Zapowiadam powrót norweskiego Króla Kryminału! Dla wielu z Was nim jest. U mnie historia była przedziwna. Zachęcona poleceniami ze wszystkich stron, sięgnęłam, po pierwszą lepszą. Padło na „Krew na śniegu”, która była ciekawa, ale nie powalająca. Potem pewien człowiek namówił mnie na cykl o Harrym Hole. Zaczęłam od połowy z uwagi na ekranizację - totalnie mnie to nie porwało. W ubiegłym roku pierwszy tom - to samo. Teraz już cały za mną, ale nie będę o nim opowiadać, bo to była tortura. Skoro nie Harry, to co? Jedna ze starszych książek, nie ma związku z tym upiornym cyklem. Zabieram Was do murów pewnego więzienia...
Sonny Lofthus to trzydziestolatek, który kilkanaście lat swojego dopiero rozpoczynającego się życia spędził za kratkami Państwa, najpilniej strzeżonego więzienia w całym Oslo. Trafił tam po śmierci samobójczej swojego ojca, policjanta zajmującego się korupcją. Został skazany za zabójstwo, do którego popełnienia nawet się przyznał (ale niekoniecznie go rzeczywiście dokonał...). Sonny pełni w więzieniu określoną funkcję. Jest bardzo cierpliwym słuchaczem. Bilans wyrównuje narkomania, bo nie stroni od używek. Sonny zostaje wybrany na „spowiednika” przez tamtejszą więzienną społeczność z uwagi na cierpliwość i przejmujący spokój. Nie brakuje mu także narkotyków. Wydawać by się mogło, że tak już pozostanie. Całą tę pozorną sielankę zmienia „spowiedź” jednego z więźniów. Prawda może być zupełnie inna niż ta powszechnie znana. Syn postanawia się dowiedzieć na własną rękę, o co w tym wszystkim chodzi. Zadania nie ułatwia mu fakt, że śledzi go dawny przyjaciel, policjant, Kefas. Czy Sonny'emu uda się zrealizować plan?
Zdziwicie się, ale polubiłam Sonny'ego. Ten stoicki spokój, cierpliwość, były dla mnie ujmujące. Sama chciałabym czasami mieć ich więcej. Już myślałam, że wszystko nadal będzie takie samo, skoro spędził w Państwie tyle lat. Przyzwyczaił się do te rutyny, stanowiła dla niego chleb powszedni. Zupełnie jak w powiedzeniu: „przyzwyczajenie jest drugą naturą człowieka”. A jaka jest ta pierwsza? Ona wyjdzie później. Nie ma pośpiechu.
Skoro nie ma tu komisarza Hole, to co jest? Przyzwyczaiłam się od liceum analizować każdą jedną powieść (w trakcie czytania, bo rzadko coś przychodzi mi do głowy po zakończeniu) pod kątem motywów. Sama się nimi kieruję przy wyborze tytułu - pomaga. Co tutaj znajdziemy? „Syn” to powieść z wieloma motywami. Mamy tutaj ukrytą prawdę, odmienną od pierwotnej (czyli właściwie kłamstwo), pościg za nią i walkę o sprawiedliwość. To ona jest tutaj najważniejsza i ta perspektywa pogoni sprawia, że widzimy Sonny'ego w zupełnie innej odsłonie - tej naturalnej, dotychczas ukrytej pod maską stoickiego spokoju.
Jest to osobna powieść Jo Nesbo, ale nie mogę nie nawiązać do innej książki (o tym za moment). Inność polega tutaj na wielu zwrotach akcji, których brakowało mi wcześniej. Może niektórych drażnić skokowa narracja, ale jakoś to zniosłam. To powieść sensacyjna, dreszczowiec z północy. Dużo się tu dzieje: strzelaniny, pościgi, zwrot akcji, brutalność - klasyczne wyznaczniki prozy autora. Mam wrażenie jednak, że „Syn” jest rodzajem powiewu świeżości. Pierwszy raz się nie wynudziłam!
Co jeszcze autor chciał nam przekazać? Z prozą jest o tyle łatwiej, że wszystko tu widać - jeśli nie z fabuły, to z charakterystyki bohatera i ie muszę zadawać sobie tego najgorszego w moim życiu pytania: „co autor miał na myśli?” Widać wszystko jak na dłoni. To historia o uniwersalnych wartościach: zemście - którą znamy już ze starożytności, jedna z sił napędowych człowieka - i przebaczeniu (bez niego nasz gatunek zbliżyłby się jeszcze bardziej do zwierząt, a te instynkty nie zawsze są dobre). Chociażby dlatego wato poświęcić chwilę tej powieści.
Zastanawiacie się, o jakie nawiązanie mi chodzi? Niby to osobna para kaloszy, ale znam pisarzy, u których wszystko się łączy (zobaczcie do Remigiusza Mroza, po co daleko szukać). Zachowanie Lofthusa przypomniało mi nieco Harry'ego z „Pragnienia”. Niby się ustatkował, miało być już spokojnie, ale wystarczył jeden impuls, żeby stare demony powróciły. Tutaj podobnie - Sonny to bohater, któremu można zaufać, czego dowodem były właśnie liczne „spowiedzi” więźniów w Państwie. Aż do momentu tej jednej, która okazała się być przełomową i zapowiadała tylko to, co dopiero miało nadejść.
Teraz możecie się nieco zdziwić. Ten, kto mnie zna, wie, że zwracam uwagę na wszelkiego rodzaju napisany na okładkach. Co tutaj mamy? „Winni będą sądzić niewinnych”. Przeczytałam tę książkę, cały czas zastanawiając się nad sensem tego napisu. Doszłam do wniosku, że jest on bardzo mylący. Jesteśmy w więzieniu. Owszem, można tu trafić przez pomyłkę i przesiedzieć lata z czystym sumieniem. Zdarzały się takie plamy w życiorysach. Tutaj jednak nie ma żadnego bohatera, który byłby kryształowo niewinny - każdy ma coś na sumieniu. Jest co analizować, bo przez całą powieść przewija się tłum postaci. W tej książce jest obecne zło, dobro, ale i środek. Nie ma jednoznaczności. To wszystko kształtuje współczesny świat, równoważy się ze sobą. Odchylenia ani w jedną, ani w drugą stronę nie będą tolerowane. Gdzie jest miejsce na to wszystko dzisiaj?
Kto jeszcze nie zdążył się zorientować, polecam. Zobaczycie, ile można zrobić, aby na świecie zapanowała szeroko rozumiana sprawiedliwość. Nie ma ważniejszych celów dla naszego bohatera. On się urodził z poczuciem misji, ale odkrył ją w sobie dopiero za kratkami. Lepiej późno niż wcale. Jest wina, musi być i kara, a tej czasami brakuje. Na tym świecie, jakim by nie był, musi panować równowaga. Pamiętajcie.
SPOILER: Jo Nesbo zdradził niedawno, że Harry Hole zginie, Czeka Was więc ostatni tom. On wie, jak to się potoczy. Teraz pisze osobną. Mam przeczucie, że ukaże się w przyszłym roku. Czekam. Jeśli ma być taka jak „Syn”, to z pewnością się tu pojawi.