Kolejne, piękne wydanie opowiadań o Muminkach, którym się mam przyjemność zachwycać, to „Muminek i wiosenna niespodziana”. Oryginalnie zachowane rysunki, które zatrzymują wzrok, które sprawiają, że śmieją się oczy, idealnie obrazują poszczególne sceny z życia przeuroczych małych trolli. Wydawnictwo HarperCollins, które podjęło się owej publikacji stanęło na bardzo wysokim poziomie, czego efektem jest zbiór takich kolorowych opowiadań.
A o czym jest w skrócie ta historia wiosenna część?
Muminek wybudza się z zimowego snu, co jest wprost niewyobrażalne, bo Muminki nigdy się przed czasem nie budzą. Przecież nie ma jeszcze pierwszych oznak wiosny, a cały dom śpi snem głębokim. Ale coś skrzypi w domu i rozlega się jakiś tajemniczy dźwięk i jak tu spać? Odważny, wstaje i na trzęsących się nóżkach rozpoczyna dochodzenie. I co znajduje? Skrzypiące drzwi, przez które wymknęła się w zimno i w snieg, mała Mi. Ale w końcu Muminek dzielny jest i rusza na samotne poszukiwanie mini przyjaciółki. Sam wychodzi z domu, a tu zima i śnieg leży białym dywanem i stópki się zapadają. Ale idzie i.... I wraca ze znaleziskiem na wiosnę na wiosenne śniadanie Mamusi. Na naleśniki z dżemem, pewnie z truskawkowym, który Muminki uwielbiają i który dodają nawet do herbaty. Ale co i jak się potoczyło, gdzie mały Muminek zaszedł, tego już nie zdradzę. To już niech zostanie moją kolorową tajemnicą. Nadmienię, że historię można czytać bez końca, wracać do niej, można nawet pocieszać się tylko rysunkami, bo i one sprawiają, że na twarzy pojawia się uśmiech. I to jest magia „Muminka” , jaką stworzyła Tove Jansson. To wspaniała zabawa, to rozkoszna rozrywka. Zatrzymuje się czas, zegar zapomina o sobie, jak i my. Czytanie to uczta dla oczu i uszu, bo historie o Muminkach można czytać i czytać w nieskończoność i nigdy nie ma się ich dość. Są zawsze aktualne i zawsze tak samo skuteczne – bawią, radują, podnoszą poziom dobrych hormonów. A to wydanie zachęca do lektury tym bardziej, wprost nęci wczytaniem, zanurzeniem się w kolorach i w treści. Marzy się o przeprowadzce do Doliny Muminków, do picia herbaty obok Tatusia, na kosztowanie placka z Mamusi piekarnika.
Opowiadania można na głos czytać z dzieckiem, można czytać z babcią lub dziadusiem u boku, ale równie dobrze smakują podczas samotnego czytania. Gwarantują uśmiech. Te małe trolle o lśniącym futerku, które – gdy patrzysz z górnego okna domu – wyglądają, jak słodkie okrągłe brzoskwinie chodzące na króciutkich nóżkach, leczą i to każdego. A uśmiech, jaki się automatycznie pojawia leczy w człowieku wszystko i sprawia, że bóle i troski mniej uwierają, że odchodzą w zapomnienie. Wyciszają się. Uśmiech sprawia, że nam się po prostu chce wszystkiego. Czasem zastanawiam się, czy to aby nie jakiś eliksir, który aplikuje Mamusia, a który bacznie zamyka w swojej torebce.
Według mnie podobnym lekiem na wszystko są rozkoszni mieszkańcy Stumilowego Lasu, czy Kubuś Puchatek i przyjaciele. Baśnie i opowiadania, co wiadomo nie od dziś, to najlepsze lekarstwo dostępne i to bez (!) recepty. A Muminki, jakie stworzyła Tove Jansson są moim zdaniem istotkami z najwyższej półki. To klasyka. To radość dla wyobraźni i dla ducha. Muminki dają otuchę i koją. I to działa od lat i będzie dalej działać. Czytanie opowiadań o Muminkach to także edukacja nie zważająca na wiek czytelnika. Każdego bawi.