Polska, lato 1955 roku. W tym jakże ponurym, trudnym, beznadziejnym czasie nastała oto niezwykła chwila wytchnienia od socjalizmu, gdy oto na warszawskie ulice wdarł się jazz, światowa sztuka, kolorowe stroje, zapach zachodnich perfum oraz pomruk języków z całego świata... Wtedy to odbył się bowiem Festiwal Młodzieży, który niczym piękny sen uzmysłowił tysiącom młodym Polakom, że można żyć inaczej... O tym czasie i tamtych odczuciach opowiada właśnie najnowszy komiks Jacka Świdzińskiego, pt. „Festiwal”.
I to jest właśnie opowieść o tym letnim czasie, rozpisana i rozrysowana na 400 stron, na których to pojawiają się mieszkańcy ówczesnej stolicy i przybyli na tę okazję goście z całego świata. Młodzież, partyjniacy, społeczni działacze, robotnicy i ludzie sztuki - to z ich perspektyw obserwujemy pięknienie tamtej Warszawy, obawy przed tym, co może przynieść powiew Zachodu, pierwsze spotkania z czarnoskórym człowiekiem, dotknięcia kolorowej mody i próby zrozumienia tego, co oznacza bycie wolnym... Z drugiej strony jest komunizm, społeczny czyn w imię socjalizmu, próba zakłamania prawdy o Polsce przed przyjezdnymi oraz... gorzki smak poczucia, że chciałoby się cieszyć bardziej, niż wypada...
To dzieło. Dzieło na polu zaskakującego scenariusza, utkanego z dziesiątek krótkich scen i wątków oraz zmiennej postaci ilustracyjnej i emocjonalnej wymowy, która czasami przyjmuje postać inteligentnej komedii, innym razem poruszającego dramatu, ale niekiedy również i jakże przerażającego swoim autentyzmem, reportażu. Tym samym też można pokusić się o stwierdzenie, że jest to najważniejsza, najlepsza i najbardziej zaskakująca opowieść Jacka Świdzińskiego, co jest o tyle istotne, że jego poprzednie dokonania stoją na niezwykle wysokim poziomie komiksowej sztuki.
Znakomitym wydaje się pomysł na tę historię, by przedstawić ją nie z perspektywy jednego lub dwóch bohaterów, ale właśnie wielu uczestników tamtych wydarzeń. Owszem, kilkoro z nich przewija się tu wielokrotnie - na czele z pewną Panią aktywistką, ale tak naprawdę najważniejszą postacią jest tu ludność ówczesnej Warszawy i przybyli na Festiwal goście - nieznani nierzadko z imienia, ale zawsze ciekawi, prawdziwi, mający wiele do opowiedzenia. I jeśli chodzi o mnie, to jestem oczarowana tym spotkaniem z nimi wszystkimi... I warto rozpatrywać tę opowieści na kilku polach - rozrywkowym, edukacyjnym, ale też i nostalgicznym. Oczywiście ciekawi i bawi nas ta historia, która mimo pewnego poczucia chaosu z czasem nabiera spójnej i niezwykle intrygującej postaci, a i nawet możemy mówić o pięknym i zamykającym tę relację swoistą klamrą, finale. Z pewnością też uczy nas ten komiks, informując o tamtym niezwykłym i jakże nietypowym dla polski lat 50-tych, Festiwalu..., ale też i ukazując obraz socjalistycznej Polski, który był zabawnym, ale i zarazem jakże gorzkim. I wreszcie jest w tym wszystkim nuta sentymentu, którą poczują osoby mające wspomnienia z czasów PRL-u… - oczywiście nie koniecznie z samego roku 1955, ale chociażby z lat 70-tych i 80-tych.
Co do szaty ilustracyjnej, to jest ona specyficzną dla twórczości Jacka Świdzińskiego (spójrzmy chociażby na komiks pt. „Zdarzenie”). To niezwykle proste w swej konstrukcji, bardzo surowe, ale zarazem i posiadające wszystko to, co niezbędne do poznawania i cieszenia się fabularną relacją, rysunki. Co ciekawe, autor bawi się tu kreską, oferując nam czasami absolutne minimum wyrazu, ale innym razem nieco bardziej złożone formy, jak i też nawet kolorowe kadry, które co jakiś czas przecinają sobą tę w głównej mierze czarno-białą opowieść. I jest w tej specyficznej brzydocie coś naprawdę pięknego... Mimo pokaźnej liczby ponad 400 stron, lektura komiksu upływa nam w niezwykle szybkim tempie. Owszem, czasami są bardziej rozrywkowe i zabawne fragmenty, czasami zaś nieco ambitniejsze i tym samym wymagające spojrzenia na chociażby sztukę i kulturę, ale w całościowym ujęciu jest to zawsze intrygująca, niejednokrotnie zaskakująca i naprawdę ciekawa relacja. Oczywiście można ją sobie dawkować kawałek po kawałku, co będzie również znakomitym sposobem na spotkanie z tym komiksowym dziełem.
Komiksowa opowieść Jacka Świdzińskiego pt. „Festiwal”, to coś wielkiego, niezwykle ambitnego i zarazem przystępnego dla szerokiego grona komiksowej sztuki. To ironiczna, ale też i wielce emocjonująca podróż w czasie, która czasami rozbawi nas do łez, innym razem zasmuci - również do łez, jak i też skłoni do wielu ważnych przemyśleń nad tym, dlaczego dziś jesteśmy jako naród właśnie tacy. I myślę, że już chociażby z tego względu warto sięgnąć po ten tytuł, na którego stronach każdy z nasz znajdzie dla siebie coś intrygującego, ważnego, pięknego. Polecam.
Niewiele było w historii Polski Ludowej tak wielkich ekscesów jak Festiwal Młodzieży w 1955 roku. Na fali tego święta na moment uchyliła się szczelina na świat, który z impetem wdarł się na ulice War...
"W tym jakże ponurym, trudnym, beznadziejnym czasie..." - kiedy czytam coś takiego, od razu wiem, że autor/ka tych słów nie żyła w tamtych czasach. Ale recenzja OK.
Niewiele było w historii Polski Ludowej tak wielkich ekscesów jak Festiwal Młodzieży w 1955 roku. Na fali tego święta na moment uchyliła się szczelina na świat, który z impetem wdarł się na ulice War...
Gdzie kupić
Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Pozostałe recenzje @Uleczka448
Komedia, sensacja, fantastyka i bardzo dobra zabawa!
Jednego dnia jesteś zwyczajnym człowiekiem z kotem, z prawie pustym kontem w banku i z marzeniami, o których wiesz doskonale, że się nie ziszczą..., zaś drugiego dnia s...
Groza, dramat, komiksowa jakość z najwyższej półki!
Niepokojąca, gęsta od emocji, mroczna i zarazem piękna w swej słownej, znaczeniowej i obrazowej postaci... - taka jest „Smoła”, czyli najnowszy komiks Piotra Marca, któr...