"Więzień labiryntu" to pierwsza część bardzo znanej trylogii antyutopijnej o tej samej nazwie. Została ona napisana przez James'a Dashner'a, Amerykanina urodzonego w 1972 roku w stanie Georgia, który wcześniej zasłynął już dzięki serii "The 13th Reality", niestety nie przetłumaczonej na język polski. "The Maze Runner" została wydana w Polsce w 2011, jego kontynuacja w 2012 a trzecia część spodziewana jest w 2013. Już w pierwszych miesiącach, seria podbiła serca czytelników fantasy. Teraz, również i moje.
Gdy Thomas budzi się w zamkniętym, ciemnym pomieszczeniu, pamięta tylko swoje imię i przebłyski dawnego świata. Gdy bramy windy otwierają się, rozpoczyna się jego nowe życie, życie w Strefie. Z początku jest w ogromnym szoku, niczego nie rozumie, ma do zadania milion pytań. Jak się okazuje, od jego przybycia zacznie zmieniać się wszystko. Gdy do Labiryntu dotrze dziewczyna w śpiączce, cały świat zawali się... Rozpocznie się gra o przetrwanie.
Już od kilku miesięcy książki antyutopijne podbijają polski rynek, zyskując coraz więcej fanów. Moja przygoda z tym gatunkiem rozpoczęła się od serii pani Collins, mianowicie trylogii "Igrzyska Śmierci". Od czasu ukończenia tego udanego dzieła, z radością zaczytuję się w podobnych lekturach. Gdy dowiedziałem się o trylogii pana Dashnera, od razu wiedziałem, że muszę ją przeczytać. Gdy trafiła się okazja na wypożyczenie lektury, nie czekałem. I błędu nie popełniłem.
Od pierwszych stron, książka zadziwia światem i bohaterami, którzy zostali przedstawieni. Strefa to dość duży plac, z czterech stron otoczony murami, z czterema bramami, wychodzącymi do labiryntu z czterech stron świata. Mieszkają tam tylko chłopcy, w wieku średnio od trzynastu do siedemnastu lat. Posługują się dość dziwnym językiem, slangiem, który wykształcił się po dwóch latach mieszkania w odosobnieniu od prawdziwego świata. W tym małym świecie dowodzi grupka najstarszych chłopaków; każdy dzieciak ma swoje zadanie i wszystko jest idealnie zaplanowane.
Pomysł naprawdę niesamowity i oryginalny. Labirynt to bardzo ciekawe miejsce, które można opisać w sposób niewiarygodny. Jak wspomniano w książce, jest to dobra przenośnia tego, że ciężką pracą można odnaleźć wyjście. Dlatego też uważam, że Dashner powinien otrzymać ogromny plus już za samo przygotowanie świata przedstawionego, za pomysł na slang i pracę w Strefie jak jedna maszyna.
Dalej, akcja toczy się tak niesamowitym, nieprzewidywalnym i trudnym do zrozumienia torem, że nie można oderwać się od książki. Przybycie jednej dziewczyny decyduje o końcu wszystkiego. I jak się okazuje, jeden świeżuch, będący w Strefie od tygodnia, potrafi zdziałać więcej niż przywódcy, mieszkający tu dwa lata.
Tak szybka akcja, fabuła pędząca do przodu nie pozwalająca zwolnić, jest ogromnym atutem. Poza tym, nieprzewidywalne zwroty akcji, dużo napięcia i emocji, oraz bólu i prawdziwości nadają lekturze mistrzowski status. Przynajmniej według mnie. Wszystko zostało świetnie przemyślane przez autora i zaskakuje on na każdym kroku. Nieraz musiałem po zakończeniu rozdziału zamknąć na chwilę książkę i ochłonąć po tym, czego się dowiedziałem. Coś niesamowitego...
W książce zostali przedstawieniu bardzo interesujący bohaterowie. Ich imiona pochodzą w większości od sławnych naukowców. Alby i Newt, przywódcy Strefy, bardzo pilnują zasad, są ostrzy i nie lubią użerać się ze świeżuchami. Newt okazał się postacią o wiele bardziej przyjazną, wręcz przyjacielską, w stosunku do Thomasa, którym początkowo gardzili właściwie wszyscy - tylko dlatego że był nowy. Newt był wyrozumiały dla Tommy'ego, wspierał go (na swój sposób) ale nie oznaczało to, że dawał mu jakąś taryfę ulgową. Moim zdaniem, on nadawał się na najważniejszą osobę w Strefie bardziej niż Alby, który zwariował po Przemianie i zwyczajnie mnie irytował.
Thomas i Chuck zaprzyjaźnili się już od pierwszych chwil. Chuck był małym i najmłodszym w Strefie dzieciakiem. Przybył równo miesiąc przed Thomasem. Był przyjacielski, wygadany ale czasem irytujący. Mimo to, był to bardzo długo jego jedyny przyjaciel... I bardzo się ze sobą zżyli.
Thomas był osobą nieprzewidywalną. Przed chwilą podkulony ubolewał nad swoim losem, a zaraz walczył zawzięcie z innymi i wybuchał złością. Tom był przede wszystkim odważny i arogancki, nie obchodziły go zasady, szczególnie kiedy komuś działa się krzywda. To on odmienił losy Strefy i Labiryntu, zostając tym samym bohaterem, choć wielu z chłopaków również nim gardziło. Dzielił ludzi na pół - na swoich miłośników i na wrogów.
Sądzę, że książka jest naprawdę warta uwagi. Szybka akcja, prosty język i unikalny slang wymyślony przez samego autora, sprawiają, że naprawdę nie można się oderwać i nim się obejrzycie, będziecie czytali epilog. Ponadto, zakończenie jest tak nieprzewidywalne, że sam w życiu nie pomyślałbym, iż coś takiego mogłoby się wydarzyć. Gdy uwierzyłem już w to... epilog znów odmienił moje patrzenie na nadchodzące wydarzenia. Naprawdę, świetna książka. Tylko tyle mogę powiedzieć. A oceniam na 10 na 10!