Kolejny raz miałam przyjemność przeczytać coś autorstwa Alice Munro. Myślę, że ostatnio w Polsce zapanował wręcz szał na jej twórczość i jest to obecnie chyba najpopularniejsza pisarka zagraniczna. Nie dziwię się jednak, bo czytam właściwie każdą jej książkę i szczerze mówiąc chyba nie potrafiłabym wskazać najgorszej, lub jednej która mi się nie podobała, bo w zasadzie wszystkie mnie zachwyciły. Każda inna, a jednak wszystkie łączy specyficzny język i styl Munro, który trudno opisać słowami, ale wyraźnie można go odczuć biorąc do ręki pierwszą lepszą jej powieść. Dlatego też uważam, że chyba nie ma sensu kolejny raz przytaczać jej biografii i życiorysu, tym bardziej, że ten właściwie w całości, prawie, został "użyty" w książce z dzisiejszej recenzji.
"Widok z Castle Rock" różni się od pozostałych tomów. Poprzednio powieści Munro miały podobny schemat. Wszystkie składały się z kilku, kilkunastu krótkich opowiadań, każdy o innej fabule, tematyce, z innymi, nowymi bohaterami. Można było wybierać kolejność czytania i historię, która nas ciekawiła. Tym razem jest nieco inaczej. Alice postawiła na coś zupełnie nowego i choć już wcześniej umieszczała do książek parę swoich prywatnych wspomnień, tym razem to właśnie one, w całości są fabułą powieści. Wszystkie opowiadania to historia Munro, jej rodziny, bliskich osób i ich znajomych. Podzielone na opowiadania, w całości tworzą jedną, spójną historię. To taka jedna wielka Saga.
Parę szczegółów jednak się nie zmieniło. Znów mamy okazję podróżować po wielu zakątkach Ziemi, poznawać różne kultury, tradycje, ale co najważniejsze, także i tym razem autorka postarała się o nastrój, atmosferę i psychologiczną stronę książki. Tematy tabu, łamanie konwencji i inteligentne podejście do zakamarków ludzkiej psychiki są tu obecne w każdym opowiadaniu i chyba właśnie to czytelnicy kochają najbardziej w tomikach Munro. Oczywiście nie zabrakło też miłości, cierpienia i walki. Jednak świadomość, że opisywane historie wydarzyły się naprawdę, w dodatku dotyczą rodziny Alice i jej samej, sprawia, że książka jeszcze bardziej wzrusza, bawi i intryguje, a co najważniejsze trafia do człowieka i zmusza wręcz do refleksji nad swoim życiem i rodziną.
Przyznam, że obawiałam się tego tomu błędnie myśląc, że może być on zbyt biograficzny, przypominający reportaż z samymi suchymi faktami. Pomyliłam się jednak, bo ani styl, ani język, a nawet wydarzenia nie były w żadnym momencie nudne czy wydumane. Munro ma ogromne poczucie humoru także względem siebie samej, dzięki czemu całość jest humorystyczna i niezwykle lekka, jednak dla mnie największa zaletą jest to, że wszystkie jej książki czyta się w błyskawicznym tempie, mimo, że nie są one łatwe. Dlatego też jeśli ktoś chciałby zapoznać się z jej twórczością, to ta książka będzie do tego najodpowiedniejsza, natomiast dla osób, które czytają wszystkie jej powieści, ta lektura jest wręcz obowiązkowa.