Kiedy?
Koniec lat trzydziestych ubiegłego wieku, Wolne Miasto Gdańsk, w którym powoli do władzy dochodzą zwolennicy Adolfa Hitlera.
Kto?
Hanna Wolińska – z uporem nazywana Hanią, co ma wzbudzać ciepłe i życzliwe uczucia czytelników – dwudziestodwuletnia studentka germanistyki z Warszawy. Podobny zabieg zastosowała autorka w przypadku starej niemieckiej, wyniosłej hrabiny von Richter, nazwanej przez nią Irenką (sic!).
Johann von Richter – arystokrata, zarządzający ogromnym majątkiem rodzinnym, także jego spadkobierca, wnuk… Irenki.
Wolińska ma narzeczonego, młodego architekta, Władysława Koterskiego. Johann von Richter zaręczony jest z inteligentną i ambitną Susanne Schneidhuber, zadeklarowaną zwolenniczką idei tysiącletniej Trzeciej Rzeszy i jej przywódcy.
Rodzina Hanny Wolińskiej i jej środowisko to polscy patrioci; wyjątkowo patriotyczni patrioci. Rodzina Johanna von Richtera to oportuniści i zwolennicy Hitlera, aczkolwiek on sam politykę ma głęboko w… Z Hitlera drwi lub stara się ignorować. W tym kontekście tytuł książki wydaje się co najmniej dziwny – Johann nigdy nie był nazistą; owszem, Niemcem, żołnierzem Wehrmachtu, ale absolutnie nie nazistą. Zapewne dla autorki takie niuanse nie mają znaczenia. A może taki tytył uznała za bardziej chwytliwy.
Hanna Wolińska spędza lato w Gdańsku, jako osoba towarzysząca i rozrywka starej hrabiny. Zwykle używa się określenia „dama do towarzystwa”, ale Wolińska, pochodząca z mieszczańskiego domu, zdecydowanie nie jest damą – według ówczesnych standardów. Nie posiada żadnego tytułu, a posługiwania się sztućcami, czy konwersacji na poziomie, uczy ją dopiero pani hrabina. Hanna łączy przyjemne z pożytecznym, hrabina dobrze się bawi, więc wszyscy są zadowoleni.
Hanna Wolińska przypadkowo spotyka fantastycznie przystojnego Johanna i zakochuje się w nim od pierwszego wejrzenia, z wzajemnością zresztą. Po, z góry skazanej na niepowodzenie, próbie powrotu do dawnego życia, młodzi kończą poprzednie związki i Hanna przenosi się do bogatej posiadłości rodu von Richterów w Monachium.
Czy będę umiała cię zapomnieć? – pytało jej serce, kiedy jego postać coraz bardziej się od niej oddalała*.
Jejku, jejku, jakie to cudownie ckliwe...
Relacje między Niemcami i Polską stają się coraz bardziej napięte, nazistowski fanatyzm przybiera na sile. W tych warunkach pozycja Polki w niemieckiej rodzinie staje się coraz trudniejsza. Sytuację znacznie pogarsza fakt, że ten związek to ewidentnie mezalians, nie akceptuje go nikt z rodziny i otoczenia von Richterów, za wyjątkiem starej hrabiny.
Po wybuchu drugiej wojny światowej (po napaści Niemiec na Polskę), Wolińska wybiera miłość do ojczyzny i zrywa zaręczyny z Johannem von Richterem. Jako patriotka nawiązuje współpracę z ruchem oporu, a wtedy zaczynają się dziać cuda.
Ja wiele potrafię wytrzymać, ale kiedy Hanna Wolińska, zostaje szpiegiem i tłumaczką Joachima von Ribbentropa, ministra spraw zagranicznych III Rzeszy…
Hotel Polonia był najlepszym hotelem w stolicy i jedynym ocalałym po wojnie budynkiem*.
Jedyny ocalały budynek w Warszawie? Naprawdę?
„Narzeczona nazisty” ciągnie się też wiele lat po wojnie, bo przecież byle wojna nie da rady wielkiej miłości. Zawiera też sporo wątków pobocznych (np. historia przyjaciółki Wolińskiej, która wyszła za jej brata), ale albo jest w nich za dużo, albo za mało.
Ostatecznie: jest to bardzo naiwny romans, przy którym :Ordynat Michorowski” lub „Trędowata”, to arcydzieła ambitnej i wyrafinowanej literatury na wysokim poziomie. Powieść niesamowicie przerysowana. Wszystko tu jest cudowne, fantastyczne, urocze, miłe, ckliwe albo koszmarne i straszne. Infantylny wyciskacz łez. Jednak… gorąco polecam czytelniczkom uwielbiającym elitarną i ambitną twórczość Jadwigi Courths-Mahler lub białe „harlequiny”.
---
* Barbara Wysoczańska, „Narzeczona nazisty”, Wydawnictwo Filia, 2021.