My heart blooded. Skończyłam moją ulubioną serię. Przewijam kartki, od nowa, chcąc sprawić by pojawiły się kolejne strony. Lecz one nie nadchodzą. Rozsypana, smutna, ale zarazem szczęśliwa czytam dodatkowy epilog. Po nim czuję się bardziej skołowana i niezdolna do myśli. Dlaczego nie mogę już spotkać Clio i Liry? Co się stało, że za sprawą znikających stron książki, nie mogę spędzić z nimi więcej czasu? Why? I dlaczego świat wykreowany przez Annette Marie, nie istnieje naprawdę?
Jaka jest Wasza ulubiona seria? Comfort series?
Tak się czuję, czułam po skończeniu ,,Krwawej Klątwy" od Annette Marie. Ostatni finałowy tom Trylogii Mistrza Magii. Czy był udany? I czy mi się podobał? Autorka zaskoczyła czy zawiodła?
Początkowo nie potrafiłam się wciągnąć. Zwalam to na moje wielogodzinne czytanie książek. Był to czytelniczy dzień. Wieczorem byłam już zmęczona przeczytałam 70 stron i poszłam spać. Następnego dnia, jednak poszalałam, spędziłam większość czasu w towarzystwie Clio, Liry i Asha. Intryga goni intrygę. W każdym tomie poznawaliśmy bliżej jeden z wielu wymiarów. W Mrocznym Wymiarze poznaliśmy lepiej poczwarkę i podziemie. W Śmiertelnym Zaklęciu ojczyznę Clio - Iridę, tak tutaj poznajemy Ra! Taka odmienność jak najbardziej mi odpowiadała. Tym razem bohaterowie próbują przeciwstawić się Bastianowi i Lyceusowi. Czy im się to uda?
Jakie to było dobre! Wiele razy zaskoczyłam się, wzruszyłam i uśmiechnęłam. Relacja naszych głównych bohaterów coraz bardziej się zmienia. Rozumiałam Lirę, i jego rozterki w jego sytuacji podobne bym pewnie miała przemyślenia. Najpiękniejsze w tej trylogii jest to jak autorka ukazuje nam magię. Jako coś, co można zmienić ukształtować, że wcale nie trzeba mówić formułek i, że zaklęć jest miliony. Możemy sami tworzyć nowe. Same opisy walk przy pomocy zaklęć, czarów i kamieni były niezwykłe, pobudzały wyobraźnię. Ile zostało wymyślonych magicznych rzeczy i pojęć. Kamienie, łuki itp. Jestem zachwycona, bo otrzymałam jako fanka magii, to co dokładnie chciałam. Na wspomnienie zasługuje też kreacja świata wielowymiarowego, autorka bez wątpienia nadała mu coś niesamowitego. Ponadto nie spotkamy się z jednym światem, ale kilkoma, a nawet wieloma. Podziemie, Nadziemie, Ra, Irida, Ziemia. I jak tu nie lubić tej serii?
Bohaterowie. Clio jest jak na nimfę przystało głupiutka, delikatna, ale też waleczna. Polubiłam jej osobę. Lira, na pewno nie da się go nie lubić. Przez niego nie raz się uśmiałam. Jak wiecie albo nie, ale humor bardzo sobie cenię. Ash, nie raz nie wiedziałam co o nim myśleć. Dużo przeżył w poczwarce. Nigdy nie miał łatwo, i za to go podziwiam. Jego postać jest zagadką, którą chciałabym rozwiązać, gdyby pojawiłaby się w wersji polskiej kontynuacja serii pt, Steel and Stone. Chętnie bym sięgnęła i rozwiązała tą zagadkę.
Reasumując, jedyne co w Trylogii Mistrza Magii mi przeszkadzało to tłumaczenie, które bolało. Niestety znalazło się kilkanaście błędów, które mnie bolały. Być może z powodu tego, iż na kolejne części nie musieliśmy długo czekać. Była to świetna przygoda, chętnie wrócę do tej historii. By przeczytać ją ponownie. A Was mogę jedynie zachęcić do przeczytania tej trylogii, jeżeli mi się udało, koniecznie przeczytajcie, a nie pożałujecie!