Sam Remsey przez wiele lat służył wojsku, a później pracował jako agent CIA. Spore doświadczenie na tym polu, sprawiło, że nauczył się skutecznie wyciszać swoje emocje oraz myśli, aby móc w pełni skupić się na wykonywaniu swojej pracy. Ale wystarczył jeden bezwzględny rozkaz, który zmienił jego życie w piekło.
Załamany mężczyzna porzuca na jakiś czas pracę i wraca do domu, coraz bardziej pogrążając się w depresji oraz nałogach. Ale los drwi sobie z niego okrutnie i wydarza się kolejna tragedia- w wypadku samochodowym giną jego rodzice, a Sam zostaje z czterema młodszymi siostrami na głowie, którym musi zapewnić opiekę. Uzależniony od alkoholu i używek, kompletnie nie potrafi się odnaleźć w roli głowy rodziny. Ale to jego ostatni dzwonek, by utrzymać rodzinę w ryzach- opieka społeczna stawia mu warunek, że jeśli nie zbierze się do kupy, straci swoje siostry na zawsze.
Niespodziewanie w jego życiu pojawia się znany bokser Alex, który nie tylko oferuje mu pracę, ale również przyjacielskie wsparcie. Ale wraz z nowym przyjacielem, w jego życie- niczym huragan-wkracza Jessika i wywraca do góry nogami wszystko to, co udało mu się do tej pory wypracować.
Wielokrotnie już chyba mówiłam, że nie jestem jakąś specjalną fanką literatury kobieco-erotycznej. Ale gdy tylko zobaczyłam w zapowiedziach, że najnowsza książka Ewy Pirce dotyczy tematyki wojennej oraz jej konsekwencji na psychikę głównego bohatera, od razu wiedziałam, że muszę to przeczytać. Chociaż miałam pewne obawy, że może to niebezpiecznie skręcić w kierunku kiczowatego romansidełka, gdzie postacie się w sobie zakochują, co samo przez siebie ulecza ich z wszystkich traum. Całe szczęście, "Dopóki nie zajdzie słońce" kompletnie wyrywa się z tego schematu i największą siłą napędową tej historii jest wyrazisty główny bohater. Samuel to człowiek złamany przez wieloletnie działania wojenne. Nauczony ślepego wykonywania rozkazów, zadaje ból i cierpienie, tym samym coraz bardziej tracąc swoje człowieczeństwo. To wszystko pozostawiło sporą rysę na jego psychice, którą próbuje zniwelować za pomocą alkoholu, narkotyków oraz przelotnego seksu. Autorka z wielkim wyczuciem oddała charakter osoby cierpiącej na zespół stresu pourazowego i jakie wynikają z tego konsekwencje nie tylko dla chorującego, ale również jego najbliższego otoczenia. Chociaż Sam ma wsparcie w rodzinie oraz znajomych, odrzuca wszelką pomoc, jego własnego demony wygrywają z nim każdą walkę. Ewa Pirce pokazuje nam jak trudny i bolesny jest proces przetwarzania traumy i jak bardzo czasochłonne jest gojenie ran wyrytych głęboko w psychice. Nawet początkowo wizja utraty reszty rodziny , która mu pozostała nie jest wystarczająco mocnym bodźcem, by wreszcie wziąć się w garść.
Jak już wspominałam wyżej, nie jest to typowo cukierkowy romans, gdzie główni bohaterowie zakochują się w sobie od pierwszego wejrzenia, a już w drugim rozdziale łączy ich miłość na śmierć i życie. Relacja Sama i Jessiki rozwija się stopniowo; oboje są mocno doświadczeni przez życie, co przyczynia się do tego, nie potrafią się otworzyć całkowicie na drugą osobę. Owszem, pociągają się nawzajem fizycznie, ale jednocześnie działają sobie na nerwy. Bardzo stopniowo odkrywają, że zaczynają tęsknić za swoim towarzystwem i potrzebują siebie nawzajem by wreszcie poskładać swoje życie w jedną całość.
"Dopóki nie zajdzie słońce" to zdecydowanie jedna z lepszych książek, którą przeczytałam w tym gatunku. Najbardziej kupiło mnie to, że autorka bardziej skupiła się na pogłębianiu psychiki bohaterów oraz panujących między nimi relacji, aniżeli scenach łóżkowych ( co nie znaczy, że takowe się nie pojawią). Jestem nawet w stanie przymknąć oko na to, że momentami postacie przerzucają się tekstami godnymi gimnazjalistów oraz zachowują się jakby ledwo wyrośli z pieluch. Żałuję tylko, że nie wiedziałam wcześniej, że jest to druga część cyklu i przez to uciekał mi w pewnych momentach sens wydarzeń ( które jak się domyślam, były dokładniej opisane w " Zapisane w pamięci"), ale to daje motywacyjnego kopa, żeby sięgnąć po pierwszy tom.