"Topieliska" Ewy Przydrygi to książka, która wpadła mi w ręce w idealnym momencie, w którym akurat miałam ochotę na mroczną i trzymającą w napięciu historię.
Autorka zaczyna snuć swoją opowieść tak naprawdę w momencie, w którym Pola odbiera telefon z przychodni. Okazuje się, że jej trzyletni synek wraz ze swoim tatą nie pojawili się na umówionej wizycie. Gdy kobieta nie może skontaktować się z mężem, decyduje się pojechać w stronę przychodni, z nadzieją, że dowie się co się stało. Po drodze jest świadkiem prowadzonej nad rzeką akcji ratunkowej, a na jej oczach dźwig wyłania samochód z roztrzaskaną przednią szybą. Pola rozpoznaje auto swojego męża, a kilka dni później jego zwłoki zostają wyłowione z rzeki. Natomiast ciała chłopca nie znaleziono. Jednak wszystko wskazuje na to, że mężczyzna nie zdołał uwolnić z pułapki, ani siebie, ani dziecka.
Mijają dni, a my odkrywamy, że oboje mają za sobą trudną przeszłość, a Jakub nie jest tak kryształowy, jakby mogło się wydawać. W pacy dopuścił się kilku matactw i istnieje podejrzenie, że w związku z tym był szantażowany. Dodatkowo w odległej przeszłości mężczyzny mnożą się kolejne luki, a główną z nich wypełnia tajemnicza dziewczyna, która kilkanaście lat wcześniej utonęła w kaszubskim jeziorze.
Z każdą kolejną przeczytaną stroną uświadamiamy sobie, że nie tylko Kuba coś ukrywał przed żoną, ale również Pola zataiła przed mężem swoją trudną przeszłość. Niemalże już od początku jesteśmy w stanie wyczuć, że główna bohaterka jest jakaś dziwna, chociaż ja długo nie mogłam sprecyzować rzeczy, która mi w niej nie pasuje. Jednak wraz z rozwojem sytuacji zaczynałam rozumieć jej dziwne zachowania oraz motywy działania, dzięki czemu zaczęłam dostrzegać to, co mnie w niej irytuje.
"Topieliska" to powieść wobec, której mam mieszane odczucia. Z jednej strony doceniam pomysł na fabułę i ukazanie tego, jak trudne dzieciństwo i młodość potrafi wpłynąć na dorosłe życie człowieka oraz jego zdrowie psychiczne. Jednakże z drugiej strony nie do końca potrafiłam uwierzyć w tą historię. Głównym powodem było to, że Kuba wykonywał zawód, w którym również ja pracowałam i to nie do końca wygląda tak jak przedstawiła to autorka. Myślę, że tego typu matactwa, których dopuścił się mężczyzna, po prostu nie ukryłyby się na dłuższą metę - tym bardziej, że w opiekę nad rodziną zaangażowanych jest więcej osób niż tylko asystent rodziny, a co za tym idzie każda negatywna zmiana w rodzinie objętej pomocą spotkałaby się z odpowiednią reakcją. Przez to miałam poczucie, że już u podstaw nie jestem w stanie uwierzyć w powyższą historię i mimo tego, że zakończenie jest wstrząsające, to niesmak jednak pozostał już do końca. Miałam wręcz wrażenie, że autorka nie zrobiła zbytniego rozeznania jeżeli chodzi o to jak wygląda praca asystenta rodziny i przypuszczam, że po prostu pomyliła go z pracownikiem socjalnym. Do tego doszły pewne detale, które mi osobiście po prostu nie zagrały, jednak zdradzając o co chodzi musiałabym Wam zdradzić trochę informacji związanych z zakończeniem - a tego bym nie chciała. Ale jeżeli czytaliście już tą książkę lub macie ją w planach to jeżeli chcecie to odezwijcie się do mnie, bo jestem ciekawa Waszego zdania.
Mimo tego, że powyższa powieść nie jest pozbawiona wad to uważam, że "Topieliska" są warte uwagi. Najbardziej poleciłabym ją tym z Was, którzy lubią nieco mroczniejsze powieści obyczajowe. To mimo wszystko dobra rozrywka, a książkę można pochłonąć właściwie w dwa wieczory.