Największy strach to nie ten o nas samych. Jest większa trwoga niż ta o własne życie i zdrowie. Największy strach to ten o naszych bliskich. I bywa częste, nawet bardzo częste, że gdy mówimy "oddałbym za nią życie", nie są to tylko puste słowa. W miłości, szczególnie tej do dziecka, także nienarodzonego, nie ma czasu na określanie proporcji i skali poświęcenia. A gdy boimy się o siebie, to tylko dlatego, że nie będzie nam dane go poznać, że nie będziemy w stanie go bronić, że nie odpowiemy na jego wołanie.
Znany nam z fenomenalnego "Ciszy białego miasta" inspektor Ayala przypłacił udział w przedziwnym śledztwie wielkim bólem. Ledwo uszedłszy z życiem musiał się zmierzyć z utratą mowy, powracającym wspomnieniem braterskiej nienawiści, traumą pozostałą po byciu wybranym na kolejną ofiarę, wreszcie, z szalonym strachem o ukochaną. Został sam ze sobą, bez chęci do dalszej pracy, bez nadziei na ułożenie sobie życia. I tylko okrutny przypadek - fakt, że znał ofiarę pewnego niezwykle frapującego zabójstwa w górach spowodował, że wrócił do pracy w roli konsultanta.
Powrót do czegoś co kochamy, co stanowi esencję naszego zawodowego życia bywa najlepszym lekarstwem. Jak jednak pogodzić się z tym, że ów powrót wiązał się będzie z przywoływaniem niechcianych wspomnień z pewnego letniego obozu? Jak zaakceptować fakt, że utopiona ciężarna kobieta w ciąży to nasza młodzieńcza miłość i fascynacja? Jak żegnać kolejnych przyjaciół ściśle powiązanych z tą tajemniczą, nową sprawą? Jak wreszcie zrozumieć, że samemu stanęło się właśnie w obliczu kolejnej groźby utraty życia? Chyba tylko za pomocą miłości, ukochania tego, co nienarodzone, walką ze słabościami i odzyskaniem wszystkiego, co wcześniej nadawało życiu sens.
Serię kryminalną Evy Garcii Saenz de Urturi różni od innych to, że jest w niej mocno rozwinięty wątek obyczajowy. Mam wrażenie, że w drugim tomie może nawet zbyt mocno. Dzięki niemu jej bohaterowie są bardziej ludzcy niż inni policjanci, prokuratorzy, detektywi. Tutaj ciąża jest równie ważna jak kaliber broni, tutaj walka o odzyskanie sprawności fizycznej i psychicznej jest równie istotna jak dokładne skonstruowanie profilu zabójcy. To dobre, bardzo kobiece spojrzenie na śledztwo, wciągające nas do jego wnętrza i zbliżające do ludzi, których zwykle nawet nie znamy z nazwiska. Tylko czy nie owo łagodzenie nie odbywa się kosztem samej, koszmarnej przecież sprawy?
W "Rytuałach wody" autorka ponownie dba o podkreślenie wyjątkowości miejsca, w którym rozgrywa się akcja. I choć niestety mniej tutaj opisów architektury, wyjątkowych kafejek i restauracji, klimatycznych hiszpańskich zakątków, to nie czujemy się zupełnie opuszczeni przez czarowny klimat. Tym razem skupimy się bowiem na historii przeniesionej na vitoriańską ziemię wieku temu. Otrzymujemy opis niezwykłego rytuału potrójnej śmierci by razem z bohaterami szukać wyjaśnienia powodu, dla którego ów celtyberyjski rytuał odnalazł zastosowanie w morderstwach popełnianych tu i teraz.
O ile samo nawiązanie do starych wierzeń, rozbudowana strefa obyczajowa i bardzo szczegółowe przytaczanie kolejnych etapów śledztwa niewątpliwie powodują wzrost naszego zaciekawienia, o tyle sama warstwa kryminalna, nieco na tym cierpi. Poprzedni tom nasączony był duszną atmosferą, autorka przejawiała ogromną wyobraźnię ukazując kolejne rytualne mordy. W "Rytuałach wody" brakuje mi przechodzenia do kolejnych treści w ten niezwykły, gęsty od napięcia sposób. Sprawa kryminalna bywa przegadana podczas niekończących się narad, czytelnik zostaje wyłączony z samodzielnego dochodzenia do prawdy. Wydaje się, że tym razem autorka uczyniła zbyt duży krok w stronę problemów osobistych bohaterów, które choć niezwykle intrygujące, momentami zabijają kryminał swoją melodramatycznością.
To bardzo dobra książka, gładka, jednolita, sprawnie przeprowadzająca nas przez kolejne pytania. Spodoba się osobom, które w tradycyjnym kryminale nie odnajdują wystarczająco dużo miejsca dla uczuć i osobistych emocji. Czy była dla mnie ciekawym przeżyciem? Oczywiście - pomysł był świetny, realizacja bardzo zgrabna. Czy "Rytuały wody" sięgnęły poprzeczki, którą niezwykle wysoko zawiesiła pierwsza część trylogii? Obawiam się, że nie. Niemniej byłoby grzechem zaniechanie śledzenia losów Unaia właśnie teraz. To tak wciągająca i pełna pięknych treści literatura, że należy spodziewać się, że ostatnia część tylko utwierdzi nas w przekonaniu o jej klasie. Mam nadzieję, że dostarczy także więcej sensacji, niepewności, zaskoczeń i tej niezwykłej atmosfery, która zbudowała miłość do prozy Pani Evy Garcii Saenz.
Tymczasem napawajmy się wspomnieniami bohatera, walką o zachowanie życia, tajemnicami darknetu, niezwykłym rytuałem śmierci, niezwykłym splotem tajemniczych śmierci i przekonaniem, że miłość, jak zawsze, zwycięży wszystko.
Pani_Ka