Roger Brown jest headhunterem. Ma wszystko, czego mężczyzna może chcieć od życia – spryt i inteligencję, dobrą pracę, prestiż, piękną kobietę u boku i wspaniały, drogi dom. Oraz manię na punkcie swojego niskiego wzrostu.
Roger boi się, że straci uczucie ukochanej Diany, dlatego spełnia każde żądanie kobiety – w tym pozwala jej na zajmowanie się bardzo drogim hobby – prowadzeniem niewielkiej galerii sztuki.
Dlatego Roger pracuje po godzinach – a mianowicie kradnie i sprzedaje dzieła sztuki.
Nadchodzi jednak dzień, gdy natrafia na godnego siebie przeciwnika. Clas Greve nie jest tym, kim wydaje się być na pierwszy rzut oka. Z hukiem wkracza w życie Rogera, który przestaje ufać żonie i zaczyna bać się o swoją skórę. Rozpoczyna się efektowny pościg, w którym tym razem to Roger odgrywa rolę zwierzyny.
Nie miałam pojęcia, o czym są „Łowcy głów” .Wypożyczyłam tę książkę w bibliotece z racji na znane nazwisko. Było warto!
Całą historię poznajemy z punktu widzenia głównego bohatera – to on jest narratorem, który przedstawia nam początkowo tajniki swojej pracy oraz kilka zasad manipulowania ludźmi. W oczy rzuca się jego kompleks na punkcie wzrostu, o którym wspomina wiele razy, a także strach o to, że ukochana żona przestanie go kochać – dlatego jest zdolny posunąć się do wszystkiego, byle zapewnić jej szczęście. No dobrze, prawie do wszystkiego. Jedyne, czego Roger nie chce dać swojej Dianie, to dziecko. Ponieważ jest o nie zazdrosny. Ponieważ boi się, że mając syna czy córkę, żona kompletnie o nim zapomni.
Fakt, że kiedyś namówił Dianę na aborcję ma istotny wpływ na wydarzenia, jakie zaistniały w powieści.
Akcja. Czytając powieść miałam wrażenie, że wszystko dzieje się bardzo powoli. Chociaż było zaskakująco i nie mogłam przewidzieć, cóż też spotka bohatera na kolejnych stronach, zabrakło dla mnie temperamentu – tej iskry, która sprawia, że poznajemy czytaną historię z wypiekami na twarzy.
Działo się dużo i często, a na koniec autor sprawnie wyjaśnił to, czego jeszcze mogliśmy nie wiedzieć. A mimo to dopiero, gdy skończyłam swoją przygodę z „Łowcami głów”, mogłam powiedzieć, że książka naprawdę mi się podobała.
Jø Nesbo ma bardzo dobry warsztat pisarski – tyle przynajmniej mogę powiedzieć po przeczytaniu jednej powieści. Potrafi wciągnąć czytelnika w wykreowany świat i na pewno sięgnę jeszcze po inne jego dzieła – w planach mam już od pewnego czasu „Pentagram”.
„Łowcy głów” nie okazali się szczególnie straszni i krwawi, na co mogłaby wskazywać ilustracja na okładce. Znalazło się jednak kilka mocnych momentów (no może dwa), przy których czytaniu lepiej nie jeść i nie być dopiero po posiłku.
Nieco za późno piszę tę recenzję. Gdybym była „zaraz po”, na pewno potrafiłabym przedstawić więcej towarzyszących jej emocji. Wciąż jednak mam w sobie to poczucie sprzeczności – że z jednej strony wydawało się nudno (przynajmniej na początku), trochę bez polotu, a z drugiej przecież tyle się w życiu bohatera działo.
Nie przedłużając i podsumowując: „Łowcy głów” to ciekawa historia, którą czyta się bardzo dobrze i szybko, która potrafi wciągnąć na długie godziny i zostawić po sobie miłe wspomnienia. Jest to jednocześnie powieść, której przydałoby się więcej emocjonalnego zaangażowania autora, więcej ognia, żeby czytelnik naprawdę mógł wczuć się w rolę ściganego Rogera.