polaków, którzy wyjeżdżali z naszego kraju w poszukiwaniu lepszego świata (...). Książkę czyta się tak, jak słucha się Tomka. Jest prawdziwie i bez zadęcia "
Powyższy cytat zawiera wypowiedź Martyny Wojciechowskiej zamieszczoną na okładce Uciekiniera. Nie jestem w stanie stwierdzić, jakim człowiekiem jest Tomasz Morawski, ale zgadzam się z pozostałą częścią stanowiska podróżniczki. Morawski pisze dokładnie tak, jak mówi. Czytając jego książkę, miałam wrażenie, że słucham opowieści wujka czy znajomego rodziców, który opowiada mi o swoim barwnym życiu. Opowiadanie ustne charakteryzuje się występowaniem pojedynczych, urywanych zdań i tak też wygląda narracja autora. Na początku ciężko jest do niej przywyknąć, ale po upływie kilkunastu stron wszystko jest już w porządku i czytelnik przyzwyczaja się do gawędziarskiego stylu Morawskiego.
Na pochwałę zasługuje oprawa graficzna tej książki, szczególnie interesujące są indiańskie ornamenty, które w mniejszym lub większym stopniu ozdabiają każdą stronę. Na nieco mniej pochwał zasługuje okładka, która może zmylić potencjalnego czytelnika i zniechęcić go do lektury. Dzisiaj Tomasz Morawski jest Honorowym Konsulem RP w Quito (stolicy Ekwadoru). Droga, która go do tego doprowadziła była kręta i wyboista, ale udało się. Autora znam tylko z tej książki. Skusiłam się na jej lekturę, dlatego że jego życie przypomina losy setek innych uciekinierów, którzy byli zmuszeni do ryzyka i podejmowania trudnych decyzji. Morawski podjął właściwe.