Z Eragonem zawieramy przyjaźń w pierwszym tomie przygód smoczego jeźdźca. Jest ubogim chłopakiem ze wsi, lubi i musi polować , aby rodzina miała jakieś mięso na trudny okres zimy. Niedługo ukończy swoje szesnaste urodziny co jest oznaką wchodzenia w wiek męski.
Los chciał – a może i nie los?- że w jego ręce trafia jajo smoka. Siedzące w nim pisklę wybiera Eragona na swojego towarzysza i wykluwa się dla niego. Od tej pory czekają ich same kłopoty i ciągła nauka. Szuka ich Galbatorix - okrutny władca imperium - pragnący panować nad nowym jeźdźcem, a w szeregach sprzymierzeńców dochodzi do zdrady, musi też uważać, aby nie dać się zmanipulować.
Razem z nimi podróżujemy po krainie zwanej Alagaesia przeżywając ciekawe i wciągające momenty z jego życia. Docieramy do Vardenów – tajnego zrzeszenia istot walczącego z Galbatorixem. Poznajemy krasnoludy , elfy oraz urgale i inne przeróżne stworzenia, uczymy się podstaw magii, pradawnej mowy i sztuk walki. Dorastamy, aby walczyć w wielkiej wojnie. Bierzemy udział w bitwie i zwyciężamy niegodnego Cienia.
Co dalej?
Dalej wchodzimy w stronice „Najstarszego”, nasza ciekawość rośnie z każdym, co raz bardziej fascynującym wątkiem. Zwiedzamy Ellesmerę, czyli miejsce zamieszkane przez elfy. Przyznam wam szczerze, że najbardziej ciekawił mnie jej wygląd. W jaki sposób swoje domy buduje najpiękniejsza z ras?
„Zamrugał i widok roztaczający się przed jego oczami zmienił się nagle, jakby ktoś przysunął mu przed twarz soczewkę nadającą wszystkiemu znajome kształty. Owszem widział ścieżki i kwiaty. Lecz to, co wziął za skupiska grubych, poskręcanych drzew, okazało się budynkami wyrastającymi wprost z sosen.
Jedno z drzew rozszerzało się u podstawy, tworząc dwupiętrowy dom wsparty na znikających w poszyciu korzeniach. Oba piętra były sześciokątne, choć wyższe wyglądało na dwukrotnie mniejsze od parteru, co nadawało drzewu schodkowy wygląd. Dachy i ściany zrobiono z cienkich płatów drewna narzuconych na sześć masywnych podstaw. Mchy i żółte porosty pokrywały dach i zwisały nad wysadzanymi klejnotami oknami, umieszczonymi w każdej ze ścian. Drzwi frontowe ciemniały tajemniczo pod łukiem ozdobionym obcymi symbolami.”
Mamy już wygląd, ale co z resztą?
Wiemy, że krasnoludy mają wiele cech wspólnych z ludźmi – podobne namiętności, główne cechy charakteru, sposoby polowania, nawet wierzenia w pewnym stopniu się pokrywają – a co z elfami bogami? Czy piękna rasa ma jakieś specjalne, niezwykłe zwyczaje, styl bycia? Czy często walczą, dużo się śmieją? Może popijają jakieś wyskokowe trunki od czasu do czasy?
Na to pytanie odpowie nam drugi tom opowieści o losach Eragona i Saphiry.
Jak na razie ich przygody opierały się na jednym wielkim szkoleniu, nabywaniu wiedzy na chybcika. Tak będzie i tym razem, z tym, że poziom wtajemniczenia okaże się dużo trudniejszy. Jak wiemy chłopak odniósł poważną kontuzję, która czyni z niego niemal kalekę, nie może sprawnie władać bronią, poruszać się bez problemowo, tak wiec nie ma też mowy o udziale w jakiej kol wiek bitwie. Jak poradzi sobie z tym problemem, gdy za horyzontem unosi się widmo wojny?
Żeby nie było nam nudno Paolini kieruje nasze spojrzenia na innych bohaterów. Gdy smoczy jeździec siedzi sobie spokojnie w elfickiej krainie jego cioteczny brat ma kłopoty z wojskiem imperium - pragnie go pojmać, aby przyciągnąć do siebie Eragona . Całej wiosce grozi niebezpieczeństwo, gdyż solidarnie broni swojego mieszkańca. Co więc robi całe Carvahall? Jak autor rozwiązuje problem wsi?
W wyśmienity sposób powiela schemat z pierwszego tomu, dodając nam motyw wędrówki wszystkich mieszkańców pod przewodnictwem Rorana. Dzięki temu zabiegowi, jesteśmy obserwatorami ich tułaczki, która zakończy się w intrygującym miejscu.
Mamy Eragona, Rorana… czy jeszcze kogoś brakuje?
Vardeni! Paolini w drugiej odsłonie opowieści o losach Alagaesi przeskakuje pomiędzy trzema watkami – jeźdźca, jego brata i przewodniczce wrogów imperium – Nasuadzie. Widzimy jak młoda kobieta musi walczyć o swój status przywódcy, jak zmaga się z próbami, zamachami i zdobywaniem szacunku.
To naprawdę niesamowite jak w ponad sześciuset stronach książki można wykreować szeroko rozbudowany świat. I w dodatku nie jest to sucha historia walki pomiędzy imperium a Vardenami – mamy tu do czynienia z epicką miłością, którą przepowiedziała wcześniej zielarka Angela, obserwujemy machinacje podstępnych agentów, doceniamy siłę i rozwagę Rorana, zmagania się normalnych ludzi w sidłach codzienności i oczekiwania.
Eragon nie jest przedstawiony jedynie jako schematyczny bohater widzący przed sobą tylko i wyłącznie drogę wojny. To nie osoba pełna pozytywnych emocji, papierowa w swym myśleniu i sposobie bycia, usłużna i pomocna dla każdego, kto poprosi, choćby był największą szumowiną, wyprana z wszelkich negatywnych uczuć. Nie. Paolini kreuje na naszych oczach młodzieńca z krwi i kości. Takiego, który jak każdy człowiek cierpi, kocha, nienawidzi. Jeździec nie jest nie omylny, często popełnia gafy, łatwo się irytuje, odczuwa ból i cierpienie.
Każda postać stworzona przez autora ma serce i duszę, czasami wątpi, czasami się poddaje – nie ma podziału nacałkowicie dobrych i całkowicie złych( może poza bliźniakami i królem) . Spójrzmy na przykład na najbardziej pokrzywdzonego i tragicznego (moim zdaniem ) bohatera, Murtagha. Czy da się go ocenić jednoznacznie? Zdecydowanie nie.
Paolini to jeden ze wschodzących mistrzów kreowania postaci. Nad każdą z nich można by się rozwodzić przez długi czas, o nie jednej napisać porządną pracę.
Mam nadzieję, że autor nie poprzestanie tylko na zakończonym już Dziedzictwie, lecz posunie się dalej i stworzy nam coś równie pasjonującego, z bohaterami, którzy nie są z plastiku.
Warto zwrócić na język jakim się posługuje – nie jest on typowy dla naszych czasów – często pojawiają się starodawne określenia o jakich nie pamiętają nawet nasi dziadkowie. Oprócz tego mowa krasnoludów, elfów i urgali. Częste pojawianie się dialogów, z których nic nie rozumiemy jest irytujące – a on tak buduje swoją książkę, że nie wadzi to w żadnym stopniu. Wręcz przeciwnie. Warto zwrócić też uwagę na bardzo plastyczne określenia – czy to w opisie wioski elfów zamieszczonych powyżej czy wojennych bitew. W dodatku wszystko jest bogate w szczegóły – jak walka pomiędzy tysiącami istnień to i padlinożerne ptactwo, jak palące się ciało to i towarzyszący mu smród.
Paolini pisze w taki sposób, ze wszystko czujemy: emocje, zapachy, trudy.
I chcemy więcej, pragniemy zgłębić tajemnicę pochodzenia Eragona, cierpienia Elvy , zakończenia wojny i losu jaki spotka Murtagha.
Tło do całej powieści stanowi wojna. Na koniec każdej części ( w dalszych nawet przez cały tom) dochodzi do bitwy. Okrutnej i bezwzględnej, pełnej ofiar, strat nieodżałowanych, cierpienia i niespotykanych dotąd podstępów:
„ - Tak zatrułam ich gulasz, chleb, wodę, wszystko co wpadło mi w ręce. Niektórzy umrą od razu , inni później, w miarę jak różne toksyny zaczną działać. Oficerom podrzuciłam wilczą jagodę i inne podobne trucizny, by mieli halucynacje podczas bitwy.(…) Nie jest to zbyt szlachetny sposób walki, ale wolę to niż dać się zabić. Zamęt w szeregach wroga i tak dalej.
(…)
Wrzaski żołnierzy stawały się co raz głośniejsze. Eragon zapragnął zatkać uszy i odciąć dopływ wszelkich dźwięków. Krzywił się i kręcił zaciskając zęby. Zmusił się jednak by słuchać. Siedział za tem z rękami zaciśniętymi w pięści i zaciśniętą szczęką, słuchając rozbrzmiewających na Płonących Równinach głosów umierających ludzi.”
„Obie armie zderzyły się z ogłuszającym rykiem. Piki uderzały o włócznie, młoty o tarcze, miecze o hełmy. Nad ich głowami kłębiły się wygłodniałe kruki i wrony, kracząc ochryple, oszalałe od zapachu Świerzego mięsa.”
„Otrząsnąwszy się po zaskakującym ataku Vardenów, imperium posłało do Waki machiny wojenne – katapulty wystrzeliwujące okrągłe ceramiczne pociski i mniejsze, uzbrojone w beczki płynnego ognia, a także balisty bombardujące napastników gradem długich na sześć stóp strzał.”
„W powietrzu wisiała ciężka metaliczna woń krwi, zasłony dymu falowały nad Płonącymi Równinami, na zmianę ukrywając i odsłaniając grupki, skupiska, szeregi i bataliony zmagających się w walce ruchliwych ciał. Nad ich głowami padlinożerne ptaki czekały na posiłek, a słońce wznosiło się ku zenitowi.”
Lektura daje wiele do myślenia w trakcie jej zgłębiania i po zakończeniu tego procesu.
A jest się nad czym zastanawiać– czy Jeździec naprawi swój błąd, kto dosiada czerwonego smoka, jak zakończy się rozterka sercowa Eragona? Czy uda im się ocalić Katrinę?
Książka wyborna zarówno dla wyobraźni jak i ducha. Jedna z moich ulubionych. Pełna życia powieść napisana w sposób, dzięki, któremu trudno uwierzyć iż ta fantastyczna fikcja nie dzieje się naprawdę. Zawiera w sobie niemal wszystko – romans, walkę, zdradę, kłótnie, zabójstwa, naukę… a wszystko w oprawie z czerwonego papieru, na której możemy zobaczyć smoka najstarszego z… właśnie kogo? Kim jest ów najstarszy?
Sprawdźcie sami.
Będziecie naprawdę zdziwieni w stopniu niesamowitym.
Paolini lubi w każdym tomie ukryć jakąś niespodziankę, która wstrząsa czytelnikiem – tutaj chyba najlepiej mu się to udało.
W środku znajdziecie oczywiście mapę Alagaesi i słowniczek z elfickimi, urgalskimi i krasnoludzkimi zwrotami – może są chętni żeby się ich nauczyć?