Powiedzcie mi. Jaka jest definicja dobrej książki? Jaka ona jest? Wspaniała. Niezwykła pewnie też. Fenomenalna również. Brakuje przymiotników. Jaka jeszcze? Pomyślcie!
Przedstawię Wam swoje zdanie, według mnie to książka, której się nie czyta, nią się żyje. Gdzie rzeczywistość? Ukryła się pod wszechobecną otaczającą nas ciszą. Taka książka jest też wartościowa, wynosimy z niej wiadrami, ile się da.
Ostatnio zaczęłam szukać tylko takich. Jednakże, żeby znaleźć, trzeba przebrnąć przez dziesiątki, przez setki egzemplarzy.
Nadal b i e g n ę, b i e g n ę, b i e g n ę. Nadal szukam.
Czy w końcu znalazłam?
"Jak wydobyć się z tego labiryntu cierpienia?"
Życie Milesa Haltera było totalną nudą aż do dnia, gdy zaczął naukę w równie nudnej szkole z internatem. Wtedy spotkał Alaskę Young. Piękną, inteligentną, zabawną, seksowną i do bólu fascynującą. Alaska owinęła sobie Milesa wokół palca, wciągając go do swojego świata i kradnąc mu serce. Czy dzięki niej chłopak odnajdzie to, czego szuka? Wielkie Być Może - najintensywniejsze i najprawdziwsze doświadczenie rzeczywistości.*
Na "Szukając Alaski" czekałam od marca tego roku. Długo. Ale jak tu nie czekać po przeczytaniu zapierającej dech w piersiach "Gwiazd naszych wina"? Jak nie czekać po niezapomnianych "Papierowych miastach"? Wszędzie było więcej pytań niż odpowiedzi. A ciekawość co serwuje John Green w swojej debiutanckiej powieści zżerała mnie od środka. Aż czasami nie miałam siły...
"Szukając Alaski" jest książką jaką ja sama chciałabym napisać. Ta myśl, od rozpoczęcia lektury błądziła po zakamarkach mojego umysłu, momentami wręcz pulsowała, dając niezawodny znak swojej obecności.
Cała ta historia jest jak... obraz. Pan Green każdą z postaci pomalował na inny kolor. On dał im życie, pewnego rodzaju. Nie sposób uwierzyć, że to tylko wytwory ludzkiej wyobraźni. Ja i tak czuję jakby żyli. Albo nie. To ja żyłam nimi. Kluchą. Pułkownikiem. Takumim. I... Alaską. Swoją drogą, wiedziałam, że kiedyś wybuchnie, i wybuchła, w najmniej odpowiednim momencie. Możesz się człowieku wpatrywać w okno, jak ja w tej chwili, a i tak nic sensownego o niej nie napiszesz. Bo się nie da. Alaska...
"Lubiła być tajemnicza. Może chciała pozostać tajemnicza do końca."
'Głęboko poruszająca książka.'* Nie płakałam w czasie czytania, wzruszyłam się wewnątrz siebie. Bez łez. Tylko na koniec moje oczy zrobiły się jakieś takie mokre trochę, to chyba dlatego iż uświadomiłam sobie, że to rzeczywiście koniec. '(...) to powieść o myślących i wrażliwych młodych ludziach. Zbuntowanych, szukających intensywnych wrażeń i odpowiedzi na najważniejsze pytania: o miłość, która wywraca świat do góry nogami, o przyjaźń, której doświadcza się na całe życie.'*
"Spędzasz całe swoje życie w labiryncie, zastanawiając się, jak któregoś dnia z niego uciekniesz i jakie niesamowite to będzie uczucie, wmawiając sobie, że przeszłość pomaga ci przetrwać, ale nigdy tego nie robisz. Wykorzystujesz przeszłość, aby uciec od teraźniejszości."
Nigdy nie lubię mówić co takiego odkryłam w książce. Co z niej wyniosłam. Dlaczego, jest jedną z najlepszych. Więc. Tu. Teraz. Nic nie powiem. Po prostu - przeczytajcie. Tak bardzo Was proszę.
"A więc to jest pytanie, z jakim pozostawiam was na koniec: Jakie macie powody, by nie tracić nadziei?"
* - pochodzi z okładki